Człowiek nowoczesny, europejski nie może być religijny, mieć poglądów zbieżnych z nauczaniem Kościoła – taki przekaz coraz częściej płynie ze środowisk opiniotwórczych. Posłaniec, 8/2009
O tym, że i w naszym życiu publicznym zaczyna się dziać coś niepokojącego, przekonała mnie drobna z pozoru informacja. Otóż niedawno Kampania Przeciw Homofobii ogłosiła, że będzie dążyć do wprowadzenia w kodeksie karnym przepisu karzącego za tzw. mowę nienawiści. Jako przykład “mowy nienawiści” podano wypowiedź Jarosława Gowina, który wśród argumentów za przyznaniem prawa do in vitro jedynie małżonkom powiedział, że dziecko rozwija się harmonijnie tylko wtedy, gdy ma ojca i matkę.
Gdyby za takie stwierdzenia miała grozić kara więzienia – nawet do lat trzech, co proponują homoseksualiści – oznaczałoby to, że jako żywo znów obudzilibyśmy się w kraju absurdu niczym z Mrożka, by nie powiedzieć gorzej – kraju totalitarnym jak za PRL. Czym innym jest bowiem szacunek należny każdemu człowiekowi, niezależnie od jego kondycji psychofizycznej czy moralnej, a czym innym stwierdzenie, jaka jest rola mężczyzny i kobiety, czyli rodziców w wychowaniu dziecka, co jest faktem naturalnym, a nie jakąś ideologią.
Prywatyzacja wiary
W niezakończonej jeszcze dyskusji o in vitro doszła do głosu wyraźniej znana już wcześniej tendencja środowisk opiniotwórczych do odmawiania katolikom prawa do wyrażania poglądów zgodnych z nauczaniem Kościoła. Nie chodzi oczywiście o pisany zakaz, ale o budzenie w społeczeństwie przekonania, że człowiek nowoczesny, proeuropejski nie może być przeciwny in vitro, a także aborcji, rozwodom, eutanazji...
Co więcej, próbuje się zawstydzić Kościół, że ma takie nienowoczesne nauczanie i naciska się, by je zmienił (czym innym jest dyskusja wewnętrzna, czym innym naciski z zewnątrz). Wydaje się, że to zjawisko będzie się nasilało, a w konsekwencji może doprowadzić znowu – jak za PRL, choć z innych powodów – do sprywatyzowania wiary, do sytuacji, w jakiej znalazła się grupa młodych Niemców, których spotkałam w Rzymie w 2005 roku.
Prywatyzacja wiary ma także konsekwencje społeczne. Oznacza bowiem, że wartości chrześcijańskie będą miały coraz mniejszy wpływ na życie publiczne, na kształtowanie społeczeństwa obywatelskiego. Katolikom w Polsce generalnie brakuje pomysłów, jak na te nasilające się zjawiska odpowiedzieć, bo kilka przykładów udanych inicjatyw to za mało.
Środowiska katolików świeckich są po pierwsze słabe, po drugie, w szerokiej przestrzeni publicznej mało obecne, po trzecie, mają najczęściej słabych liderów. Podobnie jak Kościół instytucjonalny mają kłopot z językiem, w którym mogliby nawiązać dialog z ludźmi stojącymi na skrajnie odmiennych pozycjach. Nie chodzi przecież o to, by od czasu do czasu podnieść głos, kogoś obrazić, ewentualnie zorganizować pikietę. Chodzi o to, by w sferze kultury działać profesjonalnie i pozytywnie.
*****
Ewa K. Czaczkowska – dziennikarka i historyk, publicystka “Rzeczpospolitej”, laureatka I edycji nagrody dziennikarskiej im. Biskupa Jana Chrapka “Ślad”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.