Piękne życie - święte dzieci

Rodzice nasi prowadzili życie prawdziwie godne nazwy katolików. Ich wzajemny stosunek był budujący i wzorowy. Matka, której struktura duchowa była silniejsza niż ojca, z miłością i wprost heroiczną cierpliwością podnosiła go na duchu. Rodzice przestrzegali przykazań Bożych i kościelnych i nas do tego od najmłodszych lat wdrażali. Źródło, 25 marca 2007




Wiara jak powietrze

Głęboka pobożność była dla Ledóchowskich czymś całkowicie naturalnym. Tworzyli prawdziwy domowy Kościół. Dzieci często widziały swojego tatę modlącego się w swoim pokoju przed obrazem Matki Bożej Częstochowskiej. Ich mama - gdy nie mogła spać - modliła się za zmarłych. Cała rodzina uczestniczyła we Mszy świętej niedzielnej, w święta, a także w dniu imienin wszystkich domowników. Bardzo często przystępowano do sakramentów świętych, wspólnie odmawiano pacierz, Anioł Pański, modlitwy przed i po posiłkach. - Dzień mojej matki zaczynał się od pójścia na Mszę świętą, jeśli tylko zdrowie i pogoda dopisywały - wspominała Maria Teresa.

Antoni wprowadzał dzieci w tajemnice wiary, czytał im żywoty świętych i Biblię. W niedzielę i święta wspólnie zgłębiano Słowo Boże i omawiano religijne tematy. Małżonkowie należeli do pobożnych bractw. Antoni do św. Michała, Sefina - Adoracji Najświętszego Sakramentu.

Oboje ofiarnie służyli bliźnim i Kościołowi. Pomagali im słowem i czynem. Antoni m.in. przyczynił się do powstania kas pożyczkowych, Sefina z pomocą dzieci wspierała materialnie biednych i chorych, rozdając leki, żywność, drewno na opał, odzież - m.in. własnoręcznie dziergane rękawiczki i skarpetki.

Rodzinne krzyże

Przez wiele lat Sefina drżała o życie chorowitego Ignasia. O wielką boleść przyprawiały ją choroba i śmierć Maryni, obawa o życie chorej na tę samą chorobę (tyfus) - Marii Teresy, śmierć matki. Doświadczyła także goryczy utraty dwojga nowo narodzonych dzieci - Józefy (żyła kilka dni) i Stasia (żył niespełna tydzień). Po stracie Józefy pisała: "Antoni przyniósł mi wiadomość, że moje dziecko nie żyje. I choć uwielbiłam Boga, który przecież kieruje wszystkim dla naszego dobra, to jednak serce pękało mi z bólu. Oczywiście nie na darmo cierpiałam, gdyż mój aniołek do nieba się dostał, ale tę radość musiałam złożyć na krzyżu Pana. Nawet choćby było ósme, jest zawsze moim dzieckiem, moim ciałem i moją krwią, które przez długi czas było ze mną ściśle złączone i po którym pozostaje głęboka tęsknota". Krzyżem dla Sefiny były napady melancholii u Antoniego. Mimo to dziękowała Bogu za wszystko - za radość i za cierpienie. "Bóg zesłał mi ten ciężki krzyż, z wdzięcznością chcę go przyjąć z jego ręki" - pisała. Często prosiła tylko Boga, żeby krzyż stał się nieco lżejszy.
«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...