Rodzice nasi prowadzili życie prawdziwie godne nazwy katolików. Ich wzajemny stosunek był budujący i wzorowy. Matka, której struktura duchowa była silniejsza niż ojca, z miłością i wprost heroiczną cierpliwością podnosiła go na duchu. Rodzice przestrzegali przykazań Bożych i kościelnych i nas do tego od najmłodszych lat wdrażali. Źródło, 25 marca 2007
Dom nasz miał ducha prawdziwie katolickiego. Życie w domu było święte i piękne. Pragnieniem naszej matki było widzieć nas wszystkich w niebie, co nam często powtarzała (...). Oddziaływał na nas wzorowy przykład rodziców; ich prostota, niewymuszona pobożność i cały tryb życia, tchnący modlitwą, pracą i systematycznością" - tak o swoich rodzicach pisała Franciszka - córka Józefiny (z domu Salis-Zizers) i Antoniego Ledóchowskich.
Sefina - Szwajcarka - i Antoni pochodzili ze znamienitych szlacheckich rodów, zasłużonych dla obu Ojczyzn i Kościoła. Sakrament małżeństwa zawarli w 1862 r. w Austrii. On miał wówczas 39 lat. Ona była o osiem lat młodsza i była już raz nieszczęśliwie zakochana. Ze strony Antoniego, byłego wojskowego, za małżeństwem przemawiał bardziej rozum niż serce. Właśnie umarła mu młoda żona - hrabianka Maria Seilern - z którą miał czworo dzieci, ciężko przeżył też śmierć swojej córeczki. Zmęczony samotnym życiem, w poczuciu obowiązku wobec dzieci, postanowił starać się o rękę przyjaciółki Marii - Sefiny. Dziewczyna uległa w końcu jego namowom, a początkowa wzajemna nieśmiałość, z dnia na dzień zmieniła się w gorące uczucie.
Rodzina mieszkała początkowo w Austrii. 21 lat po ślubie - w 1883 roku - Ledóchowscy przeprowadzili się do Polski - do Lipnicy Murowanej.
Dzieci - radością rodziny
Druga żona Antoniego powiła dziewięcioro dzieci: Marię Teresę (ur. 1863 r., późniejszą błogosławioną misjonarkę); Julię (ur. 1865 r., późniejszą świętą - znaną pod imieniem Urszula); Włodzimierza (ur. 1866 r., późniejszego generała jezuitów); Ignacego (ur. 1871, późniejszego generała wojsk polskich), Marię, Ernestynę, Franciszkę oraz Józefę i Stasia (zmarli kilka dni po porodzie). Sefina uważała dzieci za błogosławieństwo, za Boży dar, a macierzyństwo za swoje powołanie. "Każde dziecko przychodzące na świat sprawia mi zawsze taką sama radość" - mówiła.
Hart ducha i poczucie humoru
Życiową dewizą Sefiny były słowa: "Jak Bóg chce!", świadczące o całkowitym podporządkowaniu życia woli Bożej. Małżonkowie przeżywali chwile radości i wielkie kłopoty. Kiedy Antoni zachorował ciężko na zapalenie płuc i Sefina musiała pielęgnować jego i kilkoro dzieci, jej organizm, w którym rozwijało się już nowe życie, uległ całkowitemu wyczerpaniu. Osłabła do tego stopnia, że liczyła się nawet ze śmiercią. Okazała wówczas niezwykły hart ducha i poczucie humoru. "Trzeba mieć wesołe usposobienie Sefiny, aby nie załamać się wśród tylu kłopotów. Przy tym trzeba podziwiać jej czynną naturę. Myślę, że głównie z sumiennego wypełniania obowiązków czerpie swą pogodę ducha" - pisała o niej jej siostra Maria Hammerstein. Słowa te były jednak tylko częścią prawdy, bowiem życiowy optymizm Sefiny, okazywany pomimo licznych przeciwności, jej pogodne usposobienie i umiejętność cieszenia się najdrobniejszymi pozytywami wypływały w dużej mierze ze ścisłego zjednoczenia z Bogiem.
«« | « |
1
|
2
|
3
|
»
|
»»