Uczę się, jak przekazywać dzieciom wiarę, modlić się, kochać żonę. Poza tym dwa razy w tygodniu mogę słuchać Słowa Bożego, a to pomaga mi rozumieć i akceptować moje życie, pracę, słabości... Czas serca, 104/2010
Nie warto więc opierać swego działania na rozumowym podejściu do życia?
Często jako ojciec staram się myśleć racjonalnie, ale mam i tak wrażenie, że jestem bezsilny, opierając się na rozumie. Ale to jest nieustanna walka między „starym człowiekiem” z ciała, który budzi się codziennie rano, a „nowym człowiekiem”, który ma Boga na pierwszym miejscu.
Nie zawsze szedł Pan drogą miłości?
Jestem słabym człowiekiem i zdarzało mi się wiele razy rozwiązywać pewne rzeczy siłą: zrobić w domu małą rewolucję, wszystkich poustawiać po kątach, pokrzyczeć na żonę, bo mnie nie rozumie, komuś dać klapsa, bo nie chce się uczyć, tylko gra na komputerze itd. To trochę działa, ale bardzo krótko. Nie można nikogo w naszym domu siłą zmusić do niczego. Takie moje awantury nic nie zmieniają. Kiedy próbuję siłą i przemocą załatwiać sprawy, to tak, jakbym wybierał Barabasza zamiast Chrystusa…
Barabasza… To znaczy?
Barabasz był zelotą – czyli partyzantem, który chciał wyzwolić Izrael w sposób siłowy, zabić nieprzyjaciół i być wolnym. Tymczasem Jezus przychodzi nas naprawdę uwolnić, nie tylko tu na ziemi, ale na zawsze. Tylko On się nie broni, nie atakuje i pozwala się ukrzyżować. To bardzo niepopularne, prawda?
Kiedy jestem chory, to co mi tak naprawdę pomoże? Zażywanie leków, które zwalczają tylko skutki choroby czy coś, co zniszczy jej przyczynę? Kurczę: czy całe życie mam brać przeciwbólowe leki, żeby normalnie żyć, czy wyrwać ten ząb, który gnije i zatruwa cały organizm?
Wybór Chrystusa to dążenie drogą dobra…
Iść przez życie, opierając się o Chrystusa, to doświadczenie wielkiej radości pośród różnych trudów. I o to chyba chodzi, żeby Go spotkać tak naprawdę, a nie teoretycznie. Bo gdy na końcu stanę przed Bogiem na sądzie, to nie usłyszę pytania, czy nagrałem z Arką Noego piosenki, ale czy chciałem w życiu pełnić wolę Bożą, czy kochałem, czy przekazałem dzieciom wiarę…
Ale szczerze mówiąc, przyznam, że w swoich własnych oczach jestem słabym człowiekiem, bo nie kocham żony w takim stopniu, w jakim na to zasługuje i dla dzieci też nie jestem idealnym ojcem. Na szczęście jest Miłosierdzie Boga i w tym cała moja nadzieja.
Jest taki pewien midrasz żydowski. Mówi on o człowieku, który stanął przed Bogiem na sądzie i zapytany, czy był dobrym mężem, odpowiedział zgodnie z prawdą, że nie był. To może dbałeś o ubogich i nie omijałeś ich? Odpowiedział zgodnie z prawdą, że też niestety nie. To może przekazałeś wiarę swoim dzieciom? Zapytał Pan Bóg. Niestety tu też zawalałem sprawę, odpowiedział zgodnie z prawdą. Na koniec dobry i sprawiedliwy Bóg powiedział mu: „za to, że powiedziałeś PRAWDĘ, wejdź do mojego królestwa”.
Pokładam wielką nadzieję w Miłosierdziu Bożym, bo nie mam zasług, które pozwoliłyby mi stanąć przed Bogiem i wejść do nieba. Bo nawet te dobre, które kryją w sobie dobre intencje,
w oczach innych mogą być nie do końca dobre. Na szczęście jest nadzieja. Dzięki temu dzisiaj wstałem i chcę żyć.
Dziękuję za rozmowę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.