Jak powstał Wszechświat? Albo inaczej: skąd się wziął Wszechświat? Każdy, kto znalazł chwilę czasu, by oderwać się od codziennych problemów i podnieść wzrok w górę, w stronę nocnego nieba pełnego gwiazd, kto kontemplował dostojne piękno Drogi Mlecznej, ten musiał zadać takie pytanie. Obecni, 2/2008
Jaki zatem jest obraz Wszechświata według współczesnych kosmologów? Naukowcy ci, w oparciu o obserwacje (początkowo bardzo skromne, z czasem bardziej obfite), stosując prawa fizyki i subtelne metody matematyczne odważyli się stworzyć niezwykły obraz struktury i ewolucji Wszechświata jako całości. Udzielili trafnych odpowiedzi na wiele trudnych pytań, przewidzieli nieznane zjawiska, które potem faktycznie zaobserwowano.
Dość dokładnie oszacowali wiek Wszechświata na 13 miliardów 700 milionów lat (błąd tego oszacowania jest mniejszy niż 1%, co jest przedmiotem zrozumiałej dumy kosmologów.) Pojawiła się spójna wizja kosmicznych narodzin jako gigantycznej eksplozji, która – choć gołym okiem tego nie widać – trwa do dzisiaj. Dokładnie odtworzono historię Wszechświata, poczynając od drobnego ułamka sekundy po tej eksplozji aż do chwili obecnej. Obliczono procentową zawartość różnych pierwiastków chemicznych. Zarysowano nawet kilka prawdopodobnych scenariuszy dalszych losów Wszechświata.
Istota powszechnie przyjętej obecnie koncepcji zawarta jest w jej nazwie: teoria Wielkiego Wybuchu (ang. Big Bang – w zamierzeniu twórcy tej nazwy, angielskiego astrofizyka, Freda Hoyle’a, przeciwnika tej koncepcji, określenie Big Bang miało być ironiczne, ale ostatecznie przyjęło się powszechnie).
Koncepcja ta głosi, że Wszechświat miał na początku wielką temperaturę i wielką gęstość. Cała dostępna teraz obserwacjom zawartość Kosmosu skupiona była wtedy w niewiarygodnie małej objętości, rozmiarów mniej więcej jabłka. Wskutek olbrzymiego ciśnienia rozpoczęło się gwałtowne rozszerzanie przestrzeni. Trwa ono do dzisiaj, a zostało odkryte w roku 1929 przez Edwina P. Hubble’a jako wzajemne oddalanie się galaktyk – układów miliardów gwiazd. Mówiąc poglądowo: Wszechświat przypomina wielki, wciąż nadmuchiwany balon, na którego powierzchni (trójwymiarowej!) znajdują się galaktyki i inne obiekty kosmiczne.
Ale odpowiedź na tytułowe pytanie pozostaje, jak dotąd, i być może zawsze będzie, rozczarowująca. Brzmi ona: wyjaśnienie bezpośrednich przyczyn Wielkiego Wybuchu, a tym bardziej odpowiedź na pytanie o to, co było przedtem – pozostaje poza zasięgiem współczesnej nauki. Przyczynę tego łatwo zrozumieć.
Wydaje się, że we wspomnianej światotwórczej eksplozji sprzed niemal 14 miliardów lat powstał nie tylko sam Wszechświat, ale też przestrzeń i czas. Prawdopodobnie wtedy też pojawiły się znane nam prawa fizyki. Skoro więc przedtem nie było czasu, zatem same pojęcia „przedtem” czy „było” zaczynają być problematyczne. Tracą swe jasne i naturalne, zdawałoby się, znaczenia, których bezwiednie używamy co dzień.
Oczywiście, kosmologom nie brak ani odwagi, ani wyobraźni, by mimo wszystko spekulować na powyższe tematy. Kilkanaście lat temu w poważnych czasopismach fizycznych (czyli kwalifikujących do druku prace dopiero po kilku surowych recenzjach) zaczęły pojawiać się wyrafinowane matematycznie artykuły zawierające zwroty typu: „kwantowa kreacja świata ex nihilo” (z niczego). Opublikowano nawet przepis na laboratoryjną kreację wszechświata, a nawet wielu wszechświatów. Przy okazji pojawił się też przepis na odwieczne marzenie autorów powieści science fiction, tj. maszynę czasu pozwalającą w zasadzie podróżować wstecz w czasie.
Jednak żaden z tych ambitnych pomysłów nie ma szans na praktyczną realizację, a to ze względu na ograniczony zakres energii, którą dysponują współczesne laboratoria. Może to i lepiej… Co więcej – żaden z nich nie daje nawet konkretnych, czyli ilościowych przewidywań, które można by potem skutecznie sprawdzić za pomocą obserwacji, a tylko to jest dzisiaj obiektywną miarą naukowej wartości danej koncepcji.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.