Kościół, który „ma się niedobrze", nie może tracić odwagi. Tygodnik Powszechny, 22 kwietnia 2007
– Co Ksiądz Kardynał nazywa rakiem?
– Potworne są grzechy pedofilii. Ale gdy arcybiskup Bostonu musi wyprzedać wszystkie dobra diecezji, by zgromadzić sumy, jakie diecezja zobowiązana była wypłacić jako odszkodowania rodzinom skrzywdzonych dzieci, i mieszka niczym zwykły proboszcz, to Kościół odzyskuje wiarygodność.
Sprawa abp. Stanisława Wielgusa w Warszawie była wstrząsem, który początkowo ogromnie bolał, ale w tym też trzeba widzieć łaskę. Kościół w Polsce z jednej strony musi sam sobie postawić ważne pytania. Z drugiej, jestem przekonany, wychodzi z tego kryzysu silniejszy. Ogromnie się cieszę, że Stolica Apostolska zrobiła wszystko, by przez szybką i dobrą nominację, a więc w możliwie najlepszy sposób, odpowiedzieć na zwątpienie, które się pojawiło.
– Skąd ma wyjść odnowa w polskim Kościele?
– Prawdziwa odnowa zawsze jest darem Ducha. Czy np. wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym nie są także wyzwaniem rzuconym Kościołowi instytucjonalnemu? Widzimy, jak Duch działa w każdym czasie, często w ukryciu. Żydowskie dziewczyny przez wieki marzyły, by zostać matką Mesjasza, a przecież Maryja nie powiedziała: „Popatrzcie, to właśnie ja zostałam matką Mesjasza, bo to ja jestem najlepsza!". Radość Maryi jest równocześnie aktem pokory: „Popatrzcie, jak wielki jest Bóg, ponieważ tak naprawdę ja jestem tylko jego małą, nic nieznaczącą sługą, a on na mnie spojrzał, pokochał mnie, zawsze był dobry dla swojego ludu, bo »Jego miłosierdzie trwa na wieki«".
– Czy zatem nie jest lepiej dla Kościoła, żeby żył w ukryciu, był nieliczny...?
– To nie tak. Ja tylko chciałbym, żeby Kościół, kiedy triumfuje, był równocześnie pokorny. Naturalnie, nie widzę nic złego w sytuacji, gdy Kościół jest „większościowy", gdy społeczeństwo składa się w 70 czy 90 proc. z chrześcijan! To bardzo dobrze, ale trzeba unikać triumfalizmu. Bo nawet odrobina pychy potrafi wszystko zepsuć.
Z drugiej strony, kiedy Kościół „ma się niedobrze", nie może tracić odwagi. Jeśli nas prześladują, to nas prześladują, wielkie mi co! Nie my pierwsi, nie my ostatni. Męczennicy byli w czasach św. Ireneusza i później. Zawsze będą. Perspektywa statystycznego „upadku", zamkniętych kościołów i pustych seminariów duchownych jest smutna, to wielka szkoda. Ale w istocie niczego nie zmienia. Trzeba głosić Ewangelię i to, że Chrystus jest światłością świata. Trzeba wyrażać wiarę w taki sam żywy, nienaruszony, żarliwy sposób. Niezależnie od tego, czy jest nas wielu, czy też nie.
– Co jest trudniejsze: uniknąć pychy czy rozpaczy?
– To jedno i to samo – jakby dwie strony tego samego grzechu. Braku pokory. Zawsze mnie uderza, że ludzie prawdziwie pokorni przechodzą przez wszystkie trudności. Obserwowanie tego jest wielką radością.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.