Burza wokół „eutanazji Papieża" Tygodnik Powszechny, 7 października 2007
Hipoteza Liny Pavanelli, przedstawiana jako ścisła rekonstrukcja faktów, jest bowiem słaba. Po pierwsze, zbudowano ją bez znajomości dokumentacji medycznej. Po drugie, powstała w określonym celu. Lekarka przyznaje, że zaczęła studiować przebieg ostatnich tygodni życia Jana Pawła II w związku ze śmiercią Piergiorgio Welby'ego. Ten cierpiący od lat na zanik mięśni 61-letni mężczyzna, który żył tylko dzięki połączeniu z automatycznym respiratorem, w grudniu 2006 r. został na własne życzenie od niego odłączony, by – jak oświadczył – „z godnością umrzeć". Kościół uznał to za eutanazję i odmówił Welby'emu katolickiego pogrzebu.
Pavanelli napisała, że rozumie motywy, którymi kierowało się otoczenie Papieża, ale wyjaśniła, że ich nie podziela. Ja z kolei rozumiem jej racje, ale ich nie podzielam: lekarka z Ferrary chce podważyć wiarygodność Kościoła, którego stanowisko jest dziś bodaj najpoważniejszą przeszkodą w liberalizacji prawa o dopuszczalności eutanazji. Jan Paweł II, przynajmniej po śmierci, miałby przestać być „znakiem sprzeciwu" w tej sprawie.
***
Choroba i śmierć Papieża pobudzają wyobraźnię lekarzy. Opowiadał mi uczestnik jakiegoś kongresu medyków w Rzymie, że po audiencji u Jana Pawła II rozpętała się wśród jej uczestników debata na temat sposobów leczenia gospodarza. W efekcie przekazali swoje obserwacje księdzu Dziwiszowi. Podobnych rad i sugestii musiało do Watykanu napływać wiele. Trwa to – jak widać – i po śmierci. Jedni zarzucają lekarzom Papieża stosowanie „uporczywej terapii", inni oskarżają ich o dokonanie eutanazji. Można sobie tylko wyobrazić, jak musi to być trudne dla tych, którzy wtedy podejmowali decyzje, którzy do końca spieszyli z pomocą umierającemu, będącemu dla nich oczywiście papieżem, ale może bardziej jeszcze człowiekiem najbliższym, bardzo drogim, z którym na wiele lat związali życie. Wielu z nas, którzy towarzyszyliśmy odchodzeniu najbliższych, zna udrękę owych bezowocnych wyrzutów sumienia wobec nieodwracalnego.
Debata nad postępowaniem z człowiekiem nieuleczalnie chorym i cierpiącym, nad przedłużaniem na wszelkie sposoby jego życia, jest ważna. Dzięki niej rozwinęła się medycyna paliatywna i bezcenny ruch hospicyjny. Używanie śmierci Jana Pawła II do podważania wiarygodności Kościoła jest natomiast niefortunne i chybione. Wiem, że nie wszyscy na świecie są wielbicielami Jana Pawła II, ale tym, którzy pamięcią o jego cierpieniach i umieraniu zamierzają w ten sposób manipulować, mówię: najpierw dobrze się zastanówcie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.