W chrześcijańskiej wizji Boga za mało zauważano element macierzyński. Potrzeba tego wymiaru Boga objawiała się w rozbudowanym kulcie maryjnym. Tygodnik Powszechny, 17 luty 2008
Ktoś przy okazji objawień w Lourdes zauważył, że „Maryja nie jest wyjątkiem wśród ludzi; to my jesteśmy wyjątkami, a ona jest regułą, miarą prawdziwego, udanego człowieczeństwa”. Mamy to samo powołanie...
Gdyż tak w istocie jest. Można powiedzieć jeszcze inaczej: „wyjątek”, jaki został odkryty w Maryi na tle nauki o grzechu pierworodnym, ma podobne znaczenie jak w naukach przyrodniczych „wyjątki” od znanego wcześniej prawa. Takie wyjątki wskazują potrzebę sformułowania nowego prawa. Podobnie dogmat o Niepokalanej otwiera drogę do tego, by w świetle stworzenia w Chrystusie spojrzeć na działanie łaski w naszym początku głębiej, aniżeli to czyniła dotychczasowa nauka o grzechu pierworodnym.
Przytoczę zdarzenie z Lourdes, które dodatkowo obrazuje głębszy sens Niepokalanego Poczęcia. Kiedy Bernadeta usłyszała owo tajemnicze imię Maryi, biegnąc do proboszcza, powtarzała sobie na głos: „Jestem Niepokalane Poczęcie”. Nie rozumiejąc tych słów, nie chciała ich zapomnieć czy przeinaczyć. I kiedy wbiegła na plebanię, w przejęciu krzyknęła: „Jestem Niepokalane Poczęcie!”. Co oczywiście dodatkowo zaskoczyło i zbulwersowało proboszcza, który pomyślał, że to dziecko roi sobie, iż jest Matką Boską. Tymczasem to imię w pewnym sensie możemy odnieść także do samej Bernadety, jako nosicielki Bożych tajemnic, choć nie do końca w takim sensie jak do Maryi otwartej na działanie Ducha Świętego.
Pobożność maryjna może jednak prowadzić do nieporozumień. Prefekt Kongregacji Ewangelizacji Narodów kard. Ivan Dias, otwierając w Lourdes 8 października ubiegłego roku obchody 150. rocznicy objawień, wygłosił płomienne kazanie, roztaczając apokaliptyczną wizję walki między dobrem a złem: „walki, która zostanie zwyciężona siłą Maryi, niewiasty z Księgi Rodzaju i Apokalipsy pokonującej smoka”. Odnieść można wrażenie, że to od Maryi i jej siły, a nie od Jezusa, zależy nasze zbawienie...
Przytoczone słowa można pojąć jako echo najważniejszej obietnicy fatimskiej: „Na koniec moje Niepokalane Serce zwycięży”; chodzi o poświadczenie przez Niepokalaną tego zwycięstwa, które już odniósł Jej Syn – Syn Boży. Jako teolog nie jestem zainteresowany tropieniem nadużyć, które oczywiście się zdarzają. Staram się raczej zrozumieć, o czym świadczy potrzeba kultu maryjnego w Kościele. Zgadzam się z teologami, którzy zwracają uwagę, że w chrześcijańskiej wizji Boga za mało dotychczas był zauważany element macierzyński. Ta niezaspokojona potrzeba macierzyńskiego wymiaru Boga niejako objawiała się w rozbudowanym kulcie maryjnym. Tymczasem najbardziej macierzyńską Osobą w Bogu jest właśnie Duch Święty. Być może będzie to brzmiało zaskakująco, ale jeżeli pierwszą Osobę Trójcy Świętej nazywamy Ojcem, a drugą – Synem, to nazywanie trzeciej Duchem oznacza przejście do innej metaforyki. Określenie trzeciej Osoby metaforą Ducha (Tchnienia) jest odpowiednie wtedy, gdy drugą Osobę nazwiemy Słowem (Logosem), a pierwszą na przykład Milczeniem. Natomiast, gdy mówimy o Ojcu i Synu, to trzeciej Osoby nie wystarcza nazywać Duchem, a jako najwłaściwsze imię pojawia się – Matka...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.