Ludzie coraz mniej się spowiadają. W niektórych krajach europejskich, a nawet w Polsce, widać to gołym okiem. Czy zanik poczucia grzechu wyjaśnia to zjawisko? Tygodnik Powszechny, 2 marca 2008
Nasze grzechy banalne rodzą niechęć do mówienia o nich. Wobec zła na świecie, o którym wciąż słyszę, wobec wykorzystywania całych społeczeństw, okrucieństw toczących się nieustannie wojen, milionów ludzi żyjących w skrajnym ubóstwie (podczas gdy my mamy wszystko), wobec handlu dziećmi i kobietami, wobec innych zbrodni, moje „grzechy” i „postanowienia poprawy” wydają się żałosne.
Ta szlachetna niechęć jednak może się okazać zwyczajnym alibi. Czy np. wielki mąż stanu, który pracuje na rzecz pokoju w świecie, zaradzenia nędzy Trzeciego Świata, albo się trudzi dla zwalczania innych postaci zła, czy pisarz, który budzi sumienia, czy porywający kaznodzieja – są zwolnieni z pytań o miejsce Boga w ich życiu, o traktowanie swoich najbliższych itd.? Czy wielki przedsiębiorca, zapewniający miejsca pracy ludziom, nie odpowiada w sumieniu za to, czy w tych zatrudnionych widzi braci i siostry, czy tylko siłę roboczą...? Jesteśmy tu, gdzie jesteśmy. Rzadko czynimy rachunek sumienia z zaniedbanego dobra, które jest w zasięgu ręki, ale nam z nim nie jest po drodze. Warto np. zbadać w wyciągach bankowych i księdze rachunków domowych, jaką część swoich pieniędzy bezinteresownie przeznaczamy na niesienie ulgi cierpiącym bliźnim.
Tradycyjne łączenie sakramentu pojednania z kierownictwem duchowym niekiedy może być kolejną przyczyną. Stały spowiednik – przewodnik, który człowieka zna, który zna jego problemy, który może wesprzeć w rozeznaniu hierarchii ważności spraw i w podejmowaniu decyzji (które i tak każdy podejmuje sam, sam bowiem będzie ponosił ich konsekwencje!), jest nieocenionym dobrem. Stałego spowiednika się wybiera, ale sam fakt wysłuchania spowiedzi nie nakłada na księdza obowiązku bycia duchowym doradcą we wszystkich sprawach, czyli kierownikiem duchowym. Bywają w konfesjonale przedstawiane sprawy, które wymagają kompetentnej rady psychologa, i konfesjonału nie wolno mylić z poradniami psychologicznymi, bo czasem będzie to „psychologia” jeśli nie szkodliwa, to w najlepszym przypadku domorosła. Tak bywa choćby z nerwicowym niepokojem dotyczącym wyznania win. Udręczonym, uparcie powracającym do konfesjonału skrupulatom nie pomoże najlepszy wykład o Bożym miłosierdziu ani surowe zakazy. Nerwice można wyleczyć, ale to wymaga profesjonalnej kompetencji.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.