Przed semaforem

W czerwcu Watykan dał do zrozumienia, że chce upowszechnienia Mszy trydenckiej. Ma ona być m.in. lekiem na słabości liturgii odnowionej. Napotyka jednak na opór biskupów. Tygodnik Powszechny, 13 lipca 2008



Gdzie ci biskupi


Znamienne, że próba podjęcia na synodzie tematu Mszy trydenckiej została szybko wyciszona. Żaden z biskupów nie upomniał się o większe prawa dla katolików kultywujących tę liturgię. Zdecydowana większość hierarchów pokazała, że w pełni akceptuje nową Mszę i nie widzi potrzeby „wzmacniania” starej. Trudno się dziwić, że starania o powrót starej Mszy spotykają się z rezerwą wielu biskupów. W kwestii tak ważnej dla życia Kościoła, jaką jest liturgia, do głosu dochodzi pytanie o kolegialność biskupów, czyli ich wspólnej – z papieżem – odpowiedz ialności za cały Kościół.

Ostatnie kroki Stolicy Apostolskiej na ostrzu noża stawiają pytania w rodzaju: czy biskupi są jedynie wykonawcami woli płynącej jednostronnie z Watykanu, czy też razem z papieżem, we wspólnocie z nim i pod jego zwierzchnictwem (kolegialnie) współdecydują o istotnych dla życia Kościoła sprawach?

Do myślenia daje fakt, że na Mszę trydencką, celebrowaną 17 czerwca przez kard. Hoyosa w londyńskiej katedrze Westminster, nie przybył żaden biskup Kościoła Anglii i Walii.

„Uwolnienie” Mszy trydenckiej nie było aktem wyrażającym zgodne i wspólne stanowisko wszystkich biskupów, ale osobistą inicjatywą Papieża (łac. motu prioprio: z własnej inicjatywy).

Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny „Więzi” i uczestnik wspomnianego synodu pytał, „czy zasada kolegialności biskupów, o której tak wiele mówi się dziś w Kościele – zwłaszcza w tak ważnej sprawie, jaką jest liturgia, szczyt i źródło życia Kościoła – nie powinna zakładać większej zbieżności postaw papieża i światowego episkopatu”.

Problem ten nabiera większej dramaturgii, kiedy wspomni się, że w 1987 r. kard. Ratzinger podkreślał, iż fundamentem i źródłem teologii kolegialności biskupów jest eklezjologia eucharystyczna; innymi słowy – kolegialność jest zakorzeniona w liturgii. W tym miejscu rodzi się pytanie: jak rozumieć kolegialność, gdy właśnie w sprawie liturgii Benedykt XVI podejmuje istotne dla Kościoła decyzje, korzystając z uprawnień przysługujących „jedynie” urzędowi papieskiemu?

Pytania co do watykańskich starań o wzmocnienie liturgii trydenckiej wyostrza fakt, że pierwszoplanową rolę odgrywają tu dykasterie Kurii Rzymskiej.

Komisja „Ecclesia Dei”, notabene nie najwyższej rangi wśród kurialnych urzędów, pełni rolę pośredniczącą między Papieżem a wiernymi, niejako ponad głowami biskupów i Kościołów lokalnych. Tymczasem Sobór postanowił, że prawo kierowania sprawami liturgii przysługuje nie tylko Stolicy Apostolskiej, ale też biskupowi i konferencjom biskupów (por. Konstytucja o Liturgii Świętej, nr 22 i 39).

Już w 1999 r. kard. Franz König z Wiednia, wielki zwolennik zwiększenia kolegialności, pisał, że Kuria przypisuje sobie rolę „trzeciej siły”, obok biskupa Rzymu i pozostałych biskupów, „siły”, która zdaje się przejmować kompetencje tych ostatnich: „W rzeczy samej, de facto, a nie de iure, świadomie czy nie, kurialne autorytety (...) przywłaszczają sobie zadania kolegium biskupów” – pisał kard. König.

Wielu teologów i biskupów, w tym kardynałów, uważa, że Watykan od lat konsekwentnie opowiada się za wąskim rozumieniem kolegialności. Tak też nierzadko rozumie się obecne „protrydenckie” kroki dotyczące liturgii.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...