Rozmowa z Ojcem

Piękne to były czasy, gdy ludzie wiedzieli, że grzeszą. Dziś coraz częściej spowiednik jest skazany na odmawianie rozgrzeszenia tym, którzy nie zamierzają zmienić swego postępowania w kwestiach moralnych. Tygodnik Powszechny, 19 X 2008



Piękne to były czasy, gdy ludzie wiedzieli, że grzeszą. Dziś coraz częściej spowiednik jest skazany na odmawianie rozgrzeszenia tym, którzy nie zamierzają zmienić swego postępowania w kwestiach moralnych. Nieraz bezradnie próbowałem tłumaczyć katolicką naukę dotyczącą seksualności, życia gospodarczego itp.

„Mam inne zdanie niż Kościół, a ksiądz powinien być zadowolony, że w ogóle tu przyszedłem, zamiast stawiać mi wymagania, których przecież nikt nie respektuje” – słyszałem. Co gorsze, ksiądz, który próbuje w takich momentach zatrzymać się nad grzesznikiem, skazany będzie na docinki współbraci, że za długo spowiada. Z drugiej strony niejeden penitent, który próbował wprowadzić kapłana w swoje życie, słyszał: „proszę mi nie opowiadać biografii, tylko wymieniać grzechy”.

Tak, Ojcze, młodzi kapłani nie lubią spowiadać, a spowiadając, wolą nie dopytywać o szczegóły. Grozi to bowiem koniecznością długiej, czasem wieloetapowej rozmowy, której wynik waha się pomiędzy pojednaniem człowieka z Bogiem a niemożnością udzielenia absolucji. Takich spowiedzi nie da się uskuteczniać na masową skalę.

Biada jednak, gdybyśmy zapomnieli, że bez Chrystusa „nic nie możemy uczynić”. W takim momencie potrzebna jest wiara, modlitwa i dialog z Bogiem, aby serce otworzyło się na strumień łaski, a słowo Chrystusa mogło przeniknąć nas z całą swoją mocą.

Wiesz, Ojcze, kiedy jeszcze pod koniec lat 80. XX w. przyjechał do nas z Ukrainy ks. Władysław Wanags, obchodząc krakowskie kościoły stwierdził: „Kościoły macie, ale się nie modlicie”.

Nie modlimy się, bo nie ma w nas wiary, że modlitwa może wpłynąć na bieg historii, na życie pojedynczego człowieka. W Kościele mamy potężną instytucję, wypracowane struktury, licznych pracowników. Pewnie dlatego bardziej ufamy temu, co możemy zrobić o własnych siłach, niż temu, co może zdziałać dla nas Pan Jezus.

Odnoszę wrażenie, że wśród księży coraz popularniejsze stają się najróżniejsze formy terapii, a biskupi zabezpieczają pozycję Kościoła wpływając na decyzje administracyjne i prawne. Post i modlitwa mniej ważą niż psychologiczne i polityczne recepty zbawiania świata.

Pierwszeństwa świętości i modlitwy nie można urzeczywistnić inaczej, jak tylko przez ciągłe powracanie do słuchania słowa Bożego.

Mój Boże, jak tu mówić o wracaniu do słuchania? Każdy spowiednik, który próbuje zadać za pokutę fragment z Pisma Świętego, przekonał się, że poza nielicznymi wyjątkami Biblia jest dla ludzi ozdobą na półce. A gdybyśmy zapytali księży i zakonników, czy do niej zaglądają poza Mszą i Liturgią Godzin, to nie wiem, czy wielu byłoby takich, którzy mogliby powiedzieć, że – jak piszesz – słuchanie słowa Bożego jest dla nich „zgodnie z wiekową i nadal aktualną tradycją lectio divina, pomagającą odnaleźć w biblijnym tekście żywe słowo, które stawia pytania, wskazuje kierunek, kształtuje życie”.

Mamy karmić się słowem, aby być „sługami Słowa” w dziele ewangelizacji. Musimy na nowo rozniecić w sobie pierwotną gorliwość i pozwolić, aby udzielił się nam zapał apostolskiego przepowiadania, jakie wzięło początek z Pięćdziesiątnicy. Powinniśmy wzbudzić w sobie płomiennego ducha św. Pawła, który wołał: „Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii”.

Na razie nie mamy chyba wizji, jak to uczynić, ani wiary, że nasze przepowiadanie może być skuteczne. Młodzi ludzie po niedzielnym kazaniu nie potrafią przytoczyć jego treści, bo nie rozumieją terminów, których używają kaznodzieje. Poza tym coraz trudniej przełożyć Ewangelię na język zrozumiały dla pokolenia mediów elektronicznych i internetu. Wolimy biadolić nad upadkiem kultury i zgubnym wpływem komputerów na młodzież, niż uczyć się języka second life.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...