Bóg - i dusza będzie jeszcze bielsza

Czy krzyż Chrystusa to najbardziej szokująca „reklama” miłości Boga do człowieka? Czy Duch Święty, zstępując na Apostołów, zainicjował „marketing szeptany” zbawienia? Czy Kościół może się reklamować? Tygodnik Powszechny, 23 listopada 2008


Podobnie uważa Grzegorz Górny: – Hasło to poniekąd złożenie obietnicy, więc poza billboardem musi istnieć jakaś możliwość jej spełnienia – podkreśla. I nie chodzi bynajmniej o zostawienie człowieka sam na sam z nadzieją na mistyczny kontakt z Bogiem. Górny myśli w tym kontekście o koncertach zespołu ¬ 2 Tm 2, 3: – Muzycy zajmują się preewangelizacją, ale zawsze podczas występów dają chętnym wskazówki, gdzie szukać formacji, dają namiary na wspólnoty kościelne.

Tylko czy ktoś przywiedziony do Kościoła reklamą zatrzyma się w nim na dłużej? Bo można też na billboard spojrzeć jak na znak bezradności: nie mamy nic do zaoferowania w bezpośrednim kontakcie, na poziomie parafii, więc kreujmy chociaż dobry wizerunek zewnętrzny. Wtedy jednak klient, znęcony reklamą, rozbije się o ścianę – chyba że Kościół zacznie proponować pakiety lojalnościowe.

Poza tym – który Kościół wybrać spośród kilkunastu reklamujących się obok siebie? Jednak według Haliny Bortnowskiej należy się przyzwyczajać do myślenia o pluralizmie religijnym w Polsce, choć wciąż komunikat religijny utożsamia się w naszym kraju z komunikatem katolickim: – Skoro od świadków Jehowy domagamy się, by uczciwie podpisywali swój przekaz, domagajmy się też tego od innych, od Kościoła rzymskokatolickiego także. Komunikaty różnych Kościołów nie muszą być konkurencyjne. One są przede wszystkim informacją podaną na wolnym rynku idei – twierdzi publicystka.

Mimo że wiara to łaska, zdarza się, że coś ją musi w człowieku wyrwać z drzemki. Wtedy całe zaplecze instytucjonalne i intelektualne jest niezastąpione dla tego, który szuka.

Smak

Św. Paweł, siedząc w więzieniu, uznał, że ludzie „ośmieleni jego kajdanami” zaczynają głosić Słowo Boże. Choć jedni robią to z miłości, a inni z zazdrości – to w Liście do Filipian Apostoł powie: „I co z tego wynika? To tylko, że na wszelki sposób, na pokaz, czy też naprawdę głosi się Chrystusa”. Apostoł nie ukrywa: „To mnie raduje i będzie radowało” (najnowsze tłumaczenie Edycji św. Pawła).

Halina Bortnowska uważa, że ten fragment Pisma nie może stanowić uzasadnienia dla wszelkich reklam religijnych: bo nie usprawiedliwia obłudy, ale wzywa do otwartości ducha, wyjścia ponad podziały. Jednak w kontekście reklamy religijnej skłania do pytania, jaką rolę zajmuje przekaz, a jaką nadawca: czy reklama religijna nie jest czasem szukaniem „próżnej sławy” przez nadawcę?

A więc „problem logo”. – Podpis zawsze naraża na zarzut, że to forma promocji – opowiada Grzegorz Górny. – Wiele inicjatyw robiliśmy bez podpisu, bo uważaliśmy, że akurat w danym kontekście nasze logo mogłoby część ludzi odstręczyć czy zostać uznane za konkurencyjne.

– Dziś jest tak, że przekaz niepodpisany nie jest w ogóle wiarygodny. Logo nadaje autentyczność i pozwala pójść dalej tropem reklamy, a nadawcę zobowiązuje do odpowiedzialności – przyznaje Dardziński. – Oczywiście jego proporcje wobec treści billboardu i widoczność to zawsze kwestia smaku – zastrzega.

Bortnowska dopowiada: – Tym większy pożytek z reklamy, jeśli polegamy na jej źródle. Z drugiej strony sama wiadomość dodaje źródłu autorytetu: bo jest to takie źródło, z którego płyną wiadomości o określonym charakterze.

Niemniej Bortnowska za nieuczciwe uważa takie akcje, jak kampania przeprowadzona w 2000 r. w Singapurze przez profesjonalną agencję na zlecenie zrzeszenia wspólnot chrześcijańskich. Pod esemesami zapraszającymi w niedzielę do kościoła widniał podpis „Bóg”. – To wręcz produkowanie spamu – mówi. – A podpis jest użyty bezprawnie. Co innego, jeśli znajomi przesyłaliby sobie informację o niedzielnej Mszy lub proboszcz zapraszał w ten sposób swoich parafian.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...