Za tym Jezusem nie poszedłbym

Z ziemskiej Matki narodził się Ten, który jest "Bogiem z nami". Wiara nie zaciemnia historii, lecz pozwala głębiej wniknąć w tajemnicę Jezusa, w prawdę tekstów o Nim. Tygodnik Powszechny, 21-18 grudnia 2008


List to jest list

I jeszcze jedno: Autor zdaje się zapominać, że list to jest... list, a nie ewangelia. Stąd jego zarzut, że Paweł „nie podejmuje żadnych wysiłków, by zakotwiczyć Chrystusa w historii. (…) Wszystko, co Paweł mówi nam o przyjściu Jezusa na świat, sprowadza się do tego, że narodził się on z bezimiennej żydowskiej kobiety”.

Już wcześniej zarzucił Apostołowi, że „umyślnie odwrócił się plecami do postaci historycznej, Jezusa według ciała (...), wszystko, co odkryjemy, sprowadza się do stwierdzenia, że Jezus pochodził z narodu żydowskiego (…), należał do królewskiej linii Dawida”, że mamy „aluzje do jego nakazów o charakterze moralnym lub liturgicznym” i stwierdzenie, że „został wydany i umarł na krzyżu, zanim powstał z martwych…”. Czy to naprawdę za mało?

Tytuły Jezusa, którymi zajmował się już obszernie, wracają, gdy prof. Vermes przechodzi do Dziejów Apostolskich (nie byłby sobą, gdyby nie napisał, że zawierają „wiele manipulacji redakcyjnych”). Wewnątrz żydowskiej tradycji znajdują się Jezusowe tytuły „Sługa” i „Sprawiedliwy”, natomiast tytuły „Syn Człowieczy” i „Syn Boży” ledwie są w Dziejach obecne; wielką wartość chrystologiczną mają w tej księdze tytuły „Pan” i „Chrystus-Mesjasz”.

Interesujące strony poświęca Autor argumentacji biblijnej zarówno u Żydów, jak i w Dziejach. O świadectwie tej księgi pisze, że „przekazując wrażenia, opinie i przekonania ludzi, którzy znali i słyszeli Jezusa, posiada fundamentalne znaczenie, jeśli chodzi o poszukiwanie postaci historycznej ukrytej w Nowym Testamencie”. Ale zaraz stwierdza, że „Dzieje Apostolskie nie zawierają niczego, co mogłoby zostać zinterpretowane jako wskazujące na boskość Jezusa”.

Oczywiście Dzieje to historia (teologiczna) pierwotnego Kościoła, ale już w pierwszej katechezie Piotra słyszymy, że Jezusa „uczynił Bóg i Panem, i Mesjaszem” (2, 36). „Pan” to tytuł Boski: jako przekład greckiego terminu „Kyrios”, który jest przekładem hebrajskiego „Adonaj”, który z kolei zastępuje w Biblii hebrajskiej niewymawialne Imię Boże „IHWH” (o nieużywanie tego Imienia poprosiła nas ostatnio Stolica Apostolska).

To samo trzeba powiedzieć – wbrew Vermesowi – gdy chodzi o chrystologiczny tytuł „Pan” w ewangeliach synoptycznych. Kiedy Jezus nazywa się „Synem”, Vermes używa wybiegu: po prostu uznaje, że nie mamy do czynienia z „oryginalnym powiedzeniem Jezusa”. A przecież za oryginalnością przemawia kontekst. Pierwszy fragment: Syn nie zna dnia i godziny nadejścia Królestwa Bożego, zna je „tylko Ojciec” (Mk 13, 32; Mt 24, 36) – jak to możliwe, żeby wymyślono opinię zdającą się przemawiać za niższością Jezusa od Boga?

Drugi fragment brzmi: „Ojciec dał mi wszystko, i nikt nie zna Syna, tylko Ojciec, i nikt nie zna Ojca, tylko Syn” (Mt 11, 23; por. Łk 10, 22) – Vermes sądzi, że to część hymnu wczesnochrześcijańskiego, a przecież to znaczyłoby, że Boże synostwo Jezusa poświadczone jest przed Janem, przed synoptykami, przed Pawłem, jak najwcześniej.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...