Za tym Jezusem nie poszedłbym

Z ziemskiej Matki narodził się Ten, który jest "Bogiem z nami". Wiara nie zaciemnia historii, lecz pozwala głębiej wniknąć w tajemnicę Jezusa, w prawdę tekstów o Nim. Tygodnik Powszechny, 21-18 grudnia 2008


Żyd o Jezusie” – o takim tytule myślałem najpierw. Żyd o Jezusie – to zawsze zaciekawia. Zwłaszcza kiedy ów Żyd jest też wybitnym historykiem, teologiem, biblistą. Zresztą prof. Geza Vermes (węgierski Żyd z Anglii) na temat Jezusa pisze nie pierwszy raz – to jakaś fascynacja tą postacią, dla Żydów Brata, dla nas, chrześcijan, Syna Bożego i Zbawiciela.

Od boskiego do ludzkiego

We współczesnej biblistyce i w nauczaniu kościelnym przyjęto widzieć Nowy Testament, tak jak widzi go Vermes: „nie jako niezależną i autonomiczną kompozycję literacką stojącą poza światem żydowskim”, lecz „poprzez pryzmat ówczesnej cywilizacji judaistycznej, która stanowi równocześnie kontekst pierwotnego Kościoła chrześcijańskiego”.

Ale autor „Twarzy Jezusa” podkreśla też specyfikę swego studium: „jako historyk rozpatruję Jezusa, pierwotny Kościół i Nowy Testament jako nieodłączne części judaizmu pierwszego stulecia i usiłuję czytać je jako takie, nie zaś oczami teologów, którzy często bywają uwarunkowani i podświadomie znajdują się pod wpływem dwóch tysiącleci wiary chrześcijańskiej i kościelnych dyrektyw”.

I tu pojawia się moja pierwsza wątpliwość: nieszczęsne „kościelne dyrektywy”, owszem, przez pewien czas ograniczały wysiłki egzegetów, ale nie można przy ich okazji dezawuować wielowiekowych rzetelnych prób głębszego wniknięcia w sens tekstów biblijnych.

Kilka słów o metodzie. Pisze Vermes: „Badacze ewolucji wizerunku Jezusa na różnych poziomach Nowego Testamentu zazwyczaj trzymają się linii rozwoju chronologicznego”. Sam obiera odwrotny kierunek, niechronologiczny: „od boskiego Chrystusa (...), by szukać Jezusa ludzkiego”. Poprzez tego rodzaju decrescendo (czy – jak to nazywa – diminuendo) ma nadzieję „w końcu (...) uchwycić sylwetkę prawdziwego Jezusa”. Czy mu się udało? Czy komukolwiek może się w pełni udać?

Dzieło Vermesa jest naukowe, zgodnie z wszelkimi rygorami. Ale na jego charakter rzucają też światło słowa: „Na tych stronicach – by zapożyczyć określenie od Jezusa – usta wypowiadają obfitość serca”. Czy ma więcej serca dla Jezusa, czy dla krytyki tego, co o Nim mówi Nowy Testament i Kościół?

Z większością jego tez trzeba się zgodzić. Biblistyka im bardziej jest naukowa, tym bardziej obiektywna i ponadkonfesyjna. Vermes podkreśla swą rolę „bezstronnego historyka” i chyba dlatego – a nie kierowany uprzedzeniami – szuka bardziej zgodności i, przede wszystkim, niezgodności historycznych, aniżeli przesłania teologicznego.

Na pewno wie, że księgi biblijne traktować trzeba zgodnie z ich charakterem, gatunkiem literackim, intencją autorów... Gdy chodzi o ewangelie – mają one wyraźny charakter kerygmatyczny, przekazują nam nie nagie wydarzenia, lecz teologię wydarzeń; ks. prof. Józef Kudasiewicz tak to ujmuje: „fakt plus interpretacja”. I dodaje: „Interpretacja nie oznacza deformacji”.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...