Lekcje religii budzą duże emocje wśród uczniów i nauczycieli. A szkolni katecheci są dobrej myśli. Tygodnik Powszechny, 19 kwietnia 2009
Jest wicedyrektorem wydziału katechetycznego w toruńskiej kurii. Ucząc w męskiej zawodówce, mówiła o wzniosłym życiu. Usłyszała: „Siostro, ale kto tak dziś żyje?”. „Nie obrażajcie mnie, bo sama tak żyję”.
Za stan katechezy urszulanka wini samych katechetów. – Wielu przychodzi jak do zwykłej pracy. Odbębnią 45 minut i wychodzą – stwierdza. Są katecheci, których nie obchodzą sprawy ich wychowanków. – Młody człowiek, choćby nie wiem jak zdeprawowany, odróżni katechetę z powołania od słabego rzemieślnika – uważa s. Elżbieta. – I tego drugiego zniszczy.
Twierdzi, że wbrew stereotypom w młodych jest głód wartości duchowych i dobra. Kiedyś uczniowie poprosili: zamiast moralizować, niech opowie o Ewangelii. – Bo jakby się spaliła, to byśmy życiorysu Jezusa nie opowiedzieli – tłumaczyli.
Wzięła Ewangelię Marka – bo najkrótsza. Zaczęli dopytywać o relacje Józefa i Maryi. Sprowadziła rozmowę na miłość dwojga ludzi. Kazała wypisać na kartkach, jaką chcieliby mieć żonę. Zawstydzeni, wreszcie napisali: dobra, życzliwa, oszczędna, wierna. Zakończyli modlitwą o dobrą żonę. – Modlili się szczerze – zapewnia s. Elżbieta. Później, opowiada, większość uczniów przedstawiła jej swoje dziewczyny.
– Nie można uczyć Ewangelii dla samych faktów – powtarza jak zaklęcie s. Sozańska. – Niestety, nie wszyscy to rozumieją i tłoczą na siłę wiadomości w oderwaniu od życia.
Bp Marek Jędraszewski ostrzegał półtora roku temu katechetów archidiecezji poznańskiej: „Musi być w nas zatroskanie o to, aby nikt nas nie mógł posądzić (słusznie czy niesłusznie) o działalność, która nieraz ociera się albo wprost przyjmuje działalność polityczną. Rolą katechety jest głoszenie Słowa Bożego”.
Rozkodować teologię
Ks. Wojciech Lechów jest dyrektorem wydziału katechetycznego w diecezji zielonogórsko-gorzowskiej i wykładowcą katechetyki. Na pierwszych zajęciach ze studentami każe przełożyć na język gimnazjalisty Dyrektorium Katechetyczne. To dokument wiążący dla układających programy, podręczniki, metodyków i samych nauczycieli.
– Klerycy męczą się bardziej niż studenci świeccy – opowiada. – Bo są przesiąknięci kościelnym slangiem i nie potrafią się od niego oderwać, a potem to pokutuje, kiedy uczą w szkole.
Z podręcznikami nie jest lepiej. – Pisane są zbyt trudnym językiem – uważa ks. Lechów. Do tego wielu katechetów niewolniczo się ich trzyma. – Bo nie mają własnego pomysłu na lekcje – zarzuca.
Niedawno wizytował lekcję religii w szóstej klasie podstawówki. Temat: „Przymierze, jakie Bóg zawarł z ludźmi”. Pierwsze pytanie katechety: „Co to jest przymierze?”. Cisza. Pytanie pomocnicze: „Kto zainicjował przymierze?”. Nadal cisza.
– Kto dziś używa słowa „przymierze”? – pyta ks. Lechów. – Należało zacząć od słów, jak pakt albo układ, i dopiero dojść do przymierza. Katecheta musi rozkodować żargon teologiczny, przełożyć na czytelny język – mówi.
S. Sozańska: – Podręczników jest za dużo. Zdarzają się i ciekawe, i chały. – Tym drugim zarzuca język teologiczny i cytowanie niezrozumiałych dokumentów Kościoła. Na dodatek podręczniki są przeładowane. S. Sozańska: – Wolę uczyć przekrojowo, powoli, żeby do czegoś z uczniami dojść. Jaki sens ma pędzenie z materiałem?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.