Chcemy być sobą

Ostatnie dziesięciolecia pokazały, że potrafimy być bardzo pragmatyczni. Wcale nie jesteśmy romantykami. Bardziej od romantyzmu cechuje nas indywidualizm, chociaż zabarwiony skłonnościami do cwaniactwa i nieobliczalności. Tygodnik Powszechny, 7 lutego 2010


Czego Polaków nauczyła praca w Unii Europejskiej – w Anglii, w Irlandii i innych krajach?

Z informacji, które do nas docierają, wynika, że większość Polaków chciałaby wracać do kraju, a ci, którzy się tam osiedlili, pracują w zawodach lokujących się na niższych szczeblach hierarchii społecznej. Mimo wszystko jednak ci, co wracają, mają „lepszy kapitał”: kwalifikacje, umiejętności praktyczne, doświadczenie zawodowe, są bardziej otwarci. To są pozytywy, pomijając oczywiste pozytywy ekonomiczne w postaci transferów pieniężnych. Uczymy się, jak funkcjonuje kapitalizm.

Mój znajomy wrócił z przekonaniem, że „Angole są głupi”, za dużo tam jest kolorowych, którzy nic nie robią – chyba bardziej otwarty na świat się nie stał...

Być może uwolnił się od kompleksów? Ktoś, kto nie był w Paryżu czy Londynie, nie będzie wiedział, że np. Paryż nie wygląda tak jak na filmach René Claira. Nie musi to świadczyć o wzroście uprzedzeń rasowych, raczej nabieramy przekonania, że świat jest tak urządzony. Byłaby to forma pragmatycznej akceptacji otwartego świata i wolnego rynku. Nie podoba nam się to, ale inaczej nie będzie i trzeba się dostosować. Zwłaszcza że można na tym zarobić... Polacy są bardziej pragmatyczni, niż sugeruje stereotyp...

...romantycznego Polaka?

Właśnie. Ostatnie dziesięciolecia – Okrągły Stół, sukces transformacji gospodarczej – pokazały, że potrafimy być bardzo pragmatyczni. Wcale nie jesteśmy romantykami. Oczywiście chodzi teraz o to, żeby świat w to uwierzył, zastępując stereotyp nieodpowiedzialnych romantyków wizją nowoczesnego narodu. Podejrzewam, że w oczach Zachodu dalej uchodzimy za naród, dla którego kryterium męstwa jest liczba poległych. Bardziej od romantyzmu cechuje nas indywidualizm, chociaż zabarwiony skłonnościami do cwaniactwa i nieobliczalności. Za granicą Polaków bardzo łatwo rozpoznać po wpychaniu się do kolejki, wyprzedzaniu samochodem na 10 metrów przed światłami, po niechęci do podporządkowywania się prawu itd.

Czy dlatego wciąż nie ma w Polsce społeczeństwa obywatelskiego?

Rzecz nie w liczbie organizacji pozarządowych, ale w samorzutnych inicjatywach polegających na tym, że ludzie się umawiają na odwożenie dzieci do szkoły, albo w tym, żeby nie parkować na trawnikach czy nie wyrzucać śmieci do lasu. Niedojrzałość pod względem „uobywatelnienia” polega na nieumiejętności dostrzeżenia związku między interesem ogółu a interesem jednostki.

Czy jesteśmy w stanie pozbyć się takich cech?

Twierdzenie, że wraz ze wzrostem stopy życiowej będziemy coraz bardziej przypominać np. Anglików, byłoby ryzykowne, bo zakładałoby, że możliwy jest zanik naszych cech „narodowych”. Taka całkowita przemiana byłaby możliwa chyba tylko w sfederalizowanej Europie, gdy na terytorium Polski zaczęliby się masowo osiedlać Duńczycy i Szwedzi.

Póki istnieć będą państwa narodowe, utrata tożsamości nam nie grozi. Realistyczny wydaje się rozwój dwutorowy – modernizacja wymusi na Polakach jeszcze większy pragmatyzm: w końcu nauczymy się nie zaśmiecać lasów. Ale tam, gdzie będzie można, pozostaniemy sobą.

Rozmawiał Andrzej Brzeziecki



Prof. Henryk Domański jest dyrektorem Instytutu Filozofii i Socjologii PAN. Zajmuje się badaniem struktury społecznej w Polsce i innych krajach. Wydał m.in. „Strukturę społeczną” (2007) i „Społeczeństwa europejskie. Stratyfikacja i systemy wartości” (2009).
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...