Tradycja jest przekazywaniem czegoś tak ważnego, że można wartość aktu przekazania postawić ponad własne życie. I to możemy nazwać tradycją w sensie ścisłym, przez duże „T”. To nie jest tylko zwyczajem, który się uleżał, ale czymś, co przeszło próbę – mówimy „próbę czasu” . Don BOSCO, 5/2009
Większość współczesnych przemian dotyczących życia społecznego – więc także wychowania – odbywa się pod hasłami zrywania z tradycją. Dlaczego tradycja postrzegana jest jako coś złego?
Z różnych powodów, ale najważniejszy jest chyba ten, że w rozumieniu tradycji skupiono się wyłącznie na zachowaniu, zatrzymaniu, przechowaniu czegoś. Ten język wprowadzili najpierw ci, którzy chcieli tradycję odrzucać, ale w jakimś stopniu przyjęli go także ci, którzy chcą jej bronić. Tymczasem tradycja to coś o wiele bardziej dynamicznego. W postawach tradycyjnych zachowanie czegoś jest tylko punktem wyjścia.
W łacińskim słowie traditio akcent nie pada na zachowanie, ale na przekazywanie. I jest to zadanie o wiele trudniejsze, bo trzeba równocześnie uratować dwie rzeczy, które zwykle widzimy osobno. To znaczy, że trzeba zachować to, co jest istotne w życiu wspólnoty i pojedynczego człowieka, ale nie chodzi o to, żeby stać się plemieniem jedynie kultywującym groby, ale żeby umieć żyć tym dziedzictwem.
To jest umiejętność przyjmowania dziedzictwa i przekazywania dalej, dawania życia. Zrozumiałem to, kiedy przeczytałem zdanie Gustawa Thibona, francuskiego chłopa samouka, a równocześnie głębokiego myśliciela, który zauważył, że ludzie dzisiaj chcą długo żyć, skupiają się bardzo na zachowaniu swojego życia, ale to nie idzie w parze – a wręcz przeciwnie – z chęcią przekazywania go. Dawniej ludzie żyli krócej, mieli mniejszą szansę zachowania własnego życia, ale o wiele bardziej troszczyli się o jego przekazanie.
W innych kulturach płodność nadal jest wartością.
Tak, a u nas zagrożeniem. Sam akt przekazania tego, czym żyję, jest traktowany jako zagrożenie mojego dobrostanu, dobrobytu.
A jaki to ma związek z tradycją?
Tradycja jest przekazywaniem czegoś tak ważnego, że można wartość aktu przekazania postawić ponad własne życie. I to możemy nazwać tradycją w sensie ścisłym, przez duże „T”. To nie jest tylko zwyczajem, który się uleżał, ale czymś, co przeszło próbę – mówimy „próbę czasu” – więc ludzie chcieli to przekazać.
Np. kiedy nie było druku, zachowywały się te opowieści, które ludzie uważali za ważne, pozostawały te, w które warto było włożyć wysiłek nauczenia się, zapamiętania, opowiedzenia. Analogicznie, tradycją jest to, za co ktoś kiedyś gotów był ponieść ofiarę, aż po oddanie życia, dlatego tradycja łączy się z pewnymi datami poświęcenia, rocznicami, celebracjami. Wracamy do tego, bo to jest naszym punktem odniesienia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.