Dużo zależy od nas, co wybieramy z życia, co chcemy zapamiętać. Jeśli człowiek będzie miał do kogoś uraz, będzie o tym myślał i rozjątrzał sprawę, to zabrnie za daleko i potem pojawi się konflikt. Don BOSCO, 2/2010
Bywa, że młodzi sprzeciwiają się doświadczeniu starszych?
Zdarza się czasem, ale chyba rzadziej niż u nas.
Starsi podejmują wszystkie decyzje dotyczące młodych?
To zależy, trudno uogólniać. Często młodzi ludzie idą na uniwersytety, do pracy, do wojska, zdobywają własne doświadczenie i nie mają już takiego kontaktu ze swoją wspólnotą. Może być wspólne doświadczenie ojców, ale nie musi być. Jeśli jednak zostają przy swoich bliskich, to czerpią z ich doświadczenia życiowego.
A jak Pani, jako osoba starsza, czuje się w Polsce traktowana?
Dobrze! Ale, co prawda, jak się idzie i mówi o tropiku, o zwierzakach to zawsze zaciekawia (śmiech).
Widzi Pani różnicę w tym, w jaki sposób ludzie starsi byli traktowani np. przed wojną a w tej chwili?
To zależy w bardzo dużej mierze od środowiska. Nie można uogólniać, że przed wojną ludzi starszych traktowano lepiej. Są ludzie starsi, którzy do końca życia będą traktowani z szacunkiem, młodzież będzie na nich spoglądać, jak na swoje wzory. Są też tacy, którzy do bycia takimi wzorami nie dorośli. Mnie się zdaje, że na szacunek trzeba sobie samemu zarobić.
Jak więc stać się autorytetem dla młodych? Co ich pociąga?
Przede wszystkim prawdomówność, prawda w postępowaniu. Tak jak się mówi, tak trzeba postępować. Chyba to jest najważniejsze. Także uszanowanie naszych wspólnych korzeni, np. świętowanie świąt narodowych, wspominanie historii. To wszystko łączy pokolenia. Jeżeli będziemy się tego wyrzekali, to część tej łączności zaniknie. Ja myślę, że pielęgnowanie przeszłości, historii, dobrze wpływa na młodzież. Daje przykład.
Myśli Pani, że współczesna młodzież do tego dorosła? Jak Pani ich postrzega?
Myślę, że młodzież jest dobra, mimo niektórych złych przykładów. Jest dobra, chce być dobra i chce wiedzieć, jak być dobrą. Ja miałam dosyć dużo łączności z młodzieżą, dosyć często wykłady. Młodzież chce wiedzieć i słyszeć o tym, co było i co jest, i o tym, co jest prawdą, a nie tylko jakimś wymysłem propagandowym. Uważam, że młodzież często umie lepiej niż starsi dostrzec, co jest w jakichś ruchach dobrego, a co złego. Mają trochę zdrowego rozsądku. Ja wierzę w naszą młodzież. Zawsze jej mówię: „Pielęgnujcie swoje dobre marzenia. Jak nie będziecie ich pielęgnowali, to się nie spełnią”.
A co ludzie starsi mają do zaoferowania młodym?
Swój czas. Rodzice często nie mają czasu, są zajęci, a młodzi mają swoje problemy i muszą je rozwiązywać. Do kogo więc pójdą? Idą do dziadków i ci muszą pomóc. Starsi nie reagują też na ogół skrajnie, mają większy dystans do problemów.
Miała Pani w młodości autorytety wśród ludzi starszych? Takie drogowskazy, które chciała Pani naśladować?
Nie wśród żywych ludzi, ale człowiek oczywiście zachwycał się różnymi pięknymi postaciami w literaturze...
To dzięki temu udało się Pani zachować taki optymizm i pogodę ducha przez całe życie?
Ja miałam trochę niecodzienne doświadczenia, bo pracowałam całe życie wśród trędowatych, cierpiących. Wielu spośród nich było pesymistycznie nastawionych i tym trzeba było dać nie tylko zdrowie, ale i otuchę, starać się rozjaśnić to ciemne życie. Oni mieli ciężko, bo nieraz dużo cierpieli. Musiałam więc mieć pokłady optymizmu i dla siebie, i dla nich. Tych ludzi trzeba było pokochać. Wszystko, co złe szybko zapominać, a pamiętać co dobre.
To przychodzi naturalnie czy jest wynikiem pracy nad sobą?
Dużo zależy od nas, co wybieramy z życia, co chcemy zapamiętać. Jeśli człowiek będzie miał do kogoś uraz, będzie o tym myślał i rozjątrzał sprawę, to zabrnie za daleko i potem pojawi się konflikt. A jeżeli się powie: „Ach, nie ma co, zapomnę”, to potem jest łatwiej. Trzeba życie brać na co dzień, tak jak idzie. Akceptować zawsze okoliczności, które są, ludzi, których spotykamy, to wszystko nas kształtuje i my kształtujemy innych. No przecież jak rozmawiamy z kimś, możemy komuś pomóc, dać nadzieję. Życie daje nam okazję do bycia dobrymi, ale możemy to zaniedbać. Moją zasadą zawsze było i jest mieć zaufanie do ludzi, chyba, że się przekonam, że nie mogę.
rozmawiali:
Małgorzata Tadrzak-Mazurek
ks. Andrzej Godyń SDB
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.