Interesuje nas tutaj wiara, czyli religia żywa. Tak, ale wtedy zatrzeć się może rozróżnienie między religią instytucjonalnie głoszoną a tzw. religią prywatną, czyli zespołem wierzeń dobranych przez jakąś jednostkę według jej przeżyć lub widzi-mi-się. Literatura współczesna zbliża się często do tak pojętej religijności. Znak, 12/2006
Bardzo ciekawy jest też przypadek Stanisława Lema, racjonalistycznego ateusza, ale który szeroko wykorzystuje w swoich gwiezdnych powieściach archetypy religijne (jak i inni wybitni twórcy science fiction). Odświeża on w ten sposób religijną wyobraźnię i reintepretuje Tradycję, osiągając chwilami jakby przeżycie metafizyczne.
Jeśli chodzi o archetypalną obecność wymiaru religijnego w literaturze współczesnej, istnieje wiele jej odmian. Na pierwszym miejscu należy postawić realizm magiczny południowo-amerykański, z emblematyczną powieścią Gabriela Garcii Marqueza Sto lat samotności. Jest ona skomponowana analogicznie do struktur narracyjnych Biblii i, mimo wymiaru parodystycznego, wydobywa antropologiczne mechanizmy oddziaływania wierzeń na kulturę i cywilizację, a także na życie poszczególnych jednostek. Obok Marqueza można by wymienić całą wspaniałą plejadę autorów latynoskich, od Borgesa do Fuentesa, którzy zabłysnęli w latach 60. i 70.
Inny jeszcze jest nurt wykorzystujący temat religijny poprzez paraprofanację, a w istocie często uruchamiający mechanizm inicjacji, prowadzący do uczuć religijnych poprzez zło. To jakby odnowienie mistycznej via negativa, znanej od starożytności, a także znanej w pewnych odmianach jogi, gdzie poprzez zło dostępuje się oglądu prawdziwej natury świata i nawrócenia. W pewnym sensie takim bohaterem jest już Faust Goethego. Odpowiada to porzuconym rozwinięciom teologicznym Ojców Kościoła, na przykład Klemensa z Aleksandrii, który przedstawiał Szatana jako starszego brata Chrystusa, a obu jako prawicę i lewicę Boga. We współczesnej literaturze taką postawę można spotkać np. w powieściach czarnoskórego Amerykanina Jamesa Baldwina czy francuskiego dramaturga Bernarda-Marie Koltèsa. Jest to wymiar religijny autentyczny, poznanie przez zło nie jest drogą „dogmatycznie poprawną”, ale realną, i przypomina, że wśród świętych zdarzają się też nawróceni wielcy grzesznicy (poczynając od św. Pawła).
Natomiast na pewno z zakresu pojęcia „literatura religijna” należy wykluczyć wszelkie zinstrumentalizowanie religii przez politykę czy nacjonalizm. Inaczej mówiąc, religia nacjonalistyczna nie jest religią, wynoszenie swego narodu czy państwa ponad inne jest sprzeczne z duchem wszystkich religii uniwersalistycznych, nie tylko chrześcijaństwa. Natomiast – zgodnie z nauczaniem i Pawła VI, i Jana Pawła II – wiara, która nie stała się kulturą, jest powierzchowna i nieautentyczna. Czyli – inaczej mówiąc – bez pośrednictwa wielkich autorów, religia staje się abstrakcją bądź „gimnastyką” – jałową dyscypliną.