Ogólną sympatię budzi jego pochodzenie – Sarkozy jest synem emigranta z Węgier. Mieszkający we Francji Polacy przypuszczają, że geograficzna bliskość ojczyzny jego przodków i Polski sprawi, iż będzie miał więcej wyczucia dla polskich problemów. Znak, 7-8/2007
Polityków obchodzi przede wszystkim przyszłość najbliższa, okres między wyborami. W rzadkich przypadkach przyszłość nieco dalsza (taka, o której mówią na przykład ekolodzy). Bo są oni w końcu pochłonięci przez żądania doraźnie, przez krąg spraw, w jakim ludzie lokują trudności własne i swoich bliskich. Nieczęsto trafiają się przywódcy pragnący przemycić coś z założeń szerszych, przyszłościowych. Zwykle są oni więźniami elektoratu żyjącego dniem codziennym. A zresztą, brak im i całościowej wizji, i narzędzi do jej realizowania. Być może już w najbliższym dziesięcioleciu zacznie się to zmieniać. Problemy niszczenia środowiska naturalnego staną się bliskie, dławiące, objawią się nam brutalnie skutki naszej działalności dewastacyjnej. Może i to jest sygnałem: jedną z pierwszych decyzji nowo obranego szefa państwa była zapowiedź zwołania czegoś w rodzaju stanów generalnych na temat środowiska.
Spróbujmy przyjrzeć się wybranemu. Pięćdziesiątka, nieduża, drobna postać. Przy długim Chiraku wydawał się malutki – i z pewnym rozbawieniem oglądano, jak stopniowo zaczął wygrywać turnieje ze swoim dotychczasowym szefem, narzucając mu się jako ktoś nie do wyminięcia, mimo dużej niechęci eks-prezydenta i jego najbliższej drużyny. Narzucił się także jako szef prawicy, jako minister spraw wewnętrznych w niebezpiecznym okresie rewolty bezrobotnych przedmieść, podpalania samochodów i budynków publicznych. Nie cierpi go lewica (podejrzewająca go o skłonności autorytarne), ale trafia do serc tzw. milczącej większości jako ten, kto może „zrobić porządek”. Niemałą sztuką było zmuszenie partii prezydenckiej do wysunięcia go jako kandydata prawicy. Chirac długo próbował go podkopywać i ustąpił dopiero przed naciskiem opinii publicznej – nie odważył się, wobec jego popularności, wysunąć swojego faworyta (był nim jego ostatni premier, Villepin).
Ogólną sympatię (może poza Frontem Narodowym) budzi natomiast jego pochodzenie – jest synem emigranta z Węgier. On sam to podkreśla – zawsze w kontekście wdzięczności i miłości do Francji, których wyznanie w jego ustach brzmi dość autentycznie. W kandydackich wystąpieniach mówił o pięknie kraju i wielkości jego kultury geograficzna bliskość ojczyzny jego przodków i Polski sprawi, iż będzie miał więcej wyczucia dla polskich problemów. Jest to również ważne w płaszczyźnie symbolicznej, bo to właśnie imigrant w drugim pokoleniu zaproponował utworzenie ministerstwa do spraw imigracji i tożsamości narodowej, co przez lewicę zostało okrzyknięte jako skandal. Nie wiemy jeszcze, jakie będą zadania i prace tego ministerstwa. Ale Francji został dany znak: nie chcemy rozpływać się w chaotyczną masę, gdzie poszczególne wspólnoty (etniczne, religijne) okopią w swoich cytadelach. Będziemy otwarci dla przybyszów, pod warunkiem, że zgłoszą chęć uczestniczenia w jednej społeczności, której język i historia nie będą dla nich lądem nieznanym (a i niezbyt interesującym). Ten projekt jest w pierwszej kolejności odpowiedzią na problem przedmieść zamieszkanych głównie przez ludność kolorową i bezrobotną, przez młodzież, która brutalnie demonstruje swoje rozczarowanie i resentyment do kraju, w którym żyje. Częściowe bodaj zaradzenie temu problemowi to jeden z punktów, z jakich nowy prezydent będzie za pięć lat surowo rozliczany.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.