Ogólną sympatię budzi jego pochodzenie – Sarkozy jest synem emigranta z Węgier. Mieszkający we Francji Polacy przypuszczają, że geograficzna bliskość ojczyzny jego przodków i Polski sprawi, iż będzie miał więcej wyczucia dla polskich problemów. Znak, 7-8/2007
Sarkozy i jego nowy rząd zapragnęli od razu stworzyć obraz ekipy młodej i energicznej – nie licząc się z rytuałami i hierarchiami, tak ważnymi dla Francji, której ustrój nie bez powodu określa się często jako monarchię prezydencką. Premier rządu zajeżdża na posiedzenia rady ministrów (w Pałacu Elizejskim) w szortach po joggingu i przebiera się w ostatniej chwili. Prezydent jeszcze przed oficjalnym objęciem władzy pojechał do najbardziej zagrożonego zwolnieniami przedsiębiorstwa i spędził dzień na rozmowach ze strajkującymi pracownikami. (Bagatela, chodzi o największą chlubę Francji i Europy: European Aeronautic Defense and Space Company, francusko-niemieckie konsorcjum produkujące między innymi airbusy!) Na ogół uważa się, że o ile Sarkozy jest neoliberałem w anglosaskim stylu, o tyle dobrał do swojej ekipy wielu ludzi z wrażliwością społeczną. Czas pokaże, czy będą mu oni tylko służyć za alibi.
Niemniej trzeba przyznać, że pierwszy gest po wyborze był bardzo niezręczny: elekt dał się zaprosić na jacht jednego ze znajomych miliarderów, jakby – świadomie czy nie – pokazując, jakie jest środowisko, w którym chce przebywać. Francuzi byli zniesmaczeni, oczekiwali innego znaku. Ale wydaje się, że Sarkozy potrafi szybko się uczyć. Zorientował się, jakie popełnił faux-pas, i prędko przerwał „nierepublikański” (jak to się mówi we Francji) pobyt u przedstawiciela wielkiej finansjery. Sam oznajmił wcześniej, że dojrzewał podczas kampanii wyborczej i że teraz jest innym człowiekiem.
Może nie jest to zła sytuacja, kiedy prezydent uczy się od obywateli, a obywatele dają mu w zamian pewien (nieduży – jak to w naszych czasach) kredyt zaufania.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.