Świat osób z upośledzeniem umysłowym jest światem bardzo pięknym, inspirującym i przemieniającym, ale też bardzo trudnym, wymagającym stałej gotowości i zmuszającym do nieustannego konfrontowania się z cudzym cierpieniem, a jednocześnie z własnymi nawykami, własną słabością i lękiem Znak, 2/2009
Malwina, jak większość downowców, nie jest zbyt dobra w rachunkach. Zapytałem ją niedawno, jak jej idzie matematyka. „Czy już wiesz, ile jest dwa razy dwa?” Malwina spojrzała na mnie z politowaniem i odpowiedziała rezolutnie: „O co ci chodzi?”. Ten postęp jest czymś bardzo korzystnym. Być może Malwina nigdy nie nauczy się liczyć. Nauczy się za to wielu innych rzeczy, które ułatwią jej poruszanie się w świecie. Bardzo ważne jest jednak, by równocześnie z Malwiną uczyło się całe społeczeństwo – przede wszystkim, żeby uczyło się nie patrzeć na nią ani z perspektywy „przydatności”, ani z perspektywy „biedy” („biedne dziecko”) i „ograniczenia”.
Nouwen nazywa swego przyjaciela Adama „przewodnikiem”, „nauczycielem”. Czego uczą nas osoby niepełnosprawne? Raz jeszcze zacytuję Vaniera:
W świecie, który staje się coraz twardszy i bardziej skamieniały, w którym ludzie muszą zapamiętale pracować, aby powiększać swoje bogactwa, i w którym walory serca nie mogą być respektowane (…), upośledzeni odgrywają szczególną rolę. Oni, którzy mają czas, aby patrzeć, kontemplować, zachwycać się, kochać, są jakby stałym przypomnieniem znaczenia jedności.
Osoba niepełnosprawna intelektualnie wprowadza równowagę w świat wartości, którymi żyjemy.
Jeśli społeczeństwa, rządy, osoby odpowiedzialne i każdy indywidualnie, zamiast rywalizować między sobą o władzę i sławę, posłuchają wołania słabych i, zauważywszy ich wartość, zechcą im pomagać, nasz świat, zamiast ulegać coraz to nowym podziałom, rozczłonkowaniom i rozpadowi, wejdzie na drogę jedności i pokoju.
Istnienie osób z upośledzeniem to także problem dla teologów. Co Bóg chce nam powiedzieć, posyłając między nas ludzi takich jak Adam czy Malwina? Co to znaczy, że „uobecniają” oni Jezusa? Czy jesteśmy gotowi uznać, że Jezus jest aż tak bezbronny? A jeśli są rzeczywiście „szczególnym znakiem Jego obecności”, to dlaczego ta obecność jest w Kościele ciągle tak mało szanowana, dlaczego – zapytajmy mocniej – nie ma dla niej miejsca w centrum?
Uczestniczyłem przed laty w dyskusji, zorganizowanej w gronie przyjaciół – opiekunów ze wspólnoty „Wiary i Światła”: „Czy gdybym był Bogiem, stworzyłbym osoby z upośledzeniem umysłowym?”. Dyskusja była gorąca.
Część z nas na postawione pytanie odpowiadała przecząco, podkreślając, że z upośledzeniem wiąże się zbyt wiele cierpienia, że zdrowie to jednak zdrowie i że naszym niepełnosprawnym przyjaciołom byłoby w życiu znacznie lepiej, gdyby byli silni, rozumni i samodzielni. Inni uważali, że odpowiedź przecząca byłaby sprzeniewierzeniem się tej przyjaźni. Pamiętam, że moja odpowiedź brzmiała: tak, stworzyłbym, ale nie do takiego świata, jaki istnieje. Najpierw coś niecoś bym w tym świecie poprawił.
Dziś myślę, że nie miałem racji. To prawda, że na świecie tak urządzonym jak nasz osoby niepełnosprawne intelektualnie doznają na ogół więcej bólu niż radości. Ale prawdą jest też, że są one potrzebne właśnie takiemu, a nie innemu światu. Wierzę, że ich dyskretna i pełna pokory obecność czyni ten świat bardziej ludzkim.
*****
WOJCIECH BONOWICZ, poeta, publicysta, redaktor. Od 1987 r. należy do ruchu „Wiara i Światło”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.