Świat osób z upośledzeniem umysłowym jest światem bardzo pięknym, inspirującym i przemieniającym, ale też bardzo trudnym, wymagającym stałej gotowości i zmuszającym do nieustannego konfrontowania się z cudzym cierpieniem, a jednocześnie z własnymi nawykami, własną słabością i lękiem Znak, 2/2009
Nie bez ironii pisał przed laty założyciel pierwszej wspólnoty Arki, Jean Vanier:
To jest ten „biedny mały”, któremu trzeba pomóc i którego należy chronić; traktujemy go jak dziecko i dzieckiem pozostanie do końca życia. Trzeba mu stworzyć znośne warunki życia, a przede wszystkim trzeba mu znaleźć jakieś zajęcie, pracę, bo być może okaże się jednak wydajny! Słyszałem, właśnie w związku z tym, jak pewien specjalista w dziedzinie zakładania ośrodków [dla osób niepełnosprawnych intelektualnie] stwierdził, że są to w połowie ludzie, a więc pod względem pracy, przyjaźni, religii mogą odpowiadać tylko połowicznie.
Taki „ojcowski”, protekcjonalny sposób traktowania niepełnosprawnych jest, niestety, dość rozpowszechniony i ma ogromny wpływ na politykę społeczną.
Przyjmując jako miarę rozwoju społeczeństw ich stosunek do „najsłabszych ogniw” – w tym wypadku do osób niepełnosprawnych intelektualnie – wyróżnia się trzy etapy: izolacji (lub segregacji), integracji i inkluzji. Etap izolacji społeczeństwa Zachodu mają już szczęśliwie za sobą; paradoksalnie, choć statystyki dotyczące aborcji „z powodu uszkodzeń płodu” są od lat bardzo wysokie, to równocześnie w tym samym czasie gwałtownie wzrosły wskaźniki mówiące o społecznej akceptacji osób z upośledzeniem.
Zdecydowana większość społeczeństw europejskich jest dziś na etapie integracji: uznania godności tych osób, dostrzegania i rozumienia ich potrzeb oraz podejmowania wysiłków na rzecz włączenia ich w życie społeczne. Ale ideałem jest inkluzja – czyli takie społeczeństwo, w którym niepełnosprawność nie będzie już „problemem”, lecz jedną z form życia, akceptowaną bez zastrzeżeń i uprzedzeń przez pozostałych członków.
Mur, jaki stoi na granicy między integracją i inkluzją, trzyma się jednak mocno. Wspierają go – jako się rzekło – głęboko zakorzenione nawyki, ale też odradzające się co jakiś czas w różnej postaci idee eugeniczne. Kluczową sprawą jest tu sposób postrzegania osób niepełnosprawnych intelektualnie: akcentujący „niedostatki”, czyli to, co uniemożliwia im włączenie się w „główny nurt” życia społecznego i ekonomicznego, pomijający zaś „dary”, jakie te osoby mają do zaoferowania innym.
Nawet najbliższe otoczenie tych osób nie jest wolne od tego typu wartościowań. Pojawienie się dziecka z upośledzeniem umysłowym jest zawsze wyzwaniem dla rodziny. Radość miesza się z buntem, miłość z rozczarowaniem. Większość rodziców musi odbyć swego rodzaju żałobę po „stracie” zdrowego dziecka. Niektóre małżeństwa z tego powodu rozpadają się: mężczyzna nie jest w stanie zaakceptować „zdeformowanego” syna, kobieta czuje się zraniona, „niepełnowartościowa”, podświadomie szuka winy w partnerze…
Niekiedy szok jest tak duży, że rodzice zamykają się w kryjówce – traktując to, co ich spotkało, jako nieszczęście – i nie starają się o specjalistyczną pomoc. Tymczasem w przypadku każdej niepełnosprawności intelektualnej – czy jest ona wrodzona, czy też jest na przykład rezultatem błędów popełnionych podczas porodu – wczesna interwencja ma ogromne znaczenie dla dalszych losów dziecka.
W ciągu ostatniego półwiecza zrobiono na świecie bardzo dużo w dziedzinie rehabilitacji i edukacji osób niepełnosprawnych intelektualnie. Nasza wiedza ogromnie się poszerzyła. Moja przyjaciółka Malwina chodzi do szkoły integracyjnej, w której każdy uczeń jest uważnie obserwowany i nabywa kolejne umiejętności w osobnym, sobie tylko właściwym rytmie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.