Przez dziesięciolecia tkwiliśmy w zamrażarce komunizmu i nagle spadł na nas z nieba nowy zaawansowany porządek, za którym stały setki lat ewolucji, zastępy specjalistów od ekonomii, psychologii społecznej, marketingu, reklamy itd. Byliśmy równie bezradni wobec nowego porządku jak Komancze, których zamykano w rezerwatach. Znak, 7-8/2009
Z drugiej strony jednak coraz bardziej przemawia do mnie teza, że sama sytuacja kulturowa kapitalizmu jest w istocie nieludzka. Bo człowiek poddany jest potężnemu naciskowi w taki sposób, by o tym nie wiedział. Niezbyt majętna staruszka widzi w telewizji, że jej ulubiony aktor reklamuje fundusz emerytalny. Ona go „kocha” i nazajutrz wpłaca oszczędności całego życia, a po kilku dniach traci połowę swych pieniędzy, bo ten fundusz nie jest pomyślany jako dobrodziejstwo dla starych ludzi, ale środek maksymalizacji zysku właściciela funduszu.
Żeby uzmysłowić kamuflaż, który skrywa właściwą naturę systemu, podam banalny przykład. Istniał w nie tak dawnych czasach proszek OMO (dziś, o ile wiem, już się go nie produkuje). A dlaczego miał taką nazwę? Bo w wyniku badań nad percepcją nie tylko człowieka, ale i innych naczelnych uczonym udało się stwierdzić, że spośród tysięcy obrazów najmocniej rozpoznawany i kojarzony jest wizerunek przedstawiający oczy i zęby.
I stąd właśnie mamy OMO – wystylizowany znak graficzny nawiązujący do wizerunku „zębów pomiędzy oczami” – bo z psychologicznego i ewolucyjnego punktu widzenia wynika, że takiej informacji nie można zlekceważyć. Oczywiście, można argumentować, że tego rodzaju przekaz nie działa aż tak skutecznie, ale ważne jest to, że jego właściwego sensu się nie ujawnia. Tak samo jak nie ujawnia się tego, że każda reklama jest tak skonstruowana, by zawierała element strachu. Odbiorca musi być przestraszony, że czegoś nie będzie miał. I wtedy reklama odnosi swój skutek. Tego rodzaju przekaz jest skierowany przeciwko odbiorcy, bo wykorzystuje wiedzę, której przeciętny śmiertelnik nie ma.
Moje refleksje brzmią dość pesymistycznie. Czy jest możliwy jakiś pozytywny obrót rzeczy? Czy tendencje, o których wspominam, muszą narastać czy też mogą zanikać? W tym momencie muszę przywołać trzy poglądy, które są mi bliskie, choć zarazem wzajemnie się wykluczają. Po pierwsze, biologiczny ewolucjonizm, który pokazuje, że organizmy ze sobą konkurują, a środowisko selekcjonuje jednostki najbardziej wytrzymałe.
Patrząc z tej perspektywy, można odnieść wrażenie, że żyjemy w świecie, który nie ma żadnego celu, donikąd nie zmierza. Istnieje pewne pole możliwości i w jego granicach rozgrywa się gra, właściwie poza dobrem i złem, choć współczesna psychologia ewolucyjna przebąkuje coś o naturalistycznych źródłach etyki (na przykład eksperymenty pokazują, że zwierzęta przestrzegają tzw. zasady wzajemności). Z drugiej strony jednak badania też pokazują, że ludzie są coraz lepsi. Bo mimo że media codziennie bombardują nas informacjami o rzeziach, brutalnych zbrodniach i głodzie, to jednak nie ma przyzwolenia na pewne praktyki (bicie dzieci, dręczenie zwierząt, niewolnictwo itd.), które dwieście lat temu były społecznie akceptowane.
Ale taki darwinistyczny pogląd na świat jest właściwie wypisany na sztandarze popkultury, bo ona pokazuje w lekko tylko zawoalowany sposób, że najważniejsze jest, by być jak najwyżej w hierarchii i mieć jak największą liczbę partnerów seksualnych. Istnieje konieczność rozeznania w trendach, oznakach społecznego prestiżu, ale wszystko to sprowadza się właściwie do takiej ewolucjonistycznej wizji, co jest zresztą siłą popkultury, bo ona nie udaje, że w życiu może jeszcze chodzić o coś innego.
Drugi kuszący dla mnie pogląd to anarchizm, w wersji bardziej lub mniej naukowej (nazwijmy ją kropotkinowską). Sprowadza się on mniej więcej do tego, że w przyrodzie widzi się przede wszystkim współpracę, a kulturę traktuje jako zniszczenie przyrodzonego ładu. Chodzi o przekonanie, że obiektywnie istnieje pewien dobry naturalny porządek. Szkopuł w tym, by ludzie chcieli żyć wedle jego zasad. Tu kłania się Jan Jakub Rousseau. To być może naiwne wizje, ale równoważą jakoś grozę socjaldarwinizmu w wydaniu kapitalistyczno-popkulturowym. Taką drogą próbowały i próbują zdążać różne ruchy ekologiczne, alterglobalistyczne itp. One oczywiście budzą moją sympatię dopóty, dopóki są w mniejszości i defensywie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.