Jedno z błogosławieństw Jezusa wyraźnie promuje ludzi niegodzących się na stan niesprawiedliwości. Ta niezgoda Jezusa oznacza wyraźne zdystansowanie się Boga w Chrystusie od istniejącego stanu rzeczy. Zeszyty Karmelitańskie, 3/2009
Czy w świecie, który raczej nigdy nie będzie sprawiedliwy, ma sens to, by „łaknąć i pragnąć sprawiedliwości”? Zaczynam rozumieć pokusy teologii wyzwolenia, by „na siłę” ją wprowadzać i niwelować w ten sposób rażącą niesprawiedliwość – nawet Jan Paweł II mówił o „strukturach zła”. Jak działać?
Oczywiście, łaknienie i pragnienie sprawiedliwości ma sens. Jest wyrazem naszego sumienia, naszej woli, naszego wysiłku na rzecz racjonalizacji tego świata, na rzecz związania wolności naszego działania z prawdą o człowieku i o świecie.
Istotnie, problemem nie jest to, czy „łaknąć i pragnąć”, ale jak to uczynić? Przywołana przed chwilą koncepcja – czy też koncepcje „teologii wyzwolenia” – postawiły tę kwestię bardzo dobitnie i niezwykle dramatycznie. Pytanie padło na kontynencie latynoamerykańskim, gdzie w sposób niezwykle dramatyczny koegzystują ze sobą niewyobrażalne bogactwo i skrajna nędza.
Dysproporcje te są efektem korupcji politycznych, nieuczciwości, karteli przestępczości zorganizowanej, a więc takiej, w której łączy się ze sobą świat polityki, finansów i pospolitego bandytyzmu. To są struktury zła. Niekwestionowane. Pisał o nich dobitnie Jan Paweł II, który musiał zmierzyć się w sposób bardzo szczególny z problemem tychże struktur i projektów ich przezwyciężenia. Problem jednak w tym, że nie jest sprawą decydującą rozbicie złych struktur i zastąpienie ich przez inne. Problemem większym i decydującym jest mentalność i sumienie człowieka.
Mam poczucie, że rozróżnianie niesprawiedliwości na tę zawinioną i niezawinioną jest zabiegiem czysto formalnym. W rzeczywistości przecież skutki jednej i drugiej są jednakowo dotkliwe, choć ocena niesprawiedliwości, na którą ktoś „zapracował” swoim postępowaniem, pozwala nam złudnie myśleć, że możemy unikać odpowiedzialności za los innych ludzi…
Będąc ostatnio w Brazylii widziałem całe społeczności ludzi żyjących w obszarze wykluczenia społecznego. Ale żyli oni tak nie dlatego, że nie mogli inaczej. Żyli, bo nie mieli potrzeby życia inaczej. Spotkałem pewną kobietę, która przed kilku tygodniami była na wycieczce w Europie. Musiała ją sobie sfinansować. Zarówno przed wyjazdem, jak i po powrocie mieszkała w tych samych warunkach; w domu bez okien, z wybitymi szybami, w tym, co jednoznacznie kojarzy się ze slumsami.
Czy to jest wina braku pieniędzy, systemu czy też określonej mentalności? Problemem nie jest zewnętrzna struktura, ale wewnętrzne myślenie i zdolność wartościowania. Widzimy to doskonale w naszym kraju, 20 lat po upadku komunizmu. Upadł system, runął mur, a wewnątrz nas wciąż przelewa się czerwone morze komunizmu, wewnątrz nas tkwi jakiś kod genetyczny homo sovieticus. I trudno nam dokonać jednoznacznego wyrzeczenia się tego, choćby poprzez lustrację.
Zmiana musi dotyczyć nie struktur (są one wtórne), ale człowieka, jego wnętrza, jego sumienia. Tradycja chrześcijańska nazywa ten proces nawróceniem, a u jego podstaw upatruje pragnienie i łaknienie dobra.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.