Dlaczego nie lubimy rachunku sumienia? Pewnie dlatego, że kojarzy się z grzechem, karą i przykrym poczuciem winy czy bezsilności. Zaniedbując go, zapominamy jednak, że jest to droga nie tylko wewnętrznego oczyszczania, ale także oświecenia i zjednoczenia z Bogiem. Życie Duchowe, 52/2007
Pomoc Boga jest konieczna. By dostrzec uczucia i emocje czy też – mówiąc po ignacjańsku – poruszenia duchowe, które wymagają oczyszczenia i uporządkowania, człowiek potrzebuje poczucia bezpieczeństwa i doświadczenia miłości bezwarunkowej. A takie warunki zapewnia tylko Bóg. Dotykając bowiem korzeni zła, uruchamiamy jednocześnie nieświadome mechanizmy obronne, czyli cały system psychicznych bloków i zapór, które skutecznie oddzielają nas od trudnej prawdy o nas samych, innych i świecie. Z pewnością łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż zwykłemu śmiertelnikowi przyłapać się na „wypieraniu, intelektualizowaniu czy projekcji”, tym bardziej że poczciwe mechanizmy obronne niczym dobroduszny wewnętrzny cenzor dbają przecież o nasze psychiczne dobre samopoczucie. Barwnych przykładów dostarcza nam sama Biblia, choćby historia uświadamiania grzechu pierwszym ludziom czy królowi Dawidowi. Jedynie w kontraście z absolutnym dobrem i miłością, jakie daje Bóg, człowiek przyzna się do drobnych fałszów, przekłamań, zniekształceń rzeczywistości, które pozwalają mu utrzymać dobre mniemanie o sobie i o własnym sądzie na temat rzeczywistości. Jedynie wobec miłości miłosiernej człowiek gotów jest wyrzec się tego dobra cząstkowego, o które tak troszczy się i niepokoi na co dzień.
W tym punkcie św. Ignacy zachęca, by „żądać od duszy swojej zdania sprawy” (Ćd 43) ze stanu jakiejś rzeczy. W naszych rozważaniach ograniczymy się tylko do kilku negatywnych uczuć – smutku, agresji i zazdrości – które opanowując nasze serca, prowadzą bądź do wielu grzechów i zaniedbań, bądź do ewangelicznej zatwardziałości serca. Mówiąc „negatywne uczucia”, nie chcę powiedzieć złe czy niepożądane, czyli jednoznacznie skazane na usunięcie. Porządkowanie uczuć nie oznacza bowiem eliminowania. Wręcz przeciwnie, zwłaszcza te uczucia powinny być badane i wysłuchiwane, ponieważ odsłaniają najboleśniejsze prawdy o nas samych. Dlatego przestrzegam przed pochopnym moralizowaniem uczuć i emocji, które nie prowadzi do niczego innego, jak tylko do ich nieświadomego wypierania i ostatecznie do kamuflowania prawdziwych przyczyn zatwardziałości serca. Uczucia i emocje tak się mają do moralności, jak wiatry i wichry do nieszczęśliwych wypadków na morzu. Tylko ignorant może zrzucać na nie odpowiedzialność za własne życie.
Powodów do smutku jest wiele. Biorąc pod uwagę naszą polską skłonność do narzekania, należałoby je dzielić na połowę, by uzyskać przybliżoną miarę problemów. Pierwszym przedmiotem refleksji uczyńmy więc naszą narodową zdolność do narzekania. Najbardziej znanym zjawiskiem, które tę tendencję katalizuje, są powszechne plotki i obmowy. Nic tak szybko i łatwo nie tworzy poczucia jedności jak wspólny wróg lub przeciwnik, wobec którego trzeba podjąć właściwe kroki i odpowiednio się ustosunkować. Dlatego – bardziej lub mniej świadomie – poszukujemy sojuszników w rodzinach, miejscach pracy lub kościelnych wspólnotach. Zaś nasi środowiskowi wrogowie dość szybko przekształcają się w kozłów ofiarnych, na których barki składamy wszystkie nieszczęścia, jakie nas trapią.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.