Jacek wsunął obrączkę na palec Agaty. "I nie opuszczę Cię aż do śmierci" – wyszeptał. Widział jeszcze, jak na szpitalnym monitorze powoli zanika cienka nitka życia. Po chwili Agata Mróz-Olszewska, jedna z najlepszych polskich siatkarek, umarła. Magazyn Familia, 9/2008
To była miłość od pierwszego wejrzenia. Spotkali się w górach, w Szczyrku. Oboje byli wysocy, wysportowani. Oboje uśmiechnięci, lubiący życie, szczęśliwi. Młodzi. On – Jacek Olszewski. Ona – Agata Mróz, „polskie złotko”, niemalże dobro narodowe, dziewczyna, która w siatkówce osiągnęła prawie wszystko. Agata i Jacek wierzyli w przyszłość, planowali ją. Świat stał przed nimi otworem.
Aż przyszedł dzień, który chcieli odsunąć jak najdalej. Lekarze postawili niekorzystną diagnozę. Trzeba robić przeszczep szpiku – nie wolno dłużej czekać. Ale tak się złożyło, że nawrót choroby nastąpił w momencie, gdy Agata zaszła w ciążę. Dowiedzieli się o tym cztery dni przed wyznaczeniem terminu przeszczepu. A dziecko pokochali, zanim się narodziło.
W normalnej sytuacji, wiadomość o ciąży to pełnia szczęścia, rodzinne spełnienie. A tutaj lekarze zalecają chemioterapię, jak ją określają w szpitalnym żargonie – „megachemię”, by przygotować organizm do przeszczepu. Jeden z lekarzy powiedział wprost: „Powinna pani usunąć ciążę”. Medycyna i prawo na to zezwalały. Agata płakała. Zastanawiali się, co robić. Razem postanowili, że ich dziecko się urodzi. Odsunęli „chemię” i leczenie na kilka miesięcy. Ryzykowali życie Agaty, ratowali dziecko.
Agatę Mróz lubili wszyscy. Za talent, waleczność i piękno gry uwielbiali ją kibice siatkówki. Zresztą nie tylko kibice. Dzięki zwycięstwom „złotej drużyny” i medalom przywożonym do Polski ją i jej koleżanki z zespołu polubili nawet ci, którzy na co dzień siatkówką się nie interesują. Lubili ją pacjenci, z którymi leżała w szpitalu. Polubił ją też salezjanin Maciej Makuła, kapelan z warszawskiego oddziału hematologii, gdzie leczyła się Agata. „Wchodzę do sali, patrzę, a tam leży kobieta dłuższa od łóżka. Dopiero gdy zerknąłem na kartę pacjenta, zorientowałem się, że to ta słynna siatkarka” – z uśmiechem wspomina ksiądz Makuła.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.