Wobec zapewnień o niewinności Maryi oraz Józefa kapłani postanawiają użyć środka ostatecznego – próby gorzkiej wody, pewnego rodzaju ordalium: Maryja i Józef musieli wypić gorzką wodę i pójść na pustynię. Po tej próbie obydwoje powrócili cało, z czego wynikało, że obydwoje mówili prawdę. Powściągliwość i Praca, 1/2006
W drodze do Betlejem
A gdy wyszedł nakaz od cesarza Augusta, aby spisać wszystkich w Betlejem judzkim (tak zrozumiał autor Protoewangelii Jakuba tekst Ewangelii), wybrał się tam i Józef pełen rozterek: jak ma zapisać Maryję – jako żonę? Wstydzi się. Jako córkę? Wszyscy wiedzą, że nią nie jest. Jednak mąż sprawiedliwy zaufał Panu: Oto godzina Pańska. Pan uczyni, co zechce. Maryja zaś z trudem znosiła podróż i na trzecim kamieniu milowym (kamień ten pokazywano pielgrzymom, a w V w. Pobożna wdowa Ikelia zbudowała na tym miejscu kościół, który nazwała Kathisma) prosiła, by Józef zsadził Ją z osiołka. Wtedy Józef zauważył, że Maryja raz jest smutna, raz się śmieje. Zapytał więc, co to ma znaczyć? Ona odpowiedziała mu na to, że widzi dwa narody: jeden cieszy się z narodzenia Jej Syna, drugi płacze i lamentuje.
W drodze znowu Maryja poprosiła, by Ją zsadzić z osła, bo Dziecię, które było w Jej łonie, napierało, aby się narodzić. Było to miejsce pustynne, ale Józef wypatrzył jaskinię: wprowadził więc do niej Maryję, zostawił przy niej synów, a sam poszedł szukać położnej – Żydówki.
Zwróćmy uwagę na fakt, że Jezus nie rodzi się w szopie – jak śpiewamy w kolędach – ale wedle tradycji wschodniej: w jaskini (tak jest zawsze przedstawiane Boże Narodzenie na ikonach). Gdy więc Józef wyruszył na poszukiwanie położnej, spojrzał na niebo (bo stamtąd, według proroka Daniela, miał się pojawić Mesjasz-Zbawiciel) i ujrzał coś nadzwyczajnego. Tak opowiada: – Ja Józef szedłem i nie szedłem. I podniosłem oczy na firmament, i zobaczyłem, że się zatrzymał. I spojrzałem w powietrze, i ujrzałem, że jest pełne zdumienia, i ptactwo niebios zakrzepło w locie. Skierowałem oczy na ziemię i ujrzałem misę leżącą i robotników spoczywających przy posiłku, a ręce ich były w misie. Ci, którzy gryźli pokarm, nie gryźli go, a ci, którzy go nabierali – nie podnosili rąk, zaś ci, którzy nieśli do ust – nie donieśli, bo wszyscy mieli oblicza wzniesione i patrzyli w górę. Ujrzałem, jak pędzono owce, które stanęły, a pasterz podniósł rękę, aby je uderzyć, ale zamarła mu ręka podniesiona do góry. Zwróciłem oczy na prąd rzeki i ujrzałem kozły, które przytknęły pyski do wody, ale nie piły. I nagle wszystko zostało pobudzone i znowu podjęło swój bieg.
Tak to w chwili Narodzenia Pańskiego zamarło całe stworzenie. Obraz ciszy kosmicznej w chwilach teofanii – objawienia się Boga – jest znany w literaturze żydowskiej. Gdy Jahwe nadawał Prawo na Synaju, zamarła cała natura. Ale ten obraz zna także inna literatura: natura zamarła, gdy się rodził Budda czy gdy pojawił się grecki bożek Pan. Narodzenie w Betlejem to objawienie, przyjście Boga. Tę chwilę spotkania czasu i wieczności w chwili narodzenia się Syna Bożego opisuje Franciszek Karpiński w popularnej kolędzie Bóg się rodzi – moc truchleje – Pan Niebiosów obnażony – ogień krzepnie – blask ciemnieje – ma granice Nieskończony... Narodzenie Jezusa apokryf określa podobnym paradoksem – Maryja zrodziła i nie zrodziła: zrodziła, bo rodzi się nie tylko Bóg, na którego przyjście zatrzymała się cała natura, ale i człowiek. Ale także nie zrodziła, bo urodziwszy, została dziewicą. Jest to więc najdoskonalsze z możliwych zrodzenie.