W krainie królowej Śniegu, czyli o analfabetach emocjonalnych

Osoby dotknięte tym syndromem nie potrafią mówić o własnych emocjach, nie rozróżniają ich fizjologicznych objawów, mają bardzo ubogie życie wyobrażeniowe (np. nie miewają snów) i operacyjny styl myślenia. Cierpią, choć o tym nie wiedzą, bo nie są w stanie tego wyrazić i właściwie nazwać. List, 9/2007



A miało być lepiej


Przekornie można powiedzieć, że wszystkiemu winna jest inteligencja emocjonalna, psychologiczny hit kilkunastu ostatnich lat. Gdyby tak nachalnie jej nie propagowano i nie zmuszano do sprawdzania jej poziomu, zapewne nigdy byśmy się nie dowiedzieli, że „emocjonalni jaskiniowcy" są wśród nas aż tak licznie reprezentowani. Określenie „emocjonalni jaskiniowcy" nie jest jednak uprawnione, jest bowiem prawie pewne, że jaskiniowcy nie byli aleksytymikami. Współczesne badania nad pierwotnymi plemionami wykazują, że ich przedstawiciele potrafili poprawnie odczytać i werbalizować najważniejsze emocje, takie jak radość, smutek, gniew, wstręt, zdziwienie. Jeśli więc dzięki odkryciu inteligencji emocjonalnej miało być lepiej, to dlaczego jest tak źle? Dlaczego tak wielu cierpi na emocjonalny analfabetyzm (trzeba raczej powiedzieć, że to osoby z ich otoczenia cierpią z tego powodu)? Czy praca nad inteligencją emocjonalną jednostek jest wystarczającym sposobem na zaradzenie tej sytuacji? A może jest już za późno? Może powinniśmy przeciwdziałać inaczej, np. naśladując sprawdzone metody, publicznie przyznawać się do aleksytymii, nosząc dyskretne (by nie stygmatyzować) „AT" w klapie marynarki lub żakietu? Tym wokoło byłoby łatwiej zrozumieć, a i „AT" byłoby lżej.


Wszyscy byliśmy aleksytymikami


Próbując odpowiedzieć na te pytania, trzeba sięgnąć do początków, tj. do zarania historii każdego człowieka. A na początku wszyscy byliśmy aleksytymikami, brakowało nam słów nie tylko na określenie emocji, ale na wszystko. Tak jak wszystkiego uczymy się od innych, tak też zdolność komunikacji, zwłaszcza tę emocjonalną, opanowujemy stopniowo i nieomal od pierwszych dni życia. Emocjonalny związek matki i dziecka zaczyna się już na etapie prenatalnym i od razu obejmuje wiele subtelnych odcieni. Już w łonie matki dziecko rejestruje jej emocje i reaguje na nie, dlatego nie jest bez znaczenia, czy powodem łez matki jest obieranie cebuli, czy też... niechciana ciąża. Nawet „chemia tych emocji" jest zdecydowanie różna, o czym świadczą choćby analizy chemicznego składu łez. Matki, słysząc płacz niemowlęcia, bardzo szybko rozpoznają, kiedy spowodowany jest on głodem, kiedy mokrą pieluchą, a kiedy przestrachem. Matki niezwykle szybko uczą się tych subtelnych niuansów emocjonalnych, ich dzieci muszą jednak pokonać jeszcze długą drogę, by osiągnąć podobne zrozumienie. Podstawowe emocje dopiero „przecierają" pierwsze szlaki w dziewiczej topografii ich mózgu, aby z biegiem lat pokryć całą jego przestrzeń skomplikowaną siecią różnorakich traktów komunikacyjnych i zróżnicowanych systemów szybkiego reagowania (od reakcji organicznych po życiowe postawy). Analogią może być tutaj powstawanie i funkcjonowanie wielomilionowego miasta, a przecież mózg jest znacznie bardziej skomplikowany. Chociaż - czas przyznać się do męskiego kompleksu - sprawne rozróżnianie stanów emocjomalnych wymaga znacznej inteligencji emocjonalnej, która kobietom przychodzi często łatwiej, ponieważ są uczone okazywania uczuć od dziecka i same uczą się je wyrażać, kiedy mają własne dzieci.

Czytelnym przejawem prawidłowo rozwiniętej emocjonalności jest umiejętność narracji, wyrażania wewnętrznych stanów uczuciowych i przeżyć oraz idąca z nią w parze zdolność rozpoznawania podobnych stanów i uczuć u innych (empatia lub sympatia). Słowa, ich brzmienie, gesty i wyrazy twarzy mają duże znaczenie. Dlatego możliwa jest poezja i sztuka. Dlatego słowa sprzed setek lat jeszcze dziś mogą głęboko poruszać.


«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...