Końcówkę siódmego rozdziału Listu do Rzymian św. Pawła można by sparafrazować następująco: planowałem dobro, ale zrobiłem źle. Św. Paweł nigdy nie krzyczy na siebie: Głupi! Co ja zrobiłem?! Znowu mi nie wyszło. U niego w centrum jest Pan Bóg, a nie ja: Trudno. Panie Boże, oddaję ci to. Jutro będzie lepiej. List, 3/2008
Często, kiedy boli nas życie, idziemy w poszukiwaniu pomocy do spowiedzi. Z czym najczęściej ludzie przychodzą do konfesjonału?
o. Hinc: Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, boli nie tylko strata kogoś bliskiego czy ciężka choroba, ale też poczucie odrzucenia, bycia nieakceptowanym. Mieszkam poza Krakowem i widzę ostatnio wśród ludzi naprawdę wielki głód sakramentu pokuty, codziennie długie kolejki do konfesjonałów. W czasie tych spowiedzi spotykam się z bólem, którego - przyznaję - nie spodziewałem się. Jest on związany z wyjazdami do pracy za granicą. Ból ten widać zwłaszcza przy okazji spowiedzi przedświątecznych, kiedy wraca do kraju wielu Polaków. Przyjeżdżają potwornie rozbici przebywaniem z dala od rodzin, od swoich bliskich, bywa że dotknięci grzechem zdrady małżeńskiej, oddalenia od Kościoła, zatracenia w wolności, a także problemem nadużywania alkoholu.
Cierpią również i ci, którzy zostają...
o. Hinc: Tak, i czasami zdarza się, że przychodzą do spowiedzi oboje, jedno po drugim.
I oboje opisują to samo?
o. Hinc: Bardzo podobnie. Oczywiście nieco inaczej opisuje to osoba, która pracuje za granicą, a inaczej ta, która tu została. Co ciekawe, wśród tych, którzy zostali, wielkim problemem staje się pornografia.
Pornografia?
o. Hinc: Tak. Nie demonizowałbym jednak sfery seksualnej, to nie ona jest winna. Jest to raczej problem wynikający z osamotnienia, zerwania więzi i pogubienia.
Z podobnymi problemami jak te spotkałem się jakiś czas temu, jeżdżąc przez kilka lat do polskich i włoskich emigrantów w Grecji i krajach sąsiednich. Spotykałem tam ludzi, którzy uciekli z Polski. Ich życiorysy były często dość skomplikowane - pochodzili z patologicznych rodzin, byli po rozwodach, w taki czy inny sposób zostali skrzywdzeni. Na emigracji bardzo często wchodzili w nowe związki. W końcu jak długo można żyć samotnie... Gdy wiązali się np. z Grekami, to nie było jeszcze źle. Gorzej, jeśli zaczynali tworzyć związki z równie pogubionymi jak oni emigrantami, np. Albańczykami czy Marokańczykami. Tu pojawiały się wielkie dramaty.
Da się uleczyć te bolesne zranienia?
o. Hinc: Rana jest bardzo głęboka. Takie doświadczenia rzucają człowieka w błoto, ale z tego błota da się podnieść, można się z niego otrząsnąć. Wyjazdy za granicę sprawiają, że pewne procesy, na przykład rozbicie rodzin, zachodzą w przyspieszonym tempie. Pokazują, jak wielka jest tęsknota za rodziną, za tym, żeby być akceptowanym, kochanym, żeby być z kimś bliskim. Niestety sytuacja ekonomiczna -jeśli ktoś pragnie założyć rodzinę i chce, aby wiodło jej się pod względem finansowym dobrze - zmusza do wyjazdów. Dlatego ludzie wyjeżdżają, nie zdając sobie sprawy z tego, że ogromnie ranią siebie, małżonka i dzieci, przez co - bardzo często - ta rodzina się rozpada. Czasami, gdy upragnione pieniądze już się pojawią, jest za późno, by cokolwiek ratować. Niektórzy zaczynają to dostrzegać. Byłem zaskoczony słysząc przed świętami kilka wyznań: „Podjąłem decyzję. Nie wyjeżdżam, zostaję: dla dobra małżeństwa i moich bliskich".
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.