Prawdziwa, głęboka wiara wymaga stanięcia przed Tajemnicą, ale nie daje mi gwarancji, że określone praktyki i postawa przyniosą mi odpowiedź na wszystkie pytania i pewność, że jestem na właściwej drodze. Wiara nie polega tylko na pokonywaniu i usuwaniu wątpliwości, ale również na zdolności ich znoszenia i wytrzymywania. List, 4/2009
Ojcze, Anselm Grün OSB powiedział kiedyś, że uzależnić można się nie tylko od alkoholu, gier czy seksu, ale także od religii. Czy to prawda?
Prawie od wszystkiego można się uzależnić. Dlaczego nie od religii?
Jak to możliwe?
Wiele zależy od tego, do czego człowiekowi religia będzie potrzebna. Jeżeli będzie ją traktował instrumentalnie, to niebezpieczeństwo uzależnienia istnieje; niekoniecznie rozumianego jako jednostka chorobowa, ale jako forma wewnętrznego zniewolenia.
Należy jednak uściślić: nie ma czegoś takiego jak religia w sensie samodzielnego bytu zewnętrznego. Religia to nie to samo, co alkohol, narkotyki czy inne substancje uzależniające. Ona jest bardzo złożonym fenomenem społeczno-kulturowym.
Dlatego można się uzależnić nie tyle od niej samej, co od jej wykorzystywania do radzenia sobie z różnymi problemami w życiu, także z sobą samym. Za przykład takiego uzależnienia od religii, a raczej od grupy religijnej bądź jej lidera, mogą służyć sekty bądź pewne destruktywne wspólnoty czy też toksyczne kierownictwo duchowe.
Dlaczego ludzie uciekają w religię, uzależniają się od niej?
W grę tu wchodzą zarówno dyspozycje indywidualne jak i specyficzne sposoby funkcjonowania takich grup i ich liderów.
Wiele osób poszukuje życia wypełnionego sensem oraz interesuje się nadzwyczajnymi doświadczeniami duchowymi; może także odczuwać niezadowolenie z materialistycznego społeczeństwa i/bądź konformistycznych rodziców; chce zaangażować się w „wielką sprawę"; próbuje poradzić sobie z bolesnymi doświadczeniami czy nierozwiązanymi konfliktami. Może temu towarzyszyć brak wsparcia społecznego lub kryzys wieku średniego. Religie potrafią zaspokoić te potrzeby, dać swoim wyznawcom poczucie sensu, bezpieczeństwa i właściwie wybranego kierunku życia.
To źle?
To samo w sobie nie jest złe. Niemniej osoby, które nie tolerują w życiu żadnej ambiwalencji, szukają często w religii potwierdzenia swojej postawy. Religia służy im do usprawiedliwienia biało-czarnego obrazu rzeczywistości, daje jasne odpowiedzi na wszystkie złożone problemy, jakie niesie ze sobą życie.
Tacy ludzie łatwo ulegają pokusie dogmatyzmu i fundamentalizmu, są zaślepieni, myląc formację duchową z religijną indoktrynacją, zostają ubezwłasnowolnieni przez „wspólnotę" i zatracają własne poczucie tożsamości. Uzależnieniem od religii, choć mniej niebezpiecznym w skutki emocjonalne, jest tradycjonalizm.
„Wiara" postrzegana jest w nim jako antidotum na niemożność pogodzenia się z tym, że życie nie jest takie jednoznaczne, że jest w nim niepewność, ryzyko, poczucie zagubienia itd. Wielu tradycjonalistom religia służy właśnie do usprawiedliwienia ich postaw wobec świata. Świat ciągle się zmienia, a im bardziej się zmienia, tym bardziej, ich zdaniem, nie może zmieniać się religia. Dlatego obsesyjnie trzymają się tego, co „stare" i panicznie boją się wszelkich zmian.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.