Miłosierdzie między pobożnością ludową a mistyką

Najczęściej uważa się, że jest to pobożność ludu, czyli mieszkańców wsi, ewentualnie małych miasteczek. Wydaje mi się jednak, że taka definicja byłaby zbyt dużym uproszczeniem. W pobożności ludowej odnaleźć może się bowiem zarówno staruszka z małej wioski, jak i profesor z uniwersytetu. List, 6/2009



Ale w pobożności ludowej kryją się też niebezpieczeństwa. W 2001 r. wyszła nawet dyrektywa Kongregacji Doktryny Wiary na jej temat, w której wspomniano o pewnych nadużyciach, np. o przesuwaniu akcentu w kulcie z Chrystusa na świętych, zwłaszcza na Maryję.

Tak, ten dokument przypomina, że w centrum naszej wiary jest Jezus Chrystus i wszystkie nabożeństwa, modlitwy, praktyki religijne powinny mieć charakter chrystocentryczny, ale mimo wszystko dowartościowuje pobożność ludową. Przypomina, że bardzo ważną rzeczą jest odpowiednie rozłożenie akcentów przez duszpasterzy, tak, aby święci, np. Maryja czy Krzysztof, którego czcimy w czerwcu, nie przysłaniali nam Chrystusa, ale do Niego prowadzili.

Jeżeli w Kalwarii Zebrzydowskiej przeżywamy Wniebowzięcie Matki Bożej, kiedy to w uroczystej procesji niesiona jest Jej figura, to nie oddajemy czci Maryi, ale Jezusowi, do którego Maryja nas prowadzi. Święto to przypomina nam także, że nasze życie nie kończy się tutaj, że jest jeszcze coś po śmierci. Dogmat o wniebowzięciu NMP mówi nam o istnieniu nieba. Tylko tyle, nic więcej.

Oczywiście ktoś może się skupić na czymś innym, na pięknie figury Matki Bożej, na barwnej procesji, ale myślę, że w zdrowej pobożności ludowej te wszystkie zewnętrzne rzeczy nie przesłonią tego, co najistotniejsze. Według mnie nie ma powodu do obaw.

A co z takimi pozaliturgicznymi praktykami jak wkładanie poświęconych gałązek palmowych w pole uprawne? Dawniej był to powszechny zwyczaj...

Nadal praktykuje się tę tradycję, np. w mojej rodzinnej miejscowości na Podkarpaciu. Mój brat, który jest inżynierem rolnictwa i prowadzi dość nowoczesne gospodarstwo, w poniedziałek wielkanocny wraz z synami wychodzi na pole i święconą wodą, za pomocą palmy, kropi je. Następnie robi z gałązek palmy krzyżyki i stawia je na polu. Temu obrzędowi towarzyszy modlitwa o Boże błogosławieństwo.

Jeszcze kilkadziesiąt lat temu to kapłani objeżdżali na koniu pola i święcili je, teraz robią to świeccy. To przecież jest, tak mocno akcentowane w teologii, kapłaństwo powszechne w odniesieniu do sakramentaliów. Każdy ochrzczony chrześcijanin uczestniczy przecież w kapłaństwie Jezusa Chrystusa, niekoniecznie jako osoba duchowna.

Ale czy takie praktyki nie są wynikiem magicznego myślenia: poprzez poświęcenie pola zapewnimy sobie urodzaj?

Ryzyko wypaczenia religii, w taki czy inny sposób, istnieje zawsze, niezależnie od epoki. W średniowieczu takie nadużycia były, ale i dzisiaj może się zdarzyć, że ktoś magicznie podejdzie do tego obrzędu. Gałązki palmy wkładano nie tylko w pole, ale też pod strzechę, żeby w ten sposób ochronić dom przed pożarem. W tamtych czasach wystarczyło zaprószyć małą iskrę przy wietrze, żeby dom poszedł z dymem.

Podobnie „ochronne działanie" przed piorunami spełniała gromnica. Jeśli ktoś ją zapalał czy wkładał poświęconą palmę pod dach i wymawiał przy tym jakieś hokus pokus, to z pewnością był to zabobon. Ale jeśli temu gestowi towarzyszyła szczera rozmowa z Bogiem, powierzenie Mu swojego losu, to gest ten stawał się zewnętrznym znakiem modlitwy. Oczywiście założenie piorunochronu też nie zaszkodzi.



«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...