Miłosierdzie między pobożnością ludową a mistyką

Najczęściej uważa się, że jest to pobożność ludu, czyli mieszkańców wsi, ewentualnie małych miasteczek. Wydaje mi się jednak, że taka definicja byłaby zbyt dużym uproszczeniem. W pobożności ludowej odnaleźć może się bowiem zarówno staruszka z małej wioski, jak i profesor z uniwersytetu. List, 6/2009



Choć wielu ludzi na wsi, mimo że nie czytało brewiarza, doskonale znało na pamięć zawarte w nim Psalmy. Moja mama śpiewała z pamięci dziesiątki Psalmów, których nauczyła się w czasie Nieszporów, odprawianych w jej kościele co niedzielę po południu. Przed wojną, kiedy była jeszcze dzieckiem, wszyscy parafianie na nie chodzili. To była forma modlitwy, ale też - powiedziałbym - rozrywki, życia społecznego. Rano cała wieś udawała się na Mszę św. a po południu na Nieszpory.

Powtarzanie tych pieśni, melodii, które niosą w sobie bardzo głębokie treści biblijne, teologiczne, wprowadzało moją mamę w jakąś bliskość sacrum. Tę bliskość, majestat Boga moja mama czuła też śpiewając łacińskie hymny, których nauczyła się kilkadziesiąt lat temu np. Veni Creator Spiritus, czy Te Deum laudamus. Przekręca co prawda czasem jakieś słowa (nie zna przecież łaciny), ale mimo to jest to dla niej ważne doświadczenie duchowe.

Formy religijności mogą być różne i nie warto dzielić ich na lepsze czy gorsze. Każdy ma inną wrażliwość, inne potrzeby, inaczej przeżywa swoją więź z Bogiem.

Łatwo jednak znaleźć opinie mówiące, że w pobożności ludowej akcent położony jest głównie na sferę emocjonalną. Ten rodzaj religijności, poprzez pewne praktyki, osadza człowieka w określonej grupie społecznej, buduje jego tożsamość, ale nie prowadzi głębiej.

Myślę, że to jest jeden z aspektów pobożności ludowej. Rzeczywiście, jeżeli spojrzymy na określone społeczności, np. na Podhalu, gdzie w danej parafii śpiewa się takie a nie inne pieśni, gdzie pojawiają się pewne specyficzne formy modlitwy, których poza tym terenem nie spotkamy, to można powiedzieć, że w tym wypadku pobożność jest elementem tożsamości wspólnoty. Ktoś obcy, jeśli pojawi się na takim nabożeństwie, może mieć problemy z odnalezieniem się, nie będzie wiedział jak się ma zachować, jak włączyć się w modlitwę.

Bałbym się jednak zawężać tego rodzaju pobożność tylko do ram socjologicznych. Jestem głęboko przekonany, że ci prości ludzie, którzy utożsamiają się z jakąś wspólnotą i znają wszystkie charakterystyczne dla niej modlitwy, wchodzą w osobisty, bardzo głęboki kontakt z Bogiem.

Przeżycie religijne jest sprawą bardzo indywidualną. Jedna osoba woli pomodlić się w ciszy, w samotności, inna pójdzie na majówkę, by śpiewać litanię i w ten sposób, wchodząc w rytm modlitwy, w treść pieśni, doświadczyć bliskości Boga. Czytałem kiedyś wspomnienia francuskiego konwertyty, Andre Frossarda, który wychował się z dala od Boga. Był synem pierwszego sekretarza Komunistycznej Partii Francji, a pierwsza książka, jaką przeczytał to „Kapitał" Marksa.

Jako dorosły człowiek poznał chrześcijaństwo i zachwycił się nim. Przyjął chrzest i... z upodobaniem zaczął uczestniczyć w nabożeństwach teoforycznych, związanych z wystawieniem Najświętszego Sakramentu, z przyjemnością słuchał rytmicznych pieśni eucharystycznych, zachwycał się zapachem kadzidła. Wybitny intelektualista odkrył bardzo proste formy religijności.

Popatrzmy na Jana Pawła II - z jednej strony teolog, filozof, etyk, który dokonuje pogłębionej refleksji intelektualnej, a z drugiej strony człowiek wierzący - można powiedzieć - prosto, bez zastrzeżeń i kochający od dziecka te wszystkie ludowe, góralskie nabożeństwa.




«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...