Nie jestem przekonany, że pokora jest najważniejszą cnotą w życiu świętych. Być może pokorę podkreśla się, przeciwstawiając ją pysze, która w katalogu grzechów głównych zajmuje pierwsze miejsce. Wydaje mi się, że w żywotach najważniejszą cnotą jest jednak miłość. List, 10/2009
W Polsce przykładem żywotów pisanych z bliskiej perspektywy czasowej są „Żywoty św. Wojciecha”, które powstały niedługo po jego śmierci. Autorzy – Brunon z Kwerfurtu i Jan Kanapariusz – należeli do pierwszego pokolenia po Wojciechu. Odwiedzili miejsca, gdzie żył święty, mieszkali w tych samych co on klasztorach, uczyli się w tych samych szkołach, przeszli podobną drogę duchową - Bruno z Kwerfurtu aż po męczeństwo.
Natomiast np. pierwszy żywot św. Jana Kantego powstał dopiero jakieś siedemdziesiąt lat po jego śmierci. Wcześniej spisywano tylko cuda, które działy się za jego wstawiennictwem. Autorem pierwszego żywota był prawdopodobnie Sakran (Sakranus). Jego dzieło nie jest książką historyczną w dzisiejszym rozumieniu, bo nie ma tam ani jednej daty. Innym zachowanym świadectwem o tym świętym jest bulla kanonizacyjna, w której zebrano wszystkie przekazy związane z Janem Kantym.
Co ciekawe, nawet ona myli się o kilka lat, podając jego datę urodzenia. Są w niej zaś opisane niezwykłe wydarzenia związane ze świętym, które już wtedy były powszechnie znane. Dowiadujemy się z nich, że każdy doktor teologii miał prawo raz w życiu ubrać togę Jana Kantego albo że św. Jan Kanty wprowadził zwyczaj, kultywowany potem przez profesorów uniwersyteckich, zapraszania na codzienny obiad jednego ubogiego z krakowskiego Rynku. Niestety w bulli znajdziemy też przekazy nieprawdziwe, np. opisy pielgrzymek do Rzymu i Ziemi Świętej, które święty miał odbyć. Z innych źródeł wiemy, że najprawdopodobniej Kanty nigdy w tamtą stronę nie podróżował.
Po Janie Kantym pozostało też sześć napisanych przez niego tzw. kazusów sumienia, czyli rozstrzygnięć w trudnych kwestiach spowiedniczych. Wyłania się z nich człowiek dobry, o wnikliwym osądzie moralnym, który wie, że od surowości pokuty ważniejsze jest nastawienie serca, z jakim się ją wypełnia. Wydaje mi się, że najlepszym sposobem poznania prawdy o jakimś świętym jest czytanie tego, co on sam napisał.
Jeśli w ogóle coś napisał...
Niektórzy rzeczywiście napisali niewiele albo nie napisali nic. Dlatego w odkrywaniu świętych mogą też pomóc świadectwa pozostawione przez tych, którzy mogli mieć z nimi bezpośredni kontakt. Szwajcarski święty, Mikołaj z Flüe, znany jako Brat Klaus, był niepiśmienny. Zostawił jedną „książkę do modlitwy" - jak sam o niej mówił - którą był schematyczny rysunek streszczający jego głęboką mistykę. Pod koniec życia Klaus gościł w swojej pustelni pielgrzyma z Niemiec, któremu pokazał ten rysunek. Pielgrzym ów postarał się o to, aby jeszcze za życia Klausa ukazał się w Niemczech wydruk rysunku z krótkim komentarzem, jaki usłyszał i zanotował w czasie rozmowy z Mikołajem.
A jak traktować przekazy o świętych, takich jak np. Krzysztof, co do których nie mamy nawet pewności, że istnieli, a ich życiorysy przypominają zbiór baśniowych opowieści?
Popularność kultu św. Krzysztofa tłumaczy się najlepiej średniowiecznym podejściem do spraw najważniejszych - takich, jak życie i śmierć. Ludzie, nękani przez różne choroby, zarazy i wojny, bali się śmierci, a jednocześnie byli świadomi, jak ważnym jest ona wydarzeniem. Krzysztof ł dla nich przede wszystkim tym, który pomoże im przez nią przejść. Niemal w każdym kościele można było zobaczyć jego obraz. Trzeba pamiętać, że żyjący wówczas ludzie nie zadawali sobie pytań o wiarygodność historyczną czy źródła, które zadajemy sobie my. To współcześni historycy próbują zbadać, na ile w tradycji średniowiecznej ukryty jest prawdziwy człowiek, a na ile model świętości pożądany w tym okresie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.