Na Jasnej Górze mamy zazwyczaj wiele intencji. Stało się już tradycją jasnogórskich pielgrzymek, że każda niemalże grupa odprawia nabożeństwo Drogi Krzyżowej na wałach. Często widać pielgrzymów, którzy przechodzą od jednej stacji do drugiej na kolanach. Idziemy, 2 marca 2008
Ojciec Jerzy Tomziński opowiada, że widział, jak kiedyś młoda dziewczyna, posuwając się powoli, znaczyła tę drogę krwią poranionych kolan. Fenomen Drogi Krzyżowej prawie już wiek trwającej na wałach Jasnej Góry jest jednym z najbardziej charakterystycznych rysów sanktuarium.
Jasna Góra na przekór naszemu przyzwyczajeniu nie pozwala na pośpiech, na wewnętrzne rozbieganie, które towarzyszy nam na co dzień. Siłą rzeczy jesteśmy zmuszeni do wyhamowania, a nawet zatrzymania się… przy konfesjonale, na modlitwie, na Drodze Krzyżowej, która wcale nie musi być programem pielgrzymki grupowej, a może być punktem naszej własnej pielgrzymki. Rozważanie Męki Pana wokół klasztoru bez względu na porę roku czy dnia nikogo tu nie dziwi i nieważne, czy będziemy uczestniczyć w nabożeństwie prowadzonym przez kapłana, czy postanowimy uczynić to indywidualnie, w ciszy serca. Wielokrotnie widywano tu kard. Karola Wojtyłę, który jako arcybiskup krakowski przyjeżdżał na Jasną Górę i samotnie odprawiał Drogę Krzyżową.
Każda kalwaria ma swój charakter, modlitewny klimat, każda jest artystycznie czy architektonicznie inna, ale wszystkie prowadzą do tego samego – do przejścia wytyczoną, choć trudną drogą ku jednemu celowi – ku Zmartwychwstaniu Chrystusa. Wchodząc po schodach na jasnogórskie wały, wkraczamy w inną rzeczywistość. Za sobą, w dole, zostawiamy Wieczernik – czyli ziemski etap życia Jezusa i powoli razem z Nim wspinamy się ku temu, co w górze, wspominając i przeżywając Jego Mękę. Najlepiej być tu w tygodniu, kiedy nie ma gwaru, szumu pokrzykujących dzieci oblegających armaty przypominające o obronie klasztoru. Cisza bardziej sprzyja wnikaniu w Tajemnicę.
Przemierzając drogę od stacji do stacji, jesteśmy wysoko nad ziemią, mijamy dachy niektórych zabudowań klasztornych. Z tej perspektywy ludzie w dole są mali, za to jesteśmy na tym poziome, na którym jest Maryja w swoim Cudownym Obrazie. To oderwanie się od przyziemnych spraw powoduje, że zostajemy sam na sam z Tajemnicą, z Bogiem.
Figury stacji Drogi Krzyżowej umieszczone są nietypowo, bo mimo ich sporego rozmiaru są na równi z naszym wzrokiem. To dzięki temu, że stoją niżej, w miejscu dawnych fos. Postaci umieszczone wśród drzew i krzewów są bardzo realistyczne, przez co pozwalają skupić się na sacrum. Przyroda w pełni harmonizuje z tym, co się dzieje w naszych sercach. W okresie Wielkiego Postu zazwyczaj tłem naszych rozważań są puste konary, smutno sterczące gałęzie, tworzące klimat, w którym od wieków toczy się ten sam dramat. Im bliżej Poranka Zmartwychwstania, tym bardziej widać, jak to tło sprawiające wrażenie martwego nagle zaczyna ożywać. Zwykle na Wielkanoc pojawiają się na drzewach listki w kolorze soczystej zieleni. Tak więc z pozoru jest to ta sama Droga Krzyżowa, a jednak za każdym razem inna. Tak jak wcześniej inspirowani aurą jesteśmy bliżej upadków Jezusa, bliżej Jego konania, śmierci, tak w tej budzącej się do życia przyrodzie coś nas ponagla, by szybciej niż zwykle znaleźć się i zatrzymać przy ostatniej stacji, która przybliża nas do Zmartwychwstania.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.