- Czy małżeństwo to coś innego niż miłość? - Małżeństwo to więcej niż miłość. Nazwałbym to szczególnym fenomenem bliskości. [...] Ryzykuję tezę, że w małżeństwie dochodzi aż do zniesienia dystansu. Radykalne zbliżenie jest wręcz zniesieniem dystansu Więź, 9/2006
Spróbujmy. Ale czy wtedy nie zostanie po prostu miłość? Czy małżeństwo to coś innego niż miłość?
Małżeństwo to nie jest tylko miłość. Z całą pewnością chodzi tu o jakiś szczególny – powiedziałbym: wyróżniony, jedyny w swoim rodzaju – typ więzi. W ramach tego fenomenu pojawiają się oczywiście również wymiary miłości, przyjaźni, różne aspekty zbliżeń i oddaleń. Małżeństwo to z pewnością ekspresja miłości, jedna z wielu. Nie każda miłość jest przecież miłością małżeńską. Ale z drugiej strony – powtórzę – małżeństwo to także więcej niż miłość.
Nazwałbym to szczególnym fenomenem bliskości. W swojej książce wyróżniłem dwa podstawowe rodzaje bliskości. Po pierwsze, istnieje bliskość w pewien sposób naturalna, która nigdy nie zaznała dystansu, oddalenia. Tu absolutnym wzorcem jest pojawienie się dziecka. W bliskości matki i dziecka zachodzi zupełnie specyficzna relacja – pojawienie się wewnątrz, zanim nie zaznało się jeszcze zewnętrzności.
Ta bliskość właściwie nigdy nie musiała stawać się bliskością, bo jest nią od początku, nic innego przed nią nie było.
Drugi typ bliskości polega na zbliżaniu się, skracaniu dystansu i ostatecznym przełamaniu go. Ryzykuję tezę, że w małżeństwie dochodzi aż do zniesienia dystansu. Radykalne zbliżenie jest wręcz zniesieniem dystansu.
Normalnie rozumiane stosunki międzyludzkie są uporządkowane na zasadzie dystansu, odległości, przestrzeni „między”. Opierają się na dystansie, właściwie karmią się odległością. Wzajemne określanie się wymaga dystansu, a wręcz charakter tego dystansu decyduje o tym, kim kto jest. Porządek społeczny na tym polega, że jesteśmy wobec siebie wzajemnie pookreślani.
Ludzie mogą jednak modyfikować tę odległość, relacja może nabierać różnych znaczeń. Mogą też skracać dystans, mogą się do siebie zbliżać. Wtedy powstaje całe bogactwo różnych wzajemnych więzi, różnych bliskości. One pulsują, to wszystko jest przecież dynamiczne. Na tym tle pojawia się także fenomen małżeństwa. Jest jakiś on i jakaś ona – najpierw zupełnie od siebie oddaleni, obcy sobie, gdzieś na antypodach relacji społecznej. To, co się między nimi dzieje, można by opisać jako stopniowe przełamywanie barier, naruszanie pewnych publicznych reguł współbycia. Mam tu na myśli przejawy zażyłości, czułości, zakochania. Oczywiście takie zbliżanie się może pociągać za sobą także różnego rodzaju niebezpieczeństwa – zdrady, przemocy.
Twierdzi Pan, że relacja małżeństwa, która się zawiązuje pomiędzy jakąś nią i jakimś nim, łamie bariery?
Łamie reguły, które zabezpieczają porządek społeczny. Dystans międzyludzki jest przecież formą zabezpieczania ładu społecznego. Mówiąc w pewnym skrócie, służy temu, by ludzie na siebie nie wpadali, by nie używali wobec siebie przemocy. Opisywałem to szczegółowo w książce w rozdziale o nietykalności.
Czyli każdy ma prawo do swojej odrębności, do tego, że drugi człowiek nie może go tykać bez powodu?
Tak, każdy jest nietykalny. Oczywiście przestrzeń dystansu nie oznacza jakiejś demarkacyjnej próżni, jest wypełniona instytucjami, prawami, zwyczajami, konwenansami itd. Jednocześnie są różne stopnie zbliżeń. Może to być zbliżenie dopuszczone, wzajemnie akceptowane czy też nawet pożądane, może to być jednak i złamanie dystansu przemocą, akt agresji. Mówiąc o małżeństwie, mówimy o zbliżeniu dopuszczanym z jednej i z drugiej strony.