- Czy małżeństwo to coś innego niż miłość? - Małżeństwo to więcej niż miłość. Nazwałbym to szczególnym fenomenem bliskości. [...] Ryzykuję tezę, że w małżeństwie dochodzi aż do zniesienia dystansu. Radykalne zbliżenie jest wręcz zniesieniem dystansu Więź, 9/2006
O małżeństwie? Ja pamiętam o synostwie, o seksualności, o kobiecości…
Również o małżeństwie. W książce „Trudna wolność” jest interesujący esej „Judaizm a kobiecość”, w którym pokazana jest bardziej przyziemna perspektywa wyprowadzona z Talmudu. Levinas pisze tam między innymi: „Więź małżeńska jest więc zarazem więzią społeczną i chwilą nabrania samoświadomości, sposobem, w jaki dana istota znajduje swą tożsamość i odnajduje siebie […]. Czyż Bóg nie nadał imienia Adam mężczyźnie połączonemu z kobietą, jak gdyby obydwoje stanowili jedno, jak gdyby jedność osoby mogła odnieść zwycięstwo nad czyhającymi na nią niebezpieczeństwami jedynie poprzez dwoistość wpisaną w jej własną istotę?” Dalej jest jeszcze ciekawy cytat z Talmudu: „mężczyzna bez kobiety pomniejsza na świecie obraz Boga”. Nie chcę się wdawać w interpretacje tych fragmentów, ale warto tu zwrócić uwagę na ów klimat talmudycznych komentarzy, ich metodyczną wieloznaczność i na to zdecydowane trzymanie się ziemi. Ma to swoje odbicie w całej filozofii Levinasa.
Przecież znakomite analizy erosa w książce ,,Całość i nieskończoność” są dokładnie o tym. Dla Levinasa kobieta jest wprost synonimem domu, do którego przychodzi mężczyzna. On cały ten fenomen nazywa gościnnością, ale przecież chodzi o to samo. Dlatego Levinas jest mi zdecydowanie bliższy. Również jego analizy pieszczoty są bardzo ważne. Oczywiście on rozumie to po żydowsku: mężczyzna przychodzi do kobiety, a ona jest zawsze gotowa na jego przyjście, zawsze go oczekuje. Trudno nie zauważyć w tym motywu Oblubieńca z Pieśni nad Pieśniami. Bardzo mi się podoba zdanie: „Kobieta otwiera wymiar intymności, a nie wymiar wysokości”. Nie idzie to raczej po linii Rosenzweiga.
Ale w Levinasowych analizach seksualności pieszczoty są bardzo czasowe i rozedrgane, tam nie ma oddechu i wieczności; jest tylko pragnienie, które drga i które jest wiecznie nienasycone. Czy w małżeństwie jest pragnienie?
To zależy, jak będziemy rozumieć pragnienie. Levinas mówił o niezaspokajalnym pragnieniu Dobra. Moim zdaniem, trzeba mówić raczej o pragnieniu miłości, która oczywiście też jest dobrem. Miłości się pragnie. Mogłoby się nawet wydawać, że już pragnienie jest miłością, ale właśnie nie. Pragnienie miłości nie jest miłością. Kiedy mówimy o miłości, ciągle się obijamy o jakieś formy spełnienia. Mnie się wydaje, że warto interpretować miłość również jako spełnienie, jako coś, co się wydarza w całej swej pełni, nawet jeśli w wymiarze przemijającej codzienności nie możemy tego zatrzymać na dłużej. Jeśli się pragnie miłości, to się pragnie czegoś, co się zna. To jest zupełnie nie Levinasowskie. Pragnie się dlatego, że się zaznało, a nie dlatego, że to pociąga. Powiedziałbym, że miłość jest dobrem znanym.
To jedna z cech małżeństwa.
Z całą pewnością. Kiedy mówię o maksymalnej bliskości, to znaczy: zaznaję czegoś. Można powiedzieć, że chodzi tu o doznanie miłości. Miłość się nam przytrafiła, doznaliśmy jej spełnienia, dlatego chcemy do niej wracać, dlatego jej pragniemy. Oczywiście to wszystko się dzieje w czasie. Wydarza się moment radykalnej bliskości, ale potem znowu się od siebie oddalamy. Może tu właśnie pojawia się coś takiego jak zobowiązanie, jak dane słowo, jak świadomość, że musimy włożyć wysiłek, aby tego zaznanego dobra nie roztrwonić.