Węgierski smutek i węgierska powaga nie da się wytłumaczyć zawiłymi dziejami rozpadu monarchii, trzema wybuchami sowieckiego komunizmu, poczuciem utraty terytoriów i ludzi, które chciano rekompensować fatalnymi, wstydliwymi sojuszami. Węgierski smutek pochodzi od Boga. Nie można dojść do innego wniosku. Więź, 10/2006
Węgierski smutek, powaga Węgier – odkrywana na przekór peerelowskiego i kadarowskiego stereotypu wakacji nad Balatonem – korzystnej wymiany wina i dóbr zza pazuchy oraz ogólnej uciechy. Powaga Węgier – dzięki filmom Istvána Szabó, którego „Mefisto” dodawał nam sił i oczyszczał z brudu stanu wojennego. Podobno, jak głosi ostatnio wieść lustracyjna, młody Szabó donosił policji na kolegów, na Mártę Mészáros także. Koledzy mu wybaczają. Jego filmy błyszczą jak zawsze.
„Węgierskie wyzwanie” to obszerny esej Pétera Kende, ekonomisty, socjologa, od upadku Powstania ‘56 emigranta politycznego, dziś mieszkającego w Budapeszcie. Książka ukazała się w Paryżu w 2004 roku. Jest to rekapitulacja dziejów państwa i narodu w XX wieku „od Trianon do Brukseli”, od rozpadu monarchii austro-węgierskiej do niepodległości i przynależności do Europy. Esej Kendego pozwala przy okazji rozebrać na części nasze podobieństwa i różnice, zrozumieć zryw Wiktora Woroszylskiego i jego kolegów uwieczniony w „Dzienniku węgierskim 1956”. Trudna do pojęcia wielonarodowość tego małego kraju, ludzi połączonych językiem Madziarów, wielonarodowość owocująca literacką nagrodą Nobla dla Imre Kértesza, węgierskiego Żyda. Doprawdy, wesoły „bratanek” Węgier okazuje się nieraz starszym bratem. To my bywamy żartownisiami.
Węgierski smutek i węgierska powaga nie da się jednak wytłumaczyć zawiłymi dziejami rozpadu monarchii, trzema wybuchami sowieckiego komunizmu, poczuciem utraty terytoriów i ludzi, które chciano rekompensować fatalnymi, wstydliwymi sojuszami. Węgierski smutek pochodzi od Boga. Nie można dojść do innego wniosku, czytając książki i dzienniki Sándora Máraia, pisarza, emigranta i samobójcy, nareszcie obecnie w jego kraju, a i u nas wydawanego i czytanego przez rozmaite „łże-elity” dalekie od populistycznego tumultu. Bo jeżeli się jest tak bardzo Europejczykiem jak Márai, tak wrośniętym w jej kulturę i jeśli tak się czuje obecność przeszłości ludzi, dawnych państw, przyrody, obrazu ziemi w tym środku naszego kontynentu, jeżeli się rozumuje tak sprawnie i tak potrafi odczuć i oddać konkrety życia – to skąd ten smutek?