Im lepiej poznajemy życie Bobkowskiego, tym bardziej zyskuje on jako człowiek, coraz bardziej staje się dla nas etycznie wartościowy. A jest to zjawisko rzadkie w literaturze i kulturze współczesnej, gdzie niewielu wybitnych twórców okazuje się równie wybitnymi ludźmi. Więź, 1/2007
Andrzej Bobkowski: „Listy do Tymona Terleckiego 1956-1961”, oprac. i posłowie Nina Taylor-Terlecka, Biblioteka „Więzi”, Warszawa 2006, s. 251.
Kolejny, 192. tom Biblioteki „Więzi” to oryginalnie pomyślany i skomponowany przez wydawcę czwórgłos. Oprócz listów Barbary i Andrzeja Bobkowskich możemy przeczytać posłowie i rozbudowane przypisy Niny Taylor-Terleckiej, najlepiej mówiącej i piszącej po polsku Brytyjki. Wspomnianą polifonię uzupełnia Tymon Terlecki – nie tyle jako autor kilku krótkich listów, ile jako adresat korespondencji, a wiemy, że w tym gatunku komunikacji literackiej centralną kategorią jest osoba, do której się pisze. Książka potwierdza opinię – m.in. właśnie Tymona Terleckiego – że autor “Szkiców piórkiem” należy do czołówki polskich epistolografów. Ale czytelnicy tej książki najbardziej niecierpliwie czekali na załączone w aneksie listy żony pisarza Barbary z domu Birtus. I nie zawiedli się – sześćdziesiąt stron jej tekstów to lektura miejscami przejmująca oraz przynosząca sporo wiedzy o życiu, a nawet twórczości Andrzeja Bobkowskiego.
Barbara pozostawała wdową ponad dwadzieścia lat, dzielnie walcząc z przeciwnościami losu i czynnie opiekując się spuścizną męża. Jej samotne życie było raczej smutne, mimo iż starała się z humorem opisywać niektóre aspekty pobytu w stolicy Gwatemali. Nie mogła być wesoła egzystencja starzejącej się samotnej Polki, której krewni i przyjaciele znajdowali się w odległości tysięcy kilometrów, rozpamiętującej przedwczesną śmierć męża, z mozołem zarabiającej na utrzymanie godnego poziomu bytowania – w jednym z listów pisała, że już dziesięć lat nie miała urlopu. Mimo codziennej pracy wymagającej wysokich kwalifikacji (tłumaczenia, pisanie sprawozdań i ekspertyz w obcych językach) żyła w niedostatku, o czym świadczą m.in. uwagi w listach, iż nie stać jej było na kupowanie książek emigracyjnych i prenumerowanie „Wiadomości”. Nieliczne radości wdowiego okresu jej życia to publikacje utworów męża, korespondencja z przyjaciółmi i… koty, o których pisała chętnie i umiejętnie.
Z korespondencji Bobkowskich dowiadujemy się o jeszcze jednej sprawie, która była dla żony pisarza źródłem radości, a dla nas dużej wagi informacją biograficzną dotyczącą autora “Coco de Oro”. Jak wiemy z wcześniej wydanych tekstów Bobkowskiego, utrzymywali się oni dzięki konstruowaniu i sprzedaży latających modeli samolotów, w czym osiągał on spore sukcesy, biorąc udział w międzynarodowych zawodach sportowych w tej dziedzinie. Wytwarzając tego rodzaju zabawki skupił wokół siebie grono gwatemalskiej młodzieży, stając się dla nich wzorem postępowania i autorytetem w wielu sprawach. Wykorzystał to, aby ich wychowywać, przygotowując do życia, które cenił i sam praktykował – swobodnego i samodzielnego.
«« | « |
1
|
2
|
3
|
»
|
»»