Im lepiej poznajemy życie Bobkowskiego, tym bardziej zyskuje on jako człowiek, coraz bardziej staje się dla nas etycznie wartościowy. A jest to zjawisko rzadkie w literaturze i kulturze współczesnej, gdzie niewielu wybitnych twórców okazuje się równie wybitnymi ludźmi. Więź, 1/2007
Z listów Barbary poznajemy też trochę, ale za to ważnych, informacji o utworach jej męża. Przede wszystkim korygują one nasze odczytywanie głównego dzieła, czyli „francuskiego” dziennika z lat II wojny światowej. Autor “Szkiców piórkiem” jawił się niektórym krytykom jako uosobienie anarchicznej wolności, szczególne pochwały zyskiwał za przypisywany mu styl bycia, rzekomo ignorujący wszelkie zewnętrzne zobowiązania, zwłaszcza obowiązki patriotyczne i konspiracyjne zaangażowania. Te pochwały (np. Andrzeja Stasiuka) bardzo by zdumiały Bobkowskiego, który w czasie hitlerowskiej okupacji prowadził wręcz tytaniczną pracę społeczną wśród Polaków, narażając się stale na represje nazistów i francuskich kolaborantów. O tym wymiarze jego biografii świadczyły już aneksy dołączone do tomu korespondencji Bobkowskiego i Giedroyca wydanego w 1997 roku.
Bobkowski z listów do Tymona Terleckiego jawi się dodatkowo jako surowy moralista i sojusznik londyńskiego środowiska w sporach dotyczących relacji intelektualistów emigracyjnych z krajem. Swoje credo światopoglądowe przedstawił w liście z sierpnia 1957 roku: Mnie interesuje postawa etyczna, etyka dzisiejszego człowieka, odwieczna etyka, która – chce Pan czy nie – wewnątrz każdego z nas sprowadza się w końcu do pola szachowego o białych i czarnych polach. Przyparty do muru umiem wydobyć tylko ‘tak” lub „nie” – reszta to dialektyka i kłamstwa. […] I dlatego wszelkie faszyzmy i nazizmy nie były w końcu tak potworne, jak komunizm, bo nie naruszały wewnętrznej warstwy.
W listach Barbary pojawiają się fragmenty pogodniejsze, nawet humorystyczne, świadczące o jej naturalnym talencie literackim i mądrości wynikającej z długiego doświadczenia życiowego: Z nikim po polsku nie mówię. Za to moje kotki tylko po polsku miauczą, najmłodsza cudna Delfinka deklamuje, a nasz piękny kogut Jedynaczek, który daje się pieścić jak kot, gdacze najczystszą polszczyzną.
Kilka miesięcy przed “Listami” również w Bibliotece „Więzi” ukazał się opracowany przez Pawła Kądzielę tom Bobkowskiego “Z dziennika podróży”, zawierający teksty reportażowo-eseistyczne dotyczące Francji, Ameryki Środkowej, Stanów Zjednoczonych oraz wstrząsające zapiski z ostatnich lat życia naznaczonych chorobą nowotworową – świadectwo mężnego, prawdziwie chrześcijańskiego wchodzenia w śmierć. Poszczególne rozdziały tej książki były drukowane w pierwszym dziesięcioleciu po II wojnie światowej w czasopismach (większa część w emigracyjnych), a więc były praktycznie niedostępne współczesnym czytelnikom. A teraz dzięki pomysłowemu i pracowitemu wydawcy możemy przeczytać kawał świetnie napisanej prozy podróżniczej, którą warto porównać z pisarstwem tego typu Ryszarda Kapuścińskiego.
Im lepiej poznajemy życie Bobkowskiego, tym bardziej zyskuje on jako człowiek, coraz bardziej staje się dla nas etycznie wartościowy. A jest to zjawisko rzadkie w literaturze i kulturze współczesnej, gdzie niewielu wybitnych twórców okazuje się równie wybitnymi ludźmi. Złożyły się na to rozmaite czynniki, nie czas i miejsce na ich rozważanie, rzadko jednak istnieje zgodność między dziełem i życiem twórców. W ostatnich latach przeżywaliśmy sporo tego typu rozczarowań; nawet wybitni pisarze nie stroniący od moralistyki okazywali się marnymi ludźmi: donosicielami, karierowiczami czy dręczycielami najbliższych. A w przypadku Andrzeja Bobkowskiego jest zupełnie inaczej – to nie tylko konsekwentny antytotalitarysta i pożyteczny obywatel nowej ojczyzny, ale również piękna moralnie postać w życiu prywatnym.
«« |
« |
1
|
2
|
3
|
» | »»