Manipulacje będą trudniejsze

Don BOSCO 6/2010 Don BOSCO 6/2010

Skoro ludzie, którzy poznają świat przez media, mają poczucie, że są bombardowani propagandą, a ich własne spostrzeżenia i intuicje są inne, to nie powinni ulegać manipulacji, ale pamiętać, że takich, jak oni, jest więcej. Film „Solidarni 2010” wywołał taką furię wśród elit, bo pokazywał, co myśli wielu zwykłych Polaków.

 

Może trzeba pozbyć się telewizora z domu?

Nie oszukujmy się, nie da się wyrzucić telewizora przez okno, choć są rodziny, które (w sensie metaforycznym) to robią. Ale zdajemy sobie sprawę, że dzieci z tym samym przekazem spotkają się gdzie indziej, a brak telewizora mogą potraktować jako dziwactwo rodziców. Na pewno wielu rodziców odpowiednio dozuje to, co wolno oglądać, ale nie da się stworzyć całkowicie zamkniętego świata. Na pewno trzeba wchodzić w dialog z dziećmi o mediach. Pokazywać inną rzeczywistość.

Tylko że często sami rodzice nie wiedzą, co jest w mediach prawdą, a co nie…

Zgoda, to bywa trudne.

I co wtedy?

Przede wszystkim używać zdrowego rozsądku i nie dać się zastraszyć. Skoro ludzie, którzy poznają świat przez media, mają poczucie, że są bombardowani propagandą, a ich własne spostrzeżenia i intuicje są inne, to nie powinni ulegać manipulacji, ale pamiętać, że takich, jak oni, jest więcej. Film „Solidarni 2010” wywołał taką furię wśród elit, bo pokazywał, co myśli wielu zwykłych Polaków i że nie są to żadne „mohery”, ale ludzie młodzi, inteligentni, wykształceni, którzy mają zupełnie inne podejście do rzeczywistości, niż to – jedyne słuszne, pokazywane w dominujących mediach. Mam wrażenie, że jesteśmy w takim momencie, kiedy następuje odradzanie się tej świadomości.

Zatem powinno być więcej wolności słowa w mediach?

Wolność to sprawa bardzo trudna. Kiedy się ją definiuje w sensie negatywnym, jako wolność od nacisku, to wydaje się to proste. Ale wtedy najbardziej wolnym człowiekiem okazałby się Robinson Crusoe na bezludnej wyspie. Nikt go nie ograniczał. Ale kto chciałby być aż tak wolny? A skoro nie chcemy, bo zdajemy sobie sprawę, że żyjemy dzięki innym ludziom i wspólnie z nimi, to nawet sformułowanie, że granicą mojej wolności jest wolność drugiego człowieka, nie jest takie oczywiste. Z wolnością jest o tyle problem, że zbiorowość ma prawo nakładać pewne ograniczenia, bo żyjemy we wspólnocie. Jeżeli zadecydujemy, że o wszystkim decyduje indywidualna wolność, to wspólnota się rozpada. Dlatego w normach prawnych wszystkich krajów istnieją zakazy dotyczące bezpośredniej agresji na drugą osobę. Wspólnota zakłada pewne więzi, które ją budują, ale te więzi ją też ograniczają. Lojalność ludzi wobec danej wspólnoty nakłada zobowiązanie, a zobowiązanie jest ograniczeniem wolności. Oczywiście pytanie, jak daleko prawo powinno to robić, to inna kwestia, która powinna być kwestią debaty.

Dlaczego głosy, takie jak np. w „Solidarnych 2010”, przebijają się z trudem, a obsceniczność i wulgarność biją nawet z bilboardów?

Bo wolności indywidualnej mamy coraz więcej, a wspólnotowej coraz mniej. W efekcie są nam narzucane pewne normy, które prowadzą do rozbicia wspólnoty i sięgają najgłębiej, atakując najbardziej elementarną wspólnotę, czyli rodzinę. Ciągle na przykład jesteśmy bombardowani opowieściami o patologicznych rodzinach i nieświadomy odbiorca mógłby pomyśleć, że najbardziej niebezpiecznym środowiskiem dla dziecka jest rodzina. Media koncentrują się na patologicznym marginesie, więc ja bym proponował, żeby zachować zdrowy rozsądek i zobaczyć, jak wyglądają dzieci wychowane bez rodziny albo w ułomnych rodzinach. To jest dokładnie zbadane i opisane.

Można się temu przeciwstawić?

Można i trzeba, ale trzeba też zdawać sobie sprawę, że to ani proste, ani łatwe. Tej sprawy nie załatwi się raz na zawsze. Na przykład trzeba protestować przeciw ustawie o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, bo jest fatalna, a nawet skandaliczna. Ingeruje bardzo głęboko w sam rdzeń rodziny, w relacje pomiędzy dziećmi a rodzicami. Oczywiście człowiek o elementarnej wrażliwości, przy zdrowych zmysłach, zawsze będzie żądał, żeby bestie katujące swoje dzieci skazywać na surowe kary. Ale to należy robić w oparciu o istniejące prawa bez tworzenia dodatkowych, które zabierają uprawnienia rodzicom, a dają instytucjom państwa. Ja zasadniczo protestuję przeciwko zakazywaniu kar fizycznych. Oczywiste jest, że nie należy ich nadużywać i że zdarzają się wypadki straszne. Ale nie można dać się szantażować temu, że dzieją się rzeczy patologiczne. Patologia nie może dyktować normy. Państwo też robiło straszne rzeczy, a przecież go nie rozwiązujemy. Rodzina jest pierwotniejsza niż państwo, więc państwo nie ma prawa na niej eksperymentować. Trzeba protestować, a akcja przeciwko tej ustawie powinna być szersza, począwszy od przypominania, że dzieciom potrzebni są dwupłciowi rodzice: matka i ojciec.

I tu wracamy do roli mediów, które często twierdzą, że w dzisiejszych czasach to niewiadomo…, że to dyskryminacja…

A ja jako człowiek konserwatywny i „moher” (śmiech) uważam, że dokładnie wiadomo i należy zdecydowanie protestować przeciwko wszystkim nowinkom i pomysłom na rodzinę inną niż odwieczna. Jeśli damy komukolwiek prawo do takiej inżynierii społecznej, to eksperymentujemy na dzieciach i niszczymy rodzinę.

rozmawiali: Małgorzata Tadrzak-Mazurek,  ks. Andrzej Godyń SDB

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...