Cierpimy dzisiaj w Kościele na manko duchowego kapitału. Ale czy gdybyśmy mogli sformułować życzenie, prosilibyśmy o wiarę?
Tylko...
Skąd brać wiarę i nie kraść? Pomni swych słabości Apostołowie nie udają się do jakiegoś pobożnego centrum fitness, lecz podnoszą swe oczy do Pana, który „umacnia ich ramię” (Oz 7, 17). Ufności nie pokładają w jakiekolwiek siły samolecznicze. Zwracają się do właściwej instancji. Jezus i wiara – te dwie wielkości przynależą do siebie. Tej sztuki zachowania uczyć się można u Marcina Lutra z jego słynnym poczwórnym zawołaniem, i odtąd wiekopomną i niezawodną kwadrygą czterech filarów wiary: Sola Scriptura – Solus Christus – Sola fides – Sola gratia. Tylko Pismo Święte – Tylko Chrystus – Tylko wiara – Tylko łaska.
Silna wiara zaś, podkreślmy to mocno, uczestniczy w bezsilności Jezusa. Naśladowanie nie jest treningiem, który w religijnej szkółce specjalnego kształcenia i zaprawy przeobraża duchowe karzełki w atletów, a duszy usprawnia „duchową muskulaturę”. Naśladowanie sprawdza się w szarzyźnie powszedniości dnia, bez zaliczania punktów.
Być może za plecami Jezusa uczniowie spodziewali się czegoś więcej, jako naoczni świadkowie Jego cudów – nadludzkiej mocy? W epicentrum „źródła siły”, tutaj niemożliwe musi stać się możliwe! Być może nie chcieli sobie uświadomić, że naśladowanie jest wędrówką przez pustynię o rzadkich oazach, niekończącym się marszem o wyschniętych pragnieniem gardłach, nie jest żadnym nieustannym wzrostem życiowych energii, nie jest wspinaniem się po niebiańskiej drabinie, żadną religijną kwalifikacją do awansów. Jezus nie jest stacją zaopatrzenia, żadnym źródłem prądu, u którego ludzie doładowywaliby niskie napięcie ich wiary.
Mniej znaczy więcej
Jezus słucha ich prośby, ich ukrytego wątpienia w siebie samych, lecz nie reaguje zgodnie z oczekiwaniem. Poucza ich, by prosili inaczej. Pragnie ich prośbę przemienić, koryguje ich problem. Nie chodzi o ilościowo wymierną wielkość wiary, którą dumnie można zaprezentować lub „spokojnie zanieść do domu”. Jezus nie dawkuje działającej długo pigułki.
To, co zrazu wygląda na odmowę ich prośbie, w rzeczywistości jest dodaniem odwagi. Uczcie się na cierpliwości Boga zaczynania przy małych środkach do osiągania wielkich sukcesów. Mniej znaczy więcej, głosi stara mądrość. I dlatego Jezus kieruje ich spojrzenie na maleńkie ziarno gorczyczne i na drzewo morwy, zaskakując uczniów tak zawadiackimi obrazami.
Owszem, przyznaję wam rację: wiara to dynamika (Rz 1, 16), ma wprawiać w ruch. W wierze mamy wyrastać ponad siebie. Uświadom sobie, jakie kwalifikacje są w tobie zakodowane. Pozwól wyrwać się z samego siebie, jak głęboko zakorzenione drzewo, i daj się przeflancować w bezdenny ocean. Zaufaj, Piotrze, że woda niesie ciebie i drugich. W dumnej pewności swej wiary Piotr waży się na słowo Jezusa, i rzuca się w morze: a ono niesie go dopóki, dopóty wewnętrzne wątpliwości go nie zmogą i nie pociągną w odmęty wód. Ogrodnik niechętnie przesadza wiekowe drzewo – Jezus, powołując uczniów, wykorzenia i przeszczepia ich na żyzny grunt Królestwa Bożego. Jak w obrazie rentgenowskim dostrzega w niepozornej wierze maluczkich już obecne bezgraniczne do Niego zaufanie.
Wprawieni w ruch
Wiara jest siłą wytrwania i niepoddawania się przedwcześnie; jest także wielkim nabraniem powietrza, kiedy rośnie we mnie siła i jestem przekonany, że mogę rwać dęby. Tę „zwariowaną wiarę” odkrywam u ludzi, którzy umieją uskoczyć od siebie na dystans i ze swą mizerną mocą generować pokój, swą bezgłośną obecnością wypromieniowywać kojącą dobroć, sami przy tym nie biorąc; ludzie, którzy nie mają czasu, aby pytać o stan swej własnej wiary, lecz w jasnej przytomności czynią, co konieczne.
Myślimy o ludziach „zwariowanych” do tego stopnia, że w dojrzałym wieku pozwalają się zapędzić w przygodę wyboru nowego zawodu, w permanentny stan niewymijania się z problemami. Wszystko, co uważam za niezmienne, za zapetryfikowane i nieprzemieszczalne, może – na słowo Jezusa – wprawić się w ruch: Człowiecze, pozwól się przerzucić w otwartą dal, w otwarty ocean Boga.
W swej życiowej podróży z Jezusem uczniowie są świadkami cudu, że otrzymali dar wiary i przez swe świadectwo są zdolni ruszyć z posad bryłę świata i ją translokować w Boże Królestwo. Jezus nie wzmacnia naszej wiary środkami dopingowymi, lecz „zwariowaną” obietnicą swej bliskości. Nic więcej ponad to.
Niech nam to wystarczy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.