Co to znaczy: dom?

Niedziela 45/2010 Niedziela 45/2010

Zjawiają się przede wszystkim jesienią. Zlatują jak ptaki, by wymościć gniazda przed wykluciem się piskląt. Porzucone przez nieodpowiedzialnych partnerów. Czasem kierowane przez ośrodki pomocy. Innym razem wprost z ulicy. Brzemienne lub już z dzieckiem, czy nawet z kilkorgiem dzieci

 

Dziewczęta, trafiając do domu samotnej matki, na ogół nie mają dowodu osobistego. Nie są ubezpieczone, często chore, przenoszą schorzenia na płód. Mimo to bez koniecznych wizyt u ginekologa. Bez karty ciąży. A jeśli mają już dzieci, to często bez metryki. Pomocą w załatwieniu tych podstawowych spraw zajmuje się pracownik socjalny DSM, który też nawiązuje kontakt z ośrodkami pomocy społecznej, żeby dziewczęta mogły dostać tzw. becikowe czy jakąś zapomogę od miasta. Nierzadko zadaniem pracownika socjalnego jest też pomoc w ustaleniu ojcostwa, by móc wystąpić o alimenty. W końcowej fazie „zagospodarowywania” dziewcząt dom składa wniosek o lokal socjalny dla nich. – One nie są aniołami – przyznaje Iwona Wiśniewska- -Rudak. – Są bardzo trudne w kontaktach. Bardzo zaniedbane psychicznie. Musimy więc nad nimi pracować, bo nie jesteśmy przytułkiem, ale domem samotnej matki. Chcemy, żeby urodziły i godnie wychowały dzieci. Również, aby je ochrzciły. Pomaga nam, oczywiście, miejscowy proboszcz, wspierają siostry zakonne ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża. Również dr Święcicki z Zakładu dla Niewidomych w Laskach, prowadzonego przez siostry. Ale niezwykle ważna jest też pomoc mieszkańców Lasek czy pobliskich miejscowości, którzy przynoszą ubranka dla dzieci czy czasem coś nam naprawią. Jak ostatnio sąsiad z naprzeciwka – bramę.

Aby dzieci się z niego nie śmiały

Jedynaczka Berenika ma dwadzieścia jeden lat i blisko jedenaście lat pobytu w domu dziecka bądź w podobnych placówkach. Od kilku miesięcy mieszka w domu samotnej matki. Pytana o jej największe marzenie, do dziś mówi: – Marzyłam, by tata kiedyś przyszedł do domu trzeźwy. Ale nigdy się nie doczekałam.

Chora psychicznie matka zaniedbywała jedynaczkę. Do dziś jej największym bólem jest wspomnienie o wyśmiewaniu się z niej w szkole. Kiedy poszła do pierwszej klasy szkoły podstawowej, muzycznej, w wytartych dresach, dzieci odsuwały się od niej. – Dzisiaj im się nie dziwię, skoro chłopcy przychodzili w garniturkach i muszkach, a dziewczynki w najlepszych spódniczkach. Ale wtedy bolało. I chyba boli do dziś – mówi z niepewnością.

Rówieśnicy wyśmiewali ją i w innych szkołach. Bo przychodziła niewyspana. Z podkrążonymi oczami. W powyciąganych rajstopach i w nie do końca czystym sweterku. Dziś synek Bereniki, Tomek, ma już ponad trzy miesiące. Ojciec dziecka siedzi w warszawskim więzieniu. Zostało mu z wyroku niecałe dwa lata. Zachowuje się dobrze w zakładzie karnym. Ma pracę. Dostaje przepustki. Widuje się z Bereniką i synkiem. Oboje jeszcze niedawno zażywali narkotyki i pili alkohol. Ale przyrzekli sobie, że będą dobrą rodziną. Berenika nie ukrywa, że niesprawna nóżka synka to efekt ich eksperymentów z narkotykami. Podczas rozmowy jednak ani razu nie pojawia się słowo „miłość”. Życiorys dwudziestolatki to raczej opowieść do kolejnego tomu „Straconych złudzeń” Balzaka. Mimo to Berenika nie załamuje się. Czeka na swojego chłopaka i próbuje opisywać, jak będzie wyglądało ich życie. Wreszcie podkreśla z naciskiem: – Przede wszystkim chciałabym nauczyć synka, co zrobić, żeby nie śmiały się z niego dzieci.

– Nie jest proste usamodzielnianie się tych dziewcząt w społeczeństwie. Bo choć rządy mówią o potrzebie usamodzielniania się samotnych matek, to nie robią nic, by stwarzać im możliwości prawne – podkreśla kierowniczka DSM Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta. – Mimo wszystko jakoś te dziewczyny dają sobie radę. Owszem, nie najlepiej jest z tymi, które pochodzą z rodzin patologicznych. Powiem w skrócie: Te, jeśli utrzymują z nami kontakty, to wcale nierzadko piszą z zakładów karnych. Jednak przez dwadzieścia lat, kiedy tu jestem kierowniczką, przez dom przeszły setki dziewcząt. I wiele z nich to budujące przykłady matek, żon. Szczególnie te, które żyją według chrześcijańskiego systemu wartości. A „wydarzenie” z nieślubnym dzieckiem było epizodem w ich życiu. Wiele z nich skończyło studia. Wiele wyszło za mąż za innego mężczyznę niż ojciec dziecka. Z niektórymi jestem nawet zaprzyjaźniona. Są wspaniałe.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...