Każdy z nas pamięta ból niespełnionych obietnic. Zarówno jeśli to my sami poczuliśmy się oszukani, jak też gdy okazaliśmy się niesłowni wobec innych.
Boski sposób spełniania obietnic
Porzucić niesłowność to pierwsze, bardzo ważne wyzwanie. Od Boga wcielonego możemy się jednak nauczyć pójścia dalej niż lojalność i literalne wypełnienie obietnic. To za mało nie zdradzić współmałżonka i nie odejść od niego. Słowo tych obietnic może znajdować wypełnienie w wielkodusznym ucieleśnieniu. Być przy drugim – współmałżonku, dziecku, przyjacielu, to być wewnątrz niego. Głęboka miłość sprawia bowiem, że stara się wejść w świat ukochanego. „Wejść w jego skórę”. Starać się wyobrazić sobie, co on może czuć, jak myśleć, jak pragnąć. Ten rodzaj wysiłku sprawia, że zamiast osądzającego dystansu, zbliżamy się do ważnej dla nas osoby. Obejmujemy ją naszą empatią i próbujemy być w jej wnętrzu.
Poczucie obcości i niezrozumienia zasiewa smutek w domach, gdzie pozornie wszystko gra i ludzie są razem. Potrzeba bycia rozumianym, a w ślad za tym objętym mądrą oceną i współczuciem nie gaśnie w nas nigdy. Zaczyna się od pierwszych chwil świadomości i trwa do ostatniej jej iskry.
Wypełniać obietnicę: będę z Tobą, oznacza więc być coraz bardziej. Coraz mocniej trwać, budząc nadzieję, że ewentualne przeciwności tylko pogłębią i zintensyfikują nasze zjednoczenie.
We wcielonym Synu Bożym połączyły się nierozerwalnym węzłem Bóstwo i człowieczeństwo. Chrystus na zawsze już pozostanie człowiekiem. Nie przyjął ludzkiej natury na chwilę ziemskiego bytowania, by potem ją odłożyć na bok, jak znoszony płaszcz. Naśladować wcieloną miłość, to każdego dnia czynić miłość coraz mniej zdolną do zdrady. Tak ją oczyszczać, pielęgnować, umacniać, aby perspektywa rozstania, porzucenia jawiła się jako absurdalna i nie do przyjęcia.
Syn Boży nie wcielił się od razu w dorosłego mężczyznę – Jezusa. Zaczął wszystko od początku. Od poczętego, narodzonego dziecka, które „rosło i nabierało mocy, napełniając się mądrością” (Łk 2, 40).
Nasze ludzkie relacje również rozwijają się w czasie i potrzebują czasu. I na każdym etapie mogą być miejscem czułości, wymagań, konsekwencji, odpowiedzialności, spokojnej dojrzałej pewności, poczucia dawania sobie nawzajem siły i wsparcia w trudnościach.
Rodzinność Bożego Narodzenia to nie tylko efekt oglądania Świętej Rodziny z Nazaretu. Patrząc głębiej na samego Jezusa, Wcielone Słowo boskiej obietnicy, możemy wzrastać w nadziei co do naszych rodzin i wspólnot. Jakość naszych relacji, intensywność zaangażowania, głębia zrozumienia i jedności ma przed sobą obiecujący horyzont, rozjaśniony przez blask Boga Człowieka.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.