Komu dziecko, komu?

Przewodnik Katolicki 2/2011 Przewodnik Katolicki 2/2011

Z roku na rok wzrasta w Polsce liczba adopcji ze wskazaniem, czyli poza kontrolą ośrodków adopcyjno-opiekuńczych. Część z nich to transakcje biznesowe, bo dzieci są po prostu kupowane

 

Noworodki wprost ze szpitala trafiają do nowych rodziców, wskazanych przez biologiczną matkę. Według szacunkowych danych w 2009 r. takich adopcji było przynajmniej kilkaset, według niektórych źródeł nawet 900. Ile kobiet oddaje swoje biologiczne dzieci – nie tyle z troski o ich przyszłość, co dla zarobku – nikt dokładnie nie wie. Fora internetowe pełne są ofert adopcji ze wskazaniem za pieniądze. Pojawiły się nawet firmy w tym pośredniczące, nie zawsze uczciwe.

„Szukając maluszka do adopcji ze wskazaniem, trafiliśmy na firmę (…) z myślą, że nam pomogą. Okazało się, że jest dużo mam, ale trzeba im zapłacić od 30 do 50 tys. zł plus prowizję dla firmy. W końcu trafiła się mama, która nie chciała pieniążków, tylko znaleźć dom dla swojego synka. Super, ucieszyliśmy się bardzo, że w końcu się uda. No cóż, firma wyciągnęła od nas 12 tys. zł za pomoc w adopcji, a dziecka nie dostaliśmy. Pieniążki miały być niby na badania, dojazdy i prawników, ale mama się rozmyśliła i pieniądze przepadły, a firma się wykręca, że mama ma prawo do rezygnacji, choć w umowie jest co innego. Nie chodzi nam już o pieniążki, ale o nadzieję, którą nam dali. Pokoik już gotowy, ciuszki poukładane, a my zostaliśmy dalej z marzeniami” – napisał ktoś na forum serwisu www.adopcja ze wskazaniem.pl

Coraz częściej rodzą tzw. surogatki, czyli kobiety, które w wyniku in vitro poczęły cudze dziecko dzięki komórkom rozrodczym pary niemogącej zostać rodzicami w inny sposób. Ceny za taką usługę są różne, ale zdesperowani rodzice biologiczni są w stanie zapłacić dużo, np. równowartość dobrego auta.

Cena do uzgodnienia

– W myśl niedawnej nowelizacji Kodeksu karnego handel dziećmi w celach adopcyjnych przestał być kwalifikowany jako handel ludźmi, a stał się przestępstwem przeciwko rodzinie. Matce za sprzedanie dziecka w ramach adopcji ze wskazaniem praktycznie nic nie grozi. Każda adopcja, także ta ze wskazaniem, aby była legalna, musi zostać zatwierdzona przez sąd, który najczęściej nie docieka kto, komu i ile zapłacił – mówi Anna Wójcik, dyrektor Publicznego Ośrodka Adopcyjno-Opiekuńczego w Sosnowcu, członek Koalicji Ośrodków Adopcyjno-Opiekuńczych. Są oczywiście matki, którym zależy tylko na dobru dziecka, są też takie, które proszą jedynie o pokrycie wydatków poniesionych w czasie ciąży (leki, badania, odżywki, zdrowa żywność). Część jednak czeka na konkretne, niemałe wynagrodzenie.

Można by przypuszczać, że dziecko na tym procederze nie cierpi, bo dzięki sądowi trafi w odpowiednie ręce. Niestety, nie wystarczy mieć dobrą sytuację materialną i nie być przestępcą, by zostać dobrym rodzicem adopcyjnym. To, czy dane małżeństwo nadaje się na rodziców, potrafią określić specjaliści z ośrodków adopcyjno-opiekuńczych, których w przypadku adopcji ze wskazaniem nikt nie pyta o zdanie. Adopcje te nie podlegają właściwej weryfikacji i kontroli, traktują dziecko jak przedmiot transakcji lub umowy między dorosłymi i można je nazwać eksperymentem na dzieciach.

– Polskie prawo zobowiązuje sądy opiekuńcze do konsultowania się z ośrodkami adopcyjno-opiekuńczymi w celu weryfikacji kandydatów na rodziców adopcyjnych. Jednak w praktyce sądy często tego nie robią. Zamiast do nas zwracają się o opinię do innych instytucji niewskazanych w przepisach prawa do rozstrzygania w sprawach adopcji. Zgodnie z zapisami Ustawy o pomocy społecznej jedynie ośrodki adopcyjno-opiekuńcze uprawnione są do wydawania takich opinii. Tylko konsekwentna realizacja obowiązku zasięgnięcia opinii ośrodka adopcyjno-opiekuńczego przez sądy oraz dokładna analiza okoliczności, w jakich doszło do kontaktu potencjalnych rodziców adopcyjnych z dzieckiem, zabezpiecza przed wszystkimi niebezpieczeństwami związanymi z adopcją ze wskazaniem – mówi dyrektor Anna Wójcik.

Nie każdy powód jest dobry

Matki oddające dzieci do adopcji ze wskazaniem nie są w stanie właściwie ocenić kandydatów na nowych rodziców. Często są nie najlepiej wykształcone i niezamożne, łatwo je zmylić, oszołomić statusem majątkowym. Zazwyczaj powierzchownie oceniają kandydatów: po prezencji, symbolach materialnej zamożności czy wykształceniu. To za mało, by wiedzieć, jacy są naprawdę, czy mają zdrowe relacje, czy są uczuciowo dojrzali itd. Gdy komuś się bardzo spieszy i chce mieć dziecko najprostszą drogą, zawsze nasuwa to podejrzenie, że kieruje się tylko własną potrzebą zostania rodzicem, a nie rzeczywistym dobrem dziecka.

Przyszli rodzice też często nie są w stanie samodzielnie rozeznać, czy chcą adopcji z właściwych powodów. Zdarza się, że dziecko ma być lekiem na rozpadające się małżeństwo, sposobem na pozbycie się depresji albo ma się stać substytutem biologicznego potomka, niejako jego protezą. – Jedną z częstszych przeszkód w adopcji jest niezamknięcie procesu akceptacji straty, czyli niepogodzenie się z niemożnością posiadania biologicznego dziecka. Adopcja może być próbą zagłuszenia związanego z tym bólu. Kandydaci na rodziców adopcyjnych w czasie kwalifikacji w ośrodku adopcyjno-opiekuńczym spotykają się ze specjalistami – psychologami i pedagogami – i mają szansę przepracować te problemy, by móc w pełni i z właściwych powodów otworzyć się na przyjęcie adoptowanego dziecka – tłumaczy dyrektor Anna Wójcik.

Adopcje jak świeże bułeczki

Jedną z przyczyn rosnącej popularności adopcji ze wskazaniem jest obiegowy pogląd, że adopcja jest czymś prostym i powinna odbywać się szybko. Procedury kwalifikacyjne w ośrodkach adopcyjnych uważa się za stratę czasu: trwają długo, wymagają mnóstwa zaświadczeń i odpowiadania na krępujące pytania. Starający się o przysposobienie dziecka nie biorą pod uwagę faktu, że o biologiczne dziecko też trzeba nieraz bardzo zabiegać, długo czekać, przechodzić krępujące badania i zabiegi.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...