Pismo Święte jest świadectwem miłości Boga do człowieka, co wydaje się oczywiste, a przyjaźń okazuje się być jej niebywale ważnym wymiarem. Fakt ten odsłania nieskończone przestrzenie relacyjnego bogactwa Boga
Innym mężem, który otrzymał zaszczytny tytuł przyjaciela Boga jest Mojżesz, którego Pan ustanowił swoim reprezentantem wobec Ludu. Ta relacja objawia się w rozmowie. „A Pan rozmawiał z Mojżeszem twarzą w twarz, jak się rozmawia z przyjacielem (ton philon)” (Wj 33,11). Poszukując zrozumienia relacji pomiędzy Bogiem a człowiekiem potrzeba ludzkiego doświadczenia przyjaźni. Z drugiej zaś strony warto przyglądać się tej bosko-ludzkiej przyjaźni, by przyjaźń pomiędzy ludźmi odkryła i zyskała nowe przestrzenie dla samej siebie. Bóg-przyjaciel staje się wzorem przyjaciela.
Co ciekawe, ważnym aspektem przyjacielskiej relacji jest rozmowa. Ona okazuje się być nie tylko zewnętrznym jej przejawem, ale także jej ważnym elementem, bez którego przyjaźń prawdopodobnie nie może istnieć. Przyjacielska rozmowa nie ma charakteru informacyjnego, nie chodzi w niej o przekazanie wiadomości, lecz o najintymniejszą wymianę sięgającą pokładów osobowego istnienia.
Dialog ze strony Boga jest łaską, którą przyjacielska rozmowa pozwala zrozumieć. Otóż w tym wydarzeniu dochodzi do samoudzielania się Boga człowiekowi. Tak bez wątpienia Mojżesz traktował swoje spotkania z Bogiem, jako szczególne i bezpośrednie obdarowanie nie czymś, lecz Kimś. Tu nie chodziło o obdarowanie jakimś zaszczytem, honorem, lecz o niewypowiedziany rodzaj najgłębszego spotkania. Biblijna perspektywa przyjaźni pomiędzy Bogiem a człowiekiem pozostaje więc niedoścignionym wzorem przyjacielskich relacji pomiędzy ludźmi.
Do przyjaźni z Bogiem prowadzi Mądrość (Mdr 7,14), zaś „przyjaciel kocha w każdym czasie, a bratem się staje w nieszczęściu” (Prz 17,17). Podobnie jak u Arystotelesa, do zawarcia przyjaźni potrzebna jest roztropna decyzja: „Jeżeli chcesz mieć przyjaciela, posiądź go po próbie, a niezbyt szybko mu zaufaj!” (Syr 6,7). Prawdziwy przyjaciel „będzie jak drugi ty” (Syr 6,11).
W Nowym Testamencie przyjaźń jest rzeczywistością, której nie tylko nie sposób nie zauważyć, lecz odgrywa ważną rolę w fundamentalnym przekazie ewangelijnym. Biblijny opis relacji człowieka z innymi wydaje się na pierwszym miejscu stawiać krewnych, a zaraz za nimi przyjaciół, choć zdarza się odwrotnie, że przyjaciele wyprzedzają krewnych: „Gdy wydajesz obiad albo wieczerzę, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych…” (Łk 14,12).
Setnik, mający nadzieję na uzdrowienie swego sługi, wysłał do zmierzającego ku niemu Jezusa swoich przyjaciół, którzy przekazali jego najgłębszy stan ducha. Ich ustami setnik wyznał: „Panie, nie trudź się, bo nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój. I dlatego ja sam nie uważałem się za godnego przyjść do Ciebie. Lecz powiedz słowo, a mój sługa będzie uzdrowiony” (Łk 7,6-7).
Jezus Łazarza nazywa przyjacielem, ale nie tylko swoim, lecz także uczniów. Mówi do nich „Łazarz, przyjaciel nasz” (La,zaroj o` fi,loj h`mw/n; J 11,11). To jest także świadectwo relacji, które panowały pomiędzy Jezusem i jego uczniami a Łazarzem oraz jego rodziną (siostrami). Przyjacielskie relacje Jezusa z Łazarzem zauważają także świadkowie przybycia Jezusa do grobu tego ostatniego. Wówczas „Jezus zapłakał. A Żydzi rzekli: «Oto jak go miłował!»” (J 11,35n). Na bazie tej przyjaźni Ewangelista Jan przedstawia swoją eschatologię, mówiąc o zmartwychwstaniu w dniu ostatecznym (por. J 11,23-26).
Jednak najdoskonalszy wyraz przyjaźni znajdujemy w Janowej Ewangelii, która w sposób prosty i dobitny mówi: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich (hiper ton philon autou)” (J 15,13). Nie tylko podana została miara prawdziwej przyjaźni, której nic nie jest straszne, żadna ofiara za wielka, lecz także śmierć przyjęta za przyjaciół jest dowodem najwyższej miłości. Ta krew, pieczętująca przyjaźń, w przeciwieństwie do krwi Izaaka, została w okrutny sposób przelana. W ten sposób Nowy Testament odsłonił i odsłania przed nami prawdę o Bogu, który jest przyjacielem ludzi. Co więcej, i co wydaje mi się najważniejsze, pojęcie przyjaźni zostało włączone w rozumienie zbawienia, w fundamentalny wymiar teologii.
Stan oddalenia od Boga nazwany zostaje „nieprzyjaźnią”. Już ten fakt jest wystarczającym powodem, by „przyjaźń” stanęła w centrum rozumienia tajemnicy zbawienia i stała się powodem szczególnego, czy nawet wyjątkowego zainteresowania tym pojęciem. W pewien sposób wola Boga, by przywrócić utracony stan przyjaźni z człowiekiem jest synonimem woli zbawienia; to bez wątpienia przekaz, jakim Bóg chce mówić o swojej relacji z człowiekiem, a wszystko to dlatego, by orędzie zbawienia zostało przez człowieka zrozumiane.
Apostoł Paweł głosi: „Jeżeli bowiem, będąc nieprzyjaciółmi, zostaliśmy pojednani z Bogiem przez śmierć Jego Syna, to tym bardziej, będąc już pojednani, dostąpimy zbawienia przez Jego życie” (Rz 5,10). Byliśmy nieprzyjaciółmi Boga, a on obdarzył nas przyjaźnią (philantropia, Tyt 3,4). I odtąd nikt już nie jest nieprzyjacielem Boga.
Nawet Judasz, wskazujący Jezusa żołnierzom w ogrodzie Getsemani, określony został mianem (hetaire), co można oddać jako przyjaciel, bądź towarzysz. Polskie (i nie tylko) tłumaczenia sięgają po pierwszy wariant dając świadectwo temu, że nawet w sytuacji zdrady Judasz pozostał przyjacielem. „Przyjacielu, po coś przyszedł?” (Mt 26,60). W dramatycznej sytuacji porzucenia najprawdziwszego Przyjaciela, który udowodnił, że kocha każdego miłością największą, że każdy, bez najmniejszego wyjątku jest mu najprawdziwszym przyjacielem, dowiadujemy się, że zawsze jesteśmy Jego przyjaciółmi. Nawet ten, który „zaplątał się” na królewską ucztę bez odpowiedniego stroju słyszy, „przyjacielu (hetaire), jakże tu wszedłeś?” (Mt 22,12).
W ten ewangelijnie paradoksalny sposób Judasz stał się dla nas znakiem nadziei. Po pierwsze dlatego, że w najbardziej dramatycznym, bo najtragiczniejszym momencie swego życia, kiedy dokonuje aktu zdrady, zostaje nazwany przyjacielem. Skoro tak się rzeczy mają, to my w najgłębszych otchłaniach naszego zagubienia, w sytuacji zdrady Boga, nie przestajemy być Jego przyjaciółmi. Przyjacielu, po coś przyszedł, czemuś odszedł, czemuś mnie opuścił, zapomniał? Cokolwiek by się stało, zawsze będzie „przyjacielu”. Jakże dalekie jest to od legendarnego i przysłowiowego „i ty Brutusie przeciwko mnie”, jakże głęboka przepaść dzieli te dwa światy. Skoro tak się rzeczy mają, to trzeba poszukiwać bardziej „przyjacielskiej” interpretacji Judaszowego samobójstwa. Nie można wykluczyć, że dotarło do niego także to Jezusowe pytanie w Oliwnym Ogrodzie, w którym nie było ani krzty kpiny czy ironii, lecz jedynie ból przyjaźni, który jest jej dramatycznym świadkiem. Być może Judasz nie mógł unieść tragedii, do której przyłożył rękę i postanowił sam wymierzyć sobie karę, adekwatną jego zdaniem do tego, co stało się udziałem jego Pana i Przyjaciela. Nie znamy i nie poznamy do końca motywów działania Judasza (chciwość i złodziejstwo, jakie sugeruje Jan Ewangelista chcąc wszystko wytłumaczyć – J 12,6, nie wydają się wystarczające), ale nie można zakładać, że jego postępowanie było pozbawione szczerej skruchy, wynikającej właśnie ze zdradzonej przyjaźni. Taka perspektywa może choć odrobinę złagodzić tragiczność jego losu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.