Udokumentowana historia różańca datuje się od połowy XV w. Wiedzę o wcześniejszych formach Psałterza Maryi zawdzięczamy pięknym legendom i archeologii.
Alan to po bretońsku „mały, zgrabny kamyczek”. Imię to nosił piętnastowieczny odnowiciel różańca. Może za kilka lat bł. Alan de la Roche (znany też jako Alan de Rupe lub Alanus) stanie się bardziej znany, gdy podrosną nasi Alankowie i zechcą sprawdzić, kto jest ich patronem. Odkryją wtedy silnego duchem i rozumem dominikanina z Bretanii żyjącego w latach 1428-1475.
Medytacja, wspólnota i troska o ubogich
Należał on do kolejnego pokolenia odbudowującego Kościół i europejską kulturę po klęsce czarnej śmierci, która w XIV w. zabiła ponad połowę Europejczyków i prawie zniszczyła naszą cywilizację. Poprzednie pokolenie odrodzenia symbolizował Fra Angelico (+1455), następne zaś Savonarola (+1498). W działaniach tych mnichów renesansu widzimy podobieństwa do różańcowej „rewolucji” Alana: freski słynnego malarza są dowodem jego głębokich medytacji nad tajemnicami Jezusa i Maryi; florencki zaś reformator akcentował wspólnotowy i dobroczynny charakter nawróconego chrześcijanina. Medytacja, wspólnota i troska o ubogich to fundamenty nowego różańca i bractw, które zakładał bł. Alan, nawiązując do tradycji św. Dominika Guzmana (+1221).
Istnieje teoria o innym twórcy różańca, również ubranym w biały habit – urodzonym pod Gdańskiem bł. Dominiku z Prus (1384-1460). Był on uczniem gdańskich dominikanów, żakiem Akademii Krakowskiej, a po burzliwej, hulaszczej i hazardowej młodości szukał ucieczki i sensu życia w klasztorze kartuzów w dalekim Trewirze, gdzie przeorem był bł. Adolf z Essen (+1439). Praktykował on starą cysterską tradycję odmawiania 50 Ave Maria (kończących się imieniem „Jezus”). Jednak dla rozkojarzonego światowca było to zbyt trudne i żeby utrzymać uwagę, wymyślił, aby do każdej Zdrowaśki dodać klauzulę – krótkie dopowiedzenie nawiązujące do ewangelicznego wydarzenia: 14 z nich odnosiło się do dzieciństwa Jezusa, 6 do działalności publicznej, 23 do męki, a 7 do chwalebnego uwielbienia.
Przemiana człowieka i modlitwy
Przez lata udoskonalał tę formę modlitwy, a świątobliwy przeor błogosławił mu, gdyż widział gruntowną przemianę Dominika. Tradycja głosi, że bł. Adolf ujrzał Najświętszą Pannę w niebie otoczoną aniołami, które śpiewały Ave Maria, dodając Dominikowe klauzule. Zrozumiał, że modlący się w ten sposób uzyskają duchowe korzyści i nagrodę w niebie. W Poznaniu znajduje się przepiękny obraz Francisco Zurbarána z tą wizją: u stóp Królowej Różańca, przed adorującymi kartuzami są porozrzucane białe, czerwone i żółte róże symbolizujące różaniec opracowany przez bł. Alana.
Dominikanin podzielił Psałterz Maryi na trzy części – wg kolorów róż. Widzimy też, że koronka, jaką Bogarodzica daje kartuzom, ma duże paciorki dzielące „dekady”, czyli nasze tajemnice, które także są wynalazkiem Alana de la Roche! Widać, że w 1637 r., gdy obraz był malowany, sporów o pochodzenie różańca nie było. Fakt, że różni ludzie w różnych zakątkach świata mieli w tym samym czasie podobne pomysły, wcale nie oznacza, że ktoś kogoś naśladował. Po prostu „w powietrzu wisiała” idea, a mądrzy wyczuwali potrzeby ludzkich serc.
Ważne jest coś innego: obaj różańcowi bracia byli „chłopakami po przejściach”: Dominik po szaleństwach studenckich, Alan zaś po 8 latach ciężkiego kryzysu wiary, który przeżywał po trzydziestce. Widać, że tylko w rękach zmagających się grzeszników różaniec staje się zbawiennym orężem!
Kiedy w 2002 r. Jan Paweł II układał tajemnice światła, to prawdopodobnie inspirował się też kartuskimi klauzulami, z których wziął tajemnice Chrztu, Głoszenia i Eucharystii.
Tradycje z Egiptu i Langwedocji
Ciekawe, że u bł. Alana inaczej niż dziś wyglądały tajemnice chwalebne. Nie było Wniebowzięcia i Ukoronowania Maryi, zamiast których medytowano tajemnice Jezusa zasiadającego po prawicy Ojca i Powtórnego przyjścia Chrystusa na sąd.
Obaj odnowiciele różańca w XV w. podkreślali, że są dziedzicami tradycji: Alan – Dominikowej, Dominik – cysterskiej, bo ówcześni ludzie mieli zaufanie do starych form, inkwizycja zaś podejrzliwie odnosiła się do nowinek, które często były herezjami, jak np. biczownicy czy husyci.
Powtarzanie modlitw już dla mnichów pustyni (Egipt, IV-VII w.) było wypełnieniem polecenia: „Nieustannie się módlcie” (1 Tes 5, 17). Pustelnicy wyznaczali sobie do codziennego odmawiania np. 100 Ojcze nasz czy też innych biblijnych wezwań, a modlitwę tę łączyli z prostą i monotonną pracą fizyczną. W średniowieczu tradycję tę przekazano niepiśmiennym braciszkom, i tak było w XII w. u cystersów, których dobrze znał i św. Dominik – założyciel dominikanów, i bł. Dominik z Prus.
Dominikańska tradycja mówi o Maryi objawiającej różaniec Dominikowi, który był wtedy w duchowym kryzysie, gdyż jego misja wśród heretyków została wyhamowana. Katarscy przywódcy zabronili podwładnym rozmów z nim, bo często kończyły się one porzuceniem sekty. Od dobrych kilku lat „marnował się” więc jako kapelan w wiosce Prouille, gdzie mieszkały kobiety nawrócone z herezji. Według legendy Maryja zapytała smutnego Dominika: „Czy pamiętasz, jakiego sposobu Trójca Przenajświętsza użyła do odrodzenia świata?”. Uczony zakonnik zmieszał się i nie umiejąc odpowiedzieć, wydukał: „Naucz mię!”. Odpowiedź Bogarodzicy była prosta: „Anielskie pozdrowienie, które jest treścią i podstawą Ewangelii, stanie się zbawieniem ludzkości i każdej duszy. Ucz ludzi odmawiać je w połączeniu z rozważaniem życia Jezusa i mojego”.
Po odmówieniu Psałterza Maryi Dominik odzyskał pokój i poszedł do Tuluzy, gdzie wygłosił prostą katechezę o Pozdrowieniu anielskim. Dzwony cudownie wezwały mieszkańców do kościoła, a ulewny deszcz ich tam zatrzymał i wielu manichejczyków zrozumiało, że to dzięki wierności Maryi „Słowo stało się ciałem” (J 1, 14). Odtąd Dominik – człowiek uczony i księgolubny – praktykował formę modlitwy niepiśmiennych braciszków. Różaniec odmawiany wraz z najpokorniejszą Służebnicą Pańską okazał się skutecznym lekarstwem dla przemądrzałych i zabójczo pewnych siebie mieszczan – heretyków.
(Za) długa zdrowaśka
Łatwo policzyć, że Pozdrowienie anielskie ma 10 słów, których uważne odmówienie 150 razy zajmie 2-3 kwadranse. Trudność pierwotnego różańca nie tkwiła więc w czasochłonności, lecz w konieczności skupienia się na jednej jedynej scenie – zwiastowania. Dlatego też w średniowieczu była to modlitwa raczej elitarna, którą praktykowali tylko niektórzy mnisi, rycerze i ich małżonki.
Od XIII do XV w. Ave Maria po dodaniu powitania Elżbiety wydłużyło się trzykrotnie i odmówienie Psałterza Maryi dla większości stało się nierealne. Mieszczanie, których bł. Alan uczył różańca jako pierwszych, byli znacznie mniej skupieni i bardziej zabiegani niż średniowieczni arystokraci. Dla nich Alan podzielił różańcowy psałterz na trzy części i zamiast jednej ewangelicznej sceny dał do medytacji 5 tajemnic w każdej z części. Odmówienie jednej części nowego różańca trwało tyle samo, co stara koronka. Łatwiej też było skupić się na kilku tajemnicach po kilka minut niż przez pół godziny na jednej.
Z medytacji w apostolstwo
Plagą epoki renesansu była bardzo zewnętrzna i „kupiecka” pobożność, którą przedstawiali biczownicy i handlarze odpustami. Dlatego propagatorzy różańca od bł. Alana (+1475) do św. Piusa V (+1572) zwracali uwagę, że rozważanie tajemnic jest konieczne dla jego owocności. Trzysta lat później dalej będzie o tym przypominała stowarzyszonym w Żywym Różańcu bł. Paulina Jaricot!
Szybkie upowszechnienie się różańca w całej Europie wynikało z dwóch kolejnych genialnych pomysłów Alana. Pierwszy to kazania głoszone według schematu tajemnic różańcowych, które ludziom pozbawionym katechezy i książek pomagały przyswoić sobie treść Ewangelii. Drugi pomysł to bractwa różańcowe, które dawały wiernym i wspólnotę, i możliwość efektywnej dobroczynności. Przecież sama Maryja Panna dała nam przykład, aby po spotkaniu z aniołem i gorliwej modlitwie konkretnie pomóc bliźniemu w potrzebie!
A w jakiej potrzebie musieli stawać pobożni rycerze i dlaczego różaniec był wówczas raczej męską modlitwą to już temat na inną opowieść.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.