Piotr „Vienio” Więcławski, raper: Chcę ustanawiać swoje decyzje na mocnych filarach. Swoją życiową drogę betonować światłym betonem, a nie czarną magmą, która brudzi sumienie i mąci spokój myślenia.
Ale jak znajdujesz wspólny język z tymi, którzy ubliżają innym, np. policji?
Mam wrażenie, że od pewnego momentu to manifest zbuntowanych nastolatków, nawet nie ze środowisk hip-hop, którzy działają na zasadzie: masz tiszert z takim hasłem, jesteś kozak. Z pewnymi osobami nie mam o czym rozmawiać. Nie mam też potrzeby, żeby zasłynąć na podwórku jako chojrak. Mam dużo więcej rzeczy do powiedzenia na dużo ciekawsze tematy. Na tego typu nagraniach słyszę tylko miałkie sformułowania, teksty, które niczego nie wnoszą do mojej kultury, do mojego mentalu ani do mentalu młodych ludzi. Wszystko to bzdury, jakieś pozy, czerstwe rymy i flow. Ale znam też ludzi bardzo rozwiniętych, którzy wywodzą się z hardcorowych i ulicznych korzeni, którzy nie wplatają w swoje teksty beznadziei i nie zatruwają młodych. Są ortodoksami z krwi i kości i tworzą rzeczy naprawdę nietuzinkowe. Nie podam przykładów ani dobrych, ani złych; nie chcę nikogo ustawiać ani wystawiać, po prostu medal ma dwie strony.
Fani hip-hopu czekali na Twój głos w sprawie Peji, który na koncercie wezwał do pobicia chłopaka spod sceny, pokazującego mu środkowy palec. Milczałeś.
Ale jak można takie zjawisko skomentować? Peja dał się sprowokować. Żeby to zrozumieć: jak wydaję płytę, to wiem, że na sto osób, które ją kupią, pięć zrobi to z niechęci do mnie, żeby przy możliwej okazji naubliżać mi i mnie niszczyć. Za kim staniesz: za tymi pięcioma czy 95 osobami? Wiadomo, że za fanami. A Peja dał się sprowokować tym pięciu osobom, stanął w walce z wiatrakami. Ten jeden fuck to był symbol. Tylu ludzi ubliża w internecie raperom. Czemu wybrał tamtą jedną ofiarę? Stał na scenie, adrenalina, stres, strach, że w oczach fanów się skompromituje, jeśli nie zareaguje.
Usprawiedliwiasz go?
Nie, bo po to na koncertach są ochroniarze, żeby wyprowadzić z imprezy kogoś, kto zachowuje się nieelegancko.
Uliczny rap musi być dla Ciebie teraz jak garb.
Mam wrażenie, że płytami Molesty stworzyliśmy potwora. Jest mi dziś ciężko przewalczyć to, żeby słuchali mnie zwyczajni ludzie. Uliczny rap, chuligan... W pewnym momencie Molesta przestała być twarzą ulicznego rapu na rzecz kulturowego zaangażowania i bycia profesjonalnym zespołem, wytwórnią. Bardzo się cieszę, że spadliśmy z tego piedestału. Nie potrzebuję tej metki na swojej klacie. Ale ten potwór, którego powołaliśmy do życia, cały czas jest, ciągle nas goni, wali po plecach rózgą. I to jest kara, którą płacimy za tamte lata. Za wkręcenie się w niuanse tej branży, podejmowanie desperackich decyzji, za agresję i gniew. Walka trwa.
I jesteś w stanie odbić się od tego wszystkiego?
Walczę o to. Walczę i nie zmienię kursu. Najważniejsze, żeby iść do przodu. Nawet, jeśli cały czas dostaję za to w twarz. W pewnym momencie rozumiesz, że tak trzeba, bo jesteś autonomiczną osobą, w pełni wyposażoną, samodzielną, bo jesteś myślącym człowiekiem i najważniejszy jest dla ciebie własny naturalny rozwój. Ta droga wyświetla się człowiekowi po latach, chociaż z tego, co widać, nie każdemu.
I dzisiaj z Twoich ust płyną słowa potępienia dla pornografii, używek, nawet palenia papierosów...
Jestem chyba ostatnim pokoleniem, dla którego seks był tabu. To tabu zostało zerwane, ale doszliśmy do jakiegoś koszmaru: w telewizji po 22.00 widzę ostre pornoreklamy, w których tylko miejsca intymne są rozmazane. Dziecko nie zdąży porozmawiać o seksie z rodzicami, nie przejdzie w szkole przez wychowanie seksualne, a z telewizora i komputera jest tym zaatakowane.
A palenie? Przecież to nie daje haju, kosztuje kupę kasy, a jeszcze na paczce masz jasno napisane: to cię zabija. W dzisiejszych czasach trzeba być debilem, żeby chcieć palić. Dlatego sam rzuciłem papierosy w cholerę, w jeden dzień, w jedną chwilę.
Śpiewasz też o kraju, w którym „wóda jest mylona z chlebem”.
Żyjemy w świecie nadużywania alkoholu, wiem, bo zawsze na koncertach i imprezach alkohol się pojawia. W swoim domu nie widziałem ojca pijanego, ale widziałem, jak wracał z pracy zawsze z puszką piwa, którą wypijał przed telewizorem. Oczywiście sam korzystam z alkoholu, ale znam granice. Zdarzyło mi się parę razy przeholować na koncertach, że straciłem umysł. Więc korzystam ze starej zasady: jak kocham, to kocham; jak pracuję, to pracuję, jak piję to piję. Pewnych spraw już nie mieszam, nie mącę we własnym życiu.
A jak rozumieć Twoje słowa sprzeciwu wobec zepsutych raperów?
To zdanie do raperów amerykańskich, którzy doprowadzają mnie nieraz do wściekłości – oglądam program „MTV Cribs”, widzę jak gość typu Nelly czy inny szpanerski raper prezentuje swoją garderobę. I mówi, że ma sto par butów na sto dni, że zakłada je tylko raz. Przecież ci ludzie są zaledwie kilka pokoleń od swoich przodków wyrwanych z Afryki i nie pamiętają już o tamtejszej biedzie, już nie widzą tych dzieci, które tam cierpią głód? Tacy ignoranci mnie przerażają, to ludzie wpuszczeni w jakiś tunel materializmu, totalnego niezrozumienia tego, co dzieje się na świecie. Gość odbił się od dna i już nie pamięta, co to znaczy bieda; nie wie, że w Afryce wielu nie ma nawet tej jednej pary butów?
Dzisiaj jesteśmy generalnie bliżej sprzętu niż ludzi, żyjemy przedmiotami. Widzę, jak ludzie stali się otępiali, bo po prostu mają za dużo i w Polsce wpadli w ton wiecznego narzekania: jestem chory na wszystko, jak śpiewa Grabaż. Wciąż patrzymy w górę, unikamy spojrzenia w dół. Znajomi wracają z zagranicy i narzekają na Polskę, że nie jest jak Paryż czy Londyn, że u nas panuje nędza. Mówię im wtedy: no to jedź do Afryki, zobacz, jak wykorzystywani ludzie pracują w Chinach, zorientuj się w sprawie obozów śmierci na pewnej wyspie; zrozum, jakie mechanizmy rządzą dzisiaj światem. Kiedy np. w naszej firmie odzieżowej szyjemy koszulki, zawsze rozmawiamy z chłopakami o tym, skąd są materiały, kto dla nas szyje. I celowo, chociaż tak jest drożej, wszystko robimy w Polsce i na materiałach z Polski. To proste, tak samo jak wybór ziemniaków: biorę nasze, a nie hiszpańskie, bo w ten sposób pomagamy sobie wszyscy nawzajem.
I to wszystko mówi raper Vienio...
Ludzie pytają mnie zazwyczaj o to, na jakim sprzęcie zrobiłem płytę, dlatego bardzo się ucieszyłem, kiedy zadzwoniłeś. Bo wolałbym powiedzieć o tym, kim jest Piotrek, a nie kim jest Vienio – to wie każdy, kto kupuje moje płyty. A ja jestem również Piotrem Więcławskim.
Rozmawiał Tomasz Ponikło
PIOTR „VIENIO” WIĘCŁAWSKI (ur. 1977 r.), warszawski raper, jest współzałożycielem jednego z pierwszych zespołów hip-hopowych lat 90. Molesta Ewenement. Ma na koncie kilka płyt, w tym dwie złote. Ostatnio nagrał płyty „Ethos 2010” i „Wspólny mianownik”. W radiu Roxy Fm prowadzi audycję „Wysypisko”. Tworzy także filmy dokumentalne.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.