Są ich tysiące. Łącznie potrafią zarobić nawet 365 mln złotych rocznie. Ponieważ dochód z ich procederu jest nieopodatkowany, fiskus może tracić rocznie grube miliony. A wszystko to za sprawą naszej szczodrobliwości, wyrzutów sumienia albo po prostu chęci „świętego spokoju”.
„Nie żebram. To jest sztuka”
Dżony, 29 lat, Kraków,
w ciągu: Grodzka–Rynek–plac Mariacki–Floriańska
„Wychodzi na płytę” dwa, trzy razy w tygodniu. Latem nawet częściej, bo i potrzeby są większe. Spędza tam od dwóch do pięciu godzin. Utarg dzienny? – Czasem tylko 25 zł, ale kiedyś nawet jednorazowo „stówka mi spadła” – opowiada. Dlaczego ktoś zdecydował się dać „Dżonemu” 100 zł? Dżony mógł zachwycić darczyńcę swoim kunsztem. Jest bowiem – jak sam twierdzi – mimem. Swój strój zaprojektował wraz z dziewczyną, podpatrując poszczególne elementy kilka lat temu na barcelońskiej La Rambla u mistrzów swego fachu, których tam nie brakuje. Dżony rzeczywiście jest utalentowany. Zastyga na długie minuty w dramatycznych pozach, co niewątpliwie wymaga sporych predyspozycji i długiego treningu. Ludzie podchodzą co chwilę, gdyż rzuca się w oczy swoim niezwykłym strojem, całkowicie maskującym tożsamość makijażem, płynnymi ruchami i nagłymi zmianami pozy. Do tych ostatnich dochodzi za każdym razem, gdy ktoś wrzuci monetę (lub banknot!) do szerokiego kapelusza, który leży obrócony na chodniku przed Dżonym. Podobnie, jak kilku innych ulicznych i domorosłych artystów, Dżony stał się elementem krajobrazu krakowskiej Starówki. Ma pomysł na siebie, nie siedzi w kącie z kartką „proszę o wsparcie”, tylko robi coś, co wielu turystów na tyle zafrapuje, a nawet zachwyci, że zatrzymują się na dłuższą chwilę, by obejrzeć ten osobliwy spektakl jednego aktora. Pytany, czy nie wstydzi się żebrania, Dżony odpowiada hardo: – Jeśli uważasz, że żebrzę, to nie mamy o czym rozmawiać. To jest ciężka praca, której wielu nie udałoby się wykonać. A poza tym, czy nie widzisz, że to sztuka…
***
Według badań 53 proc. ludzi zbierających w różny sposób pieniądze na ulicy nie uważa się za żebraków. 42 proc. poświęca na ten proceder cztery godziny dziennie, 30 proc. – 7 do 8 godzin, a 23 proc. prosi o jałmużnę przez cały dzień. 76 proc. zbiera na żywność, 9 proc. – na używki, a 5 proc. – na spłatę długów. Jednak aż 22 proc. przyznaje się ostatecznie, że uzbierane kwoty wydaje potem na alkohol, papierosy lub narkotyki.
„Dla brata i mamy”
Ania 12 lat, warszawska Starówka
Letni wieczór, granatowy, kojący zmrok nadchodzi znad nieodległej Wisły. Gwar ludzkiej paplaniny obija się od kamiennych płyt i starego bruku. W sezonowych barach letnich ogródków posykują ekspresy do kawy, cicho pieni się nalewane piwo, pobrzękują błyszczące kieliszki. Pośród wydekoltowanych, opalonych dam i panów w białych płóciennych garniturach, fosforyzujących teraz w ciemni letniego wieczoru przechadza się szczupła dziewczynka w podziurawionym bordowym t-shircie, krótkich poplamionych spodniach i rozczłapanych japonkach. Z wyrazem nieufności na zmęczonej twarzy podchodzi do stolika i oferuje „zakochanym parom” z innego świata wymięte przez cały dzień w spoconej dłoni obrazki. Tandetne obrazki, będące nieudolną kopią XVIII-wiecznych rycin Warszawy. Prawie nikt nie kupuje, panowie odganiają dziewczynkę, by po chwili znów sączyć lampkę drogiego mozelskiego rieslinga i spijać miłosne zaklęcia z ust towarzyszki tej luksusowej uczty, którą tylko na chwilę zakłóciło przygarbione, umorusane całodzienną żebraniną dziecko. Gdy wreszcie 12-letnia, jak się okazało, Ania zbliżyła się do stolika zajmowanego między innymi przeze mnie, okazało się, że „zbiera dla mamy, która mało zarabia i dla chorego brata”. Gdy pytam, na co brat choruje, Ania odpowiada: „na białaczkę”, i przekonawszy się czy dostanie lub nie pieniądze, odchodzi, niezainteresowana dalszą rozmową. Wyrecytowana przez rzekomą Anię wersja wydaje się tak wyuczona i mało prawdopodobna, tak rutynowo i od niechcenia powtarzana, że jest prawie pewne, że dziecko zbiera pieniądze z zupełnie innego powodu. Nie sposób przez tych parę chwil dociec, z jakiego.
***
Aż 20 proc. spośród wszystkich żebrzących to nieletni. 86 proc. nieletnich żebraków to chłopcy, Ania zaś jest w 14-procentowej „mniejszości” dziewczynek, które proszą o datki. 45 proc. spośród nieletnich żebraków ma od 12 do 14 lat. 38 proc. tych dzieci pochodzi z rodzin wielodzietnych. Mama pracuje w przypadku 43 proc. dzieci, jest z dziećmi w domu u 31 proc. zaś nie pracuje w 10 proc. przypadków. Podobnie kształtują się dane dotyczące ojców nieletnich żebraków. Aż 65 proc. dzieci twierdzi, że lubi ten sposób „zarobkowania” (czyżby racjonalizacja?), 74 proc. ma kolegów, którzy trudnią się żebraniem i 69 proc. jest zmuszona w różny sposób do takich praktyk.
Regulamin samarytanina
Chrześcijanin jest wezwany do pomocy materialnej wobec bliźniego, który o nią ze słusznych przyczyn prosi. Jałmużna i inne miłosierne uczynki względem bliźniego powinny być praktykowane nie tylko w okresie Wielkiego Postu, ale na każdym kroku. Ignorowanie słabszego człowieka, który prosi o pomoc może często pogłębiać jego dramat. Z drugiej jednak strony bezmyślne pomaganie czasem również pogłębia różne patologie. Dlatego gdy ktoś prosi o pomoc finansową, zaproponujmy mu najpierw jedzenie. Skontrolujmy też, co dzieje się z pieniędzmi, które raz po raz dajemy konkretnej osobie – czy przypadkiem nie są wydawane na alkohol lub używki. Gdy widzimy zabiedzone dziecko, wezwijmy straż miejską czy policję, może w domu takiego nieletniego dzieje się coś złego.
Czasem nawet współczesny „miłosierny Samarytanin” ma prawo odmówić pomocy, gdy jest przekonany, że pada ofiarą wyłudzenia albo subtelnego szantażu moralnego. A takich figur i socjotechnik żebraczych nie brakuje, szczególnie w porze letniej, gdy znacznie częściej jesteśmy nagabywani przez niemiłosiernych w swym żebractwie ludzi, którzy z tego rodzaju działalności uczynili sobie niekiedy doskonałe źródło wcale niemałego zarobku.
W artykule wykorzystano m.in. dane statystyczne „Programu Przeciwdziałania Procederowi Żebractwa na Terenie Miasta Poznania w latach 2007–2010”
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.