Dziesięć lat później

Przewodnik Katolicki 37/2011 Przewodnik Katolicki 37/2011

Po 11 września 2001 roku nic już nie jest takie samo jak przed atakiem na World Trade Center. Od dekady trwa wojna z terroryzmem, która zmieniła wszystko: globalny układ sił, stosunek do islamu, ale przede wszystkim relacje między państwem a obywatelem. Nie tylko w kraju zaatakowanym przez terrorystów, ale na całym świecie. Prawa jednostki przestają być fetyszem. Najważniejsze stało się bezpieczeństwo.

 

Wiadomo już, że CIA utrzymywała tajne zagraniczne więzienia, gdzie przetrzymywano i przesłuchiwano domniemanych terrorystów, stosując wobec nich tortury.

Obóz w Guantanamo stał się dla przeciwników Ameryki symbolem łamania praw człowieka. Zdjęcia i relacje byłych więźniów zamieniły się w narzędzie propagandowe, stały się też atutem służącym rekrutacji islamskich ekstremistów. Wojna z terroryzmem została przegrana w mediach. Mordercy stali się w nich ofiarami. Wszystko to przyczyniło się do utraty moralnego autorytetu przez Stany Zjednoczone.

Przyjaciel Putin

11 września zmienił geopolitykę. Beneficjentem zamachu stała się rządzona przez Putina Rosja. Znów, jak w czasie II wojny światowej, USA zobaczyły w niej sojusznika w walce ze wspólnym wrogiem. Korzyści, jakie z tego sojuszu odniosła Ameryka, okazały się iluzoryczne. Za to Rosja wygrała los na politycznej loterii: członkostwo w grupie G-8 i zawarcie nowych porozumień z NATO, wycofanie się USA z programu tarczy antyrakietowej i wyraźne ochłodzenie relacji z państwami dawniej leżącymi w sowieckiej strefie wpływów. Ale najgorsze jest to, że tłumienie ruchów narodowowyzwoleńczych i łamanie praw człowieka Putin ubrał teraz w kostium wspólnej krucjaty antyterrorystycznej. Zyskał wobec opinii światowej alibi, o jakim wcześniej mógł tylko marzyć. Swoje na tym konflikcie ugrał także Pakistan, który nagle stał się kluczowym sojusznikiem USA (ze względu na Afganistan), choć przed 11 września uchodził za kraj poważnie zagrażający światowemu pokojowi. Za to na gorsze zmieniły się relacje USA z dotychczasowymi europejskimi sojusznikami. Ostatnią dekadę można wręcz nazwać czasem odwrotu Europy od Ameryki.

Wolność czy bezpieczeństwo?

Wojny w Afganistanie i Iraku już dawno przestały być na naszym kontynencie postrzegane jako sprawiedliwe. Opinia publiczna wszystkich krajów członkowskich Unii jest im przeciwna (w odróżnieniu od rządów). Ale najważniejsze w pogorszeniu się wzajemnych relacji po obu stronach Atlantyku były kwestie zdecydowanej zmiany USA w podejściu do pojęcia praw człowieka. Dla Europy wciąż jest to pojęcie kluczowe, dla Ameryki ważniejsze stało się bezpieczeństwo. Jej obywatele – po 11 września – świadomie i dobrowolnie zgodzili się na przyznanie służbom specjalnym nadzwyczajnych uprawnień ograniczających wolność jednostki. Już dwa miesiące po zamachach Kongres uchwalił Patriot Act, kluczową ustawę dającą władzy ogromny kredyt w stosowaniu kontroli oraz inwigilacji, prawo dostępu do wszystkich danych i możliwość szybkiego działania w razie jakichkolwiek sygnałów zagrożeń. Zmieniło to radykalnie życie mieszkańców Ameryki. Europa, choć też miała swoje zamachy w Londynie i Madrycie, nie poszła na aż tak daleko idące odstępstwa od niezbywalnych praw jednostki. Ale kto wie, czy już wkrótce nie zostanie do tego zmuszona.

Problem islamu

Zresztą w USA wciąż dylemat ten nie został jednoznacznie rozstrzygnięty. Papierkiem lakmusowym dla jednych i drugich jest stosunek do islamu. Z jednej strony w imię tolerancji, zarówno USA, jak i kraje UE nie stawiają żadnych przeszkód w budowaniu meczetów. Z drugiej, ekspansja islamu spotyka się z coraz silniejszym oporem opinii publicznej.

O intencjach polityków wiele mówi inicjatywa postawienia meczetu w Ground Zero, czyli bezpośrednim sąsiedztwie WTC. Władze Nowego Jorku, a także prezydent Obama, oficjalnie ją popierają, licząc, że tak spektakularny akt tolerancji będzie najlepszą odpowiedzią na nienawiść fundamentalistów. Nie mówi się natomiast o intencjach imamów, za nic mających wrażliwość rodzin ofiar. Dziesięć lat po zamachach zmieniło się zatem wszystko poza wzajemnymi relacjami demokracji zachodnich i świata islamu. Ameryka i Europa za wszelką cenę chcą pozostać otwarte, świat islamu nie widzi powodów do wzajemności (nie ma mowy o stawianiu kościołów w krajach arabskich) i nie przestaje postrzegać naszej cywilizacji jako dzieła szatana.

*

Czy zatem staliśmy się przez te bolesne doświadczenia mądrzejsi, nie jest pewne. Na pewno jesteśmy ostrożniejsi. Ale wszystkie problemy, które stały u źródeł zamachów z 11 września, wciąż pozostały aktualne. Fundamentalizm islamski nadal jest ekspansywny i pozyskuje nowe obszary. Ameryka jest w zdecydowanym odwrocie, a świat powoli przestaje akceptować ją w roli żandarma pokoju. Wszyscy, bez względu na miejsce zamieszkania, mamy świadomość, że wojna z terroryzmem, która zaczęła się atakiem na dwie wieże, jeszcze się nie skończyła. I wszystkie zapewnienia, w rodzaju „nas to nie dotyczy”, należy traktować jedynie w kategoriach terapii uspokajającej.


 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| 11 WRZEŚNIA, WTC

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...